środa, 30 września 2009
W kawałku szkła
Roch postanowił przetestować obiektyw po tym jak czyścił go i pucował żeby pozbyć się niechcianego odcisku palca, który dodatkowo rozmazał się i nie chciał zejść z Rochowego obiektywu. Na miejsce testów Roch wybrał Dolomity; raz, że jest blisko, a dwa Rochowi nie chciało się nigdzie daleko jechać. Temperatura już jesienna i chyba trzeba będzie kończyć przygodę z rowerem, ale nie z aparatem. Oto kilka efektów wyczyszczonego obiektywu:
Roch pozdrawia Czytelników i przeprasza, że tak krótko, ale czasem trzeba.
Labels:
Oboczności
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
wtorek, 29 września 2009
Wszystko rozkopane
Musiał Roch jechać do Katowic, załatwić jakieś tam sprawy, przy okazji odwiedzić Największe Centrum Handlowe (TM), ale akurat tam nie zabawił długo. “Do” jechało się całkiem przyjemnie, może poza dwoma nowymi fotoradarami, przed którymi Roch testował swoje nowe hamulce, które na szczęście nie zauważyły Rocha, ale innych i owszem, czego Roch był świadkiem.
Gdy już był u celu musiał jakoś wrócić. I tu zaczęły się schody. W radiu mówili, że Katowice są zakorkowane, o czym Roch doskonale wiedział, gdyż stał właśnie w korku, o którym trąbili w radiu. Stał i stał i widział ja ślimaki pokazują mu rogi i śmieją się z niego, bo stał w korku. W końcu udało się wyrwać i ruszyć “pełną parą”, czyli z prędkością 40km/h, bo wszyscy musieli się rozjechać w swoich kierunkach. Kiedy Roch mógł już osiągnąć prędkość przelotową szybko pohamowały go nowe fotoradary, które tylko czekały na Rocha.
Kiedy myślał, że najgorsze ma za sobą utknął w drugim korku, prawie pod domem. Czuł się jakby lizał loda przez szybę i nie było szans na szybkie wyjechanie z kolejnego zatoru drogowego. Nie wytrzymując tego Roch zawrócił i nadłożył drogi żeby utknąć w kolejnym korku, ale dużo krótszym. Szybko się udało wyjechać i już po chwili Roch był w domu.
Wszędzie coś się buduje lub remontuje, czego skutkiem był kosmiczny czas powrotu; 30km w 1 godz. 30 min, ale było warto, bo to co Roch przywiózł z Katowic, w połączeniu z tym co Roch ma w skarbonce wystarczy na drugi obiektyw. Dłuższy, żeby samoloty ładnie wyglądały.
Roch pozdrawia Czytelników.
Gdy już był u celu musiał jakoś wrócić. I tu zaczęły się schody. W radiu mówili, że Katowice są zakorkowane, o czym Roch doