wtorek, 31 marca 2020

Higieniczne pedałowanie - dzień drugi, oczywiście spóźnione

No i stało się; splot ostatnich wydarzeń opóźnił kolejną notkę o całe dwa dni, ale na swoje usprawiedliwienie Roch ma to, że dobrał się do dawno zapomnianego dysku, na którym znalazł masę swoich rowerowych zdjęć z okolic roku 2008, a więc jeszcze z czasu Tarnowskich Gór. Tak się w tych zdjęciach zakopał, że zapomniał o tym, że w niedzielę też pedałował. Oczywiście wszystko zgodnie z zachowaniem higieny i zaleceniami.

Skoro już Roch musi przestrzegać zaleceń to pojechał, razem z Żonką, do lasu. Głębokiego lasu. Tak głębokiego, że po drodze minęło ich stado dzików, a jak wiadomo dzikom nie należy wchodzić w drogę, więc zmienili trasę. Koniec końców wyjechali pod Blachownią. Z powrotem droga była prosta i szybka. Można było jeszcze gdzieś odbić i dokręcić do 30 kilometrów, ale nie ma co przesadzać. Łatwo się przeziębić, a lekarza to teraz ze świecą szukać. Więc lepiej dmuchać na zimne i nie przesadzać z rowerem. Jak zrobi się całkiem ciepło to Roch odbije sobie wszystkie nieprzejechane kilometry.

Wypad oczywiście w ramach zaspakajania podstawowych potrzeb życiowych. Po powrocie Roch zabrał się za szukanie zupełnie nie tego co znalazł, ale akurat ten dysk to jest złoto. Od razu wszystko zaczął kopiować, a jest co. Zdjęcia, które Roch dawno spisał na straty, jak na przykład to:


Teraz będzie można na fanpage obserwować zdjęcia, które Roch będzie wrzucał. Codziennie jedno zdjęcie.

Roch pozdrawia Czytenlików.

PS.
Oczywiście ślad:

sobota, 28 marca 2020

Higieniczne pedałowanie - dzień pierwszy

Czasy i sytuację mamy, jaką mamy. Nie jest źle, za dobrze też może nie jest, ale trzeba sobie jakoś radzić i dostosować się panujących warunków. To co można zrobić to zachować zdrowy rozsądek i nie da się zwariować. Wcześniej Roch pisał, że słowa jego "Złotej Pani Pediatrki" są dla niego kluczowe; a więc boi się, ale też do problemu podchodzi z rozwagą. I tak też było dziś.

Pogoda piękna, wiosenna, aż wołała "choć pojeździć" i Roch poszedł. Oczywiście nie sam, bo z Żonką. Warunki były higieniczne: unikali tłumów, pojechali raczej nieuczęszczaną drogą, Roch nie smarkał na drogę i - oczywiście - było to wyjście w celu zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych, a pedałowanie jest dla Rocha taką potrzebą.

Z racji tego, że są małżeństwem nie musieli zachowywać zalecanych dwóch metrów odstępu, ale i tak jak kogoś mijali to od tej osoby zachowywali regulaminowy odstęp. I tak, zgodnie z prawem, przejechali 28 kilometrów. Wnioski z wypadu są proste: ludzie generalnie mają w du*ie te całe #ZostanWDomu. W lasach samochodów pełno, nad wodą ludzi pełno. Rowerzystów też od groma, jednak Ci regulaminowo, pedałowali samotnie, czyli #RideSOLO działa.

Jednak sam wypad, abstrahując od polityki i oceny, czy to godne, czy nie, był fajowy. Pogoda superowa, zero wiatru, noga podawała. No i w końcu, po wielu tygodniach, wyszło słońce. To jest to, czego Rochowi brakuje najbardziej. Gdyby warunki były inne i Roch nie pracował by z domu, to po wyjściu z pracy stanął by na schodach i wziął głęboki wdech. I tak, czuć wiosnę.

Jutro kolejny dzień, który zapowiada się słonecznie, czyli też będzie pedałowanie. W ramach zaspakajania swoich potrzeb życiowych. Raz dziennie można. Może teraz w drugim kierunku, oczywiście też w okolicach odludnych. Przynajmniej kiedyś odludnych.

Roch nie będzie pisał #ZostanWDomu, albo nie wychodź. Jeśli zrobimy to mądrze i z głową to nic złego się nie stanie, a witamina D ze słońca jest dużo lepsza niż ta z tabletki.

Trzymajcie się zdrowo i nie dajcie się zwariować.

PS.
Ślad GPS oczywiście:


Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 23 marca 2020

Podsumowanie weekendu

Od czasu tego feralnego wypadku Roch nie jeździł na rowerze. Nie licząc dwóch wypadów do paczkomatu to rower stał w garażu. Bynajmniej nie dlatego, że Roch odczuwał traumę z powodu potrącenia, ale musiał się trochę podleczyć. Bark jednak bolał, głowa miała spowolnione ruchy i trzeba było to ogarnąć Altacetem. W końcu udało się to wszystko ogarnąć i można było zacząć pedałować, ale pojawił się ten wirus. No i znowu mówią, żeby siedzieć w domu, nie wychodzić.

Jednak Roch skonsultował się ze swoją "Złotą Panią Pediatrką" i ona wykazała zdrowe podejście do tematu. Napisała bowiem Rochowi: "trzeba się bać, ale należy zachować zdrowy rozsądek". I to były słowa, z którymi Roch jeździ na rowerze. Po pierwsze zero kontaktu z obcymi, rower tylko z Żonką, w miejscach odludnych. Czyli w centrum, bo lasy są zasiedlone bardziej niż blokowiska.

Tak poważnie, to Roch nie zamierza całkiem zamykać się w domu. Ogranicza wyjścia do tych koniecznych, nie zrobił zapasów ryżu, makaronu i kaszy. O papierze toaletowym nie wspominając. No i przede wszystkim higiena, czyli po każdym powrocie mycie rąk, unikanie dotykania twarzy i tak dalej. Takie czasy nastały, że trzeba będzie z tym lub innym cholerstwem żyć.

Jednak przechodząc do podsumowania weekendu, to był on wiosenno-zimowy. W sobotę było zimno, ale słonecznie. Kilometrów przejechało się 12 i to był maks. na co Rocha było stać. Termicznie nie przygotował się do tego. Szczególnie, że termometr się rozładował i temperaturę Roch określał patrząc za okno. Jednak i te 12 kilometrów było, po takiej długiej przerwie, niezłym wynikiem.

Niedziela też była rowerowa i zimowa - świeciło słońce i padał śnieg, ale drogi były suche więc można było pedałować. Tym razem Roch ubrał się cieplej ponieważ wiedział jaka jest temperatura. Jednak baterie w termometrze się przydają. Tym razem też wyszło ich 12, ale też fajnie się pedałowało.  W sumie, w weekend, Roch przejechał całe 24 kilometry i już nie może doczekać się kolejnego weekendu. Szczególnie, że prognozy podają już temperaturę na poziomie dwóch cyfr, więc będzie można gdzieś dalej się wypuścić. Oczywiście z zachowaniem higieny.

Jeszcze słów kilka o dramie, jaką toczył po tym puknięciu. Napisał on, że jeśli choć jedna osoba się przekona do kasku to będzie to jego sukces. No i się przekonała. Od czasu feralnego wypadu Żonka postanowiła jeździć w kasku. Roch, korzystając z możliwości wymianu kasku, wymienił go na pasujący na Żonkę, więc ten pęknięty kask nie poszedł na marne. Roch póki co nie jest dobrym wzorem do naśladowania, bo kask dopiero musi sobie zorganizować, ale to kwestia czasu.


Roch pozdrawia Czytelników.

piątek, 13 marca 2020

Plecak rowerowy XLC BA-S48

Zanim wszyscy zdążyli zapomnieć o lutym przyszedł marzec, czyli kolejny miesiąc współpracy z sklepem rowerowym rowertour.com. Tym razem po wielu przeciwnościach losu Rochowi udało się dobrnąć do końca testów prezentowanego dziś plecaka rowerowego XLC BA-S48. Krótko mówiąc, a raczej pisząc ten plecak ma moc i potencjał bycia nie tylko rowerowym, ale jak najbardziej wszechstronnym, całodziennym, górskim, czy nawet plecakiem do sklepu. Jednak to wszystko Roch opisze w dalszej części dzisiejszego wpisu..

Jakość wykonania


Kiedy Roch odebrał paczkę od kuriera poczuł lekkość. Nawet nie spodziewał się, że będzie to plecak, jednak po otworzeniu paczki okazało się, że było to właśnie plecak i to jeszcze w kolorze szaro-niebiesko-białym, czyli w dokładnie takim jakim Roch chciał. Pierwsze wrażenie to solidność - i nie chodzi tutaj o to, że jest dobrze pozszywany, ale o jakość materiału. Robi on wrażenie grubego, solidnego i wytrzymałego. Takiego, któremu nie są straszne gałęzie drzew w głęboki i zapomnianym lesie. Z drugiej strony "bryła" plecaka jest kompaktowa, nie wystaje poza plecy, nie powoduje uczucia jakby się miało garb. Wszystko pasuje do siebie. Jest kompletne i przemyślane. Do bólu solidne, ale też ma w sobie to coś, co powoduje, że chcemy z nim iść nawet do sklepu.

Gdy bliżej się przyjrzeć szwy, suwaki dopełniają wrażenia solidności. Rocha urzekła górna kieszonka, która ma specjalne wycięcie na suwak. Im bardziej poznajemy ten plecak, tym bardziej chcemy go nosić. Jakość i staranność wykonania tego plecaka odkrywamy właśnie w takich smaczkach. Suwaki pracują bez zarzutu, nawet w pełnych rękawicach rowerowych odsunięcie ich nie stanowi najmniejszego problemu. Wnętrze plecaka to kontynuacja tego co widzimy na zewnątrz. Wszystko jest przemyślane, poukładane w logiczną całość. Od razu wiadomo co i gdzie można włożyć. Roch miał wiele plecaków, nawet takich po 30 litrów, ale żaden z nich nie był tak przemyślany. Zazwyczaj odnosiło się wrażenie, że projektanci podchodzili do swojego zadania mniej więcej tak: “mamy do zagospodarowania 30 litrów, zróbmy więc dwie komory, jakąś kieszonkę na telefon i dwie siatki na zewnątrz”.

Tutaj mamy wiele drobnych schowków, które można zagospodarować jak się chce. I mamy pewność, że zawsze jedzie z nami to co będzie nam potrzebne.

Dane techniczne


Plecak jest wykonany z wodoodpornego nylonu Ripstop, co - po szybkim sprawdzeniu w Google -
gwarantuje nam, że to co mamy w środku pozostanie suche. Jednak jeśli nie mamy 100% pewności to z odsieczą przychodzi nam dodatkowa osłona przeciwdeszczowa w kolorze jaskrawo żółtym, co dodatkowo gwarantuje nam widoczność i bezpieczeństwo. 

Plecak można podzielić na cztery części:


  • Duża, na całej długość plecaka
  • Mała, w górnej części plecaka - na klucze i inne drobiazgi (Roch tam nosi m.in dowód rejestracyjny)
  • Duża, na całej długości, w środku 3 dodatkowe przegrody podzielone w stosunku 1:2:1 (dwie zewnętrzne są mniejsze w stosunku do środkowej)
  • Zewnętrzna - na całej długości, w środku 2 przegrody siatkowe (Roch używa ich do przewożenia inhalatorów)
  • Przegrody oddzielone są od siebie cienkimi plastikowymi panelami, które w razie konieczności można wyjąć.

Pozostałe parametry to:


  • Pojemność: 18 litrów
  • Plecy - ergonomiczne uformowane, usztywnione, miękkie gąbki, super wentylacja
  • Zewnętrzny uchwyt na kask
  • Pas piersiowy z regulacją wysokości oraz gwizdkiem
  • Pas biodrowy z kieszeniami
  • Pasy kompresyjne, pozwalające zmniejszyć objętość plecaka gdy jest pusty
  • Miękkie, regulowane szelki z odblaskami

Możliwości regulacji są wręcz imponujące. Poza możliwością regulacji szelek, możemy jeszcze wyregulować objętość plecaka dzięki czemu można go odchudzić jak nie potrzebujemy całej jego pojemności. Gdy przyjdzie przewieźć nam coś większego wystarczy pociągnąć za paski i mamy całe 18 litrów do wykorzystania, Do tego regulacja wysokości i długości pasa piersiowego, a jak go nie potrzebujemy to jest możliwość odczepienia go całkowicie.

Ale no właśnie, ile tak naprawdę możemy zapakować, bo 18 litrów to są suche liczby, które nie dają wyobrażenia o tym co możemy w nim przewieźć. No więc Roch miał czas to sprawdzić.

Wrażenia z użytkowania


Do codziennego użytku Roch potrzebuje niewiele. Notes, długopis, kabel do ładowania zegarka, inhalator, który musi mieć ze sobą jako astmatyk, klucze, dowód rejestracyjny jakieś pomniejsze rzeczy typu dwie tabletki przeciwbólowe. Ilość znikoma, wtedy przydaje się regulacja objętości. Jednak ostatnio Roch pojechał z dzieciakami w góry, na pożegnanie zimy. Do tego doszedł basem.

Wtedy w plecaku była lustrzanka, ręcznik na basen, pianka do pływania dla syna, spodenki dla Rocha, klapki x2. Do tego jeszcze dwa bidony w bocznych kieszeniach i chusteczki higieniczne w kieszeniach na pasie biodrowym. Oczywiście telefon, klucze od domu i samochodu, dowód rejestracyjny i nawet pendrive były w górnej kieszeni przeznaczonej na drobiazgi. I jeszcze osłona przeciwdeszczowa też była w plecaku. I wszystko na plecach.

Na rower oczywiście plecak też się nadaje. Pompka, zapasowa dętka, multitool, łatki, skuwacz do łańcucha to wszystko zmieści się w plecaku bez problemu. Jedynie z kaskiem Roch miał problem, ale to dlatego, że nie chciał nadwyrężać plecaka (bo jest fajny i nie chciał go rozwalić). Na pewno udałoby się go schować, ale Roch tak zaprzyjaźnił się ze swoim plecakiem, że nie chciał go aż tak męczyć. Poza tym miejsce kasku jest na głowie.

Dla tych, którzy nie wożą bidonów w koszykach jest miejsce w plecaku na bukłak. Kieszeń najbliżej pleców, sprytnie schowana pod osłoną szelek zapewnia dodatkowe miejsce na spory worek z napojem.

Podsumowanie


Tę część recenzji, podobnie jak poprzednie, piszę się zawsze z największą przyjemnością. Nie dlatego, że wyrobił się limit, czy odhaczyło się kolejną pozycję na liście, a dlatego, że używanie produktów XLC to przyjemność sama w sobie. Nie inaczej jest z opisywanym plecakiem BA-S48, który sam w sobie jest ideałem, który Roch poszukiwał od długiego czasu. Roch używa plecaka codziennie, zabiera go do pracy, do sklepu. Traktuje go tak samo jak kobiet torebkę. Ma w nim wszystko, a nawet więcej tylko boi się włożyć głęboko rękę.

Plecak był już z Rochem, w górach, na rowerze i codziennie jeździ z nim do pracy. Jeśli szukacie solidnego plecaka na rower, który bez problemu sprawdzi się w górach, nad morzem czy w pracy to XLC BA-S48 jest ideałem. I mało jest rzeczy, którymi Roch tak się jara, ale ten plecak naprawdę ma moc i potencjał.

Tymczasem Roch zabiera plecak i jedzie dalej:


Artykuł powstał przy współpracy z rowertour.com - sklep rowerowy online i XLC parts

środa, 11 marca 2020

Trochę się Roch poobijał

Tym razem to nie będzie notka z przymrużeniem oka, o tym że Roch poszedł pojeździć, coś tam zobaczył, a przy okazji porobił kilka zdjęć na swoje social media. Będzie całkiem poważnie o jednej, ale najważniejszej, rzeczy jaką każdy posiada. To jest głowa. Głowę ma się jedną, jak zrobi się jej krzywdę to albo staje się warzywem, albo powrót do zdrowia zajmuje sporo czasu i wcale nie ma gwarancji, że całość będzie działała tak jak przed urazem.

Dlaczego Roch o tym pisze? Ano dlatego, że w niedzielę został potrącony przez samochód, który wyjeżdżał z bramy i nie zachował szczególnej ostrożności. Roch wpadł na maskę, zsunął się z niej i przywalił głową w kostkę brukową. Przy okazji zgarnął też Żonkę, która jechała obok niego, ale miała więcej szczęścia. Gdyby nie kask, który Roch miał na głowie zapewne leżałby teraz w szpitalu z wstrząśnieniem mózgu albo czymś innym.

Na szczęście skończyło się na poobijanym barku, rozbitym kolanie i opuchniętym piszczelu i jednym dniu wolnym od pracy. No i kask pękł, ale to właśnie jego zadanie. Każdemu się wydaje, że kask to ma ładnie wyglądać, dobrze wentylować, ale tak naprawdę kask ma jedno zadanie. Ma przyjąć na siebie całą energię uderzenia i - jeśli to konieczne - ma pęknąć. Jeśli dzięki temu głowa, zdrowie albo i życie zostaną ocalone to jest to naprawdę znikoma cena.

I pamiętajcie: jeśli rower to tylko w kasku. Dobrze dopasowanym, dobrze wyregulowanym i dobrze założonym. Tylko wtedy mamy pewność, że w razie wypadku spełni on swoje zadanie. Rocha kask swoje zadanie spełnił, przeszedł do historii jako bohater.


R.I.P Kasku.

piątek, 6 marca 2020

Dużo, dużo pracy

Znowu stało się to co - prawie - zawsze się dzieje, jak Roch wpada w wir zajęć. Zapomina o notkach, chociaż pedałuje co weekend. Przyjeżdża i zajmuje się czymś innym. Na swoje usprawiedliwienie ma to, że w ostatnim czasie sporo się u niego dzieje. Do współpracy i testów różnych fajnych rowerowych rzeczy doszła jeszcze obsługa informatyczna jednego z ulubionych gabinetów lekarskich i Roch nie ma czasu, ale powoli wychodzi na prostą.

Co prawda przed nim jeszcze kilka dni pracy nad przeniesieniem pacjentów do nowego systemu, ale jak tylko ogarnie to, zabiera się opisywanie ostatniego prezentu od rowertour.com, czyli plecaka. Nie ma co robić z tego tajemnicy. Od kilkunastu dni Roch jest szczęśliwym posiadaczem plecaka, który w założeniu jest rowerowy, ale doskonale sprawdza się jako plecak do pracy, w którym można nosić krokiety na obiad. Jako plecak górski doskonale spisywał się w Istebnej podczas pożegnalnego wypadu na narty.

Więcej, dużo więcej, Roch napisze w tekście o nim, który prawdopodobnie będzie w okolicach połowy miesiąca. Najbliższe rowery będą bez śladu ponieważ Garmin Rocha pojechał do serwisu. Jednak ratuje go czujnik prędkości, który może być autonomicznym urządzeniem do pomiaru dystansu.

I oczywiście statystyki - tutaj trochę trzeba poczekać bowiem zmieni się ich forma. Nie będą już obrazki, a raczej wykresy, ale nad tym Roch też musi popracować. Jednak kolejka zajęć Rocha jest jasna i będzie się jej trzymał, bo jak rozgrzebie za dużo to później niczego nie skończy. Weekend już puka do drzwi, więc trzeba będzie wsiąść na rower i trochę popedałować. Na pewno w stronę Blachowni bo Roch odkrył tam hamburgery, takie jak kiedyś jadł na dworcach autobusowych.

O takie:

Roch pozdrawia Czytelników.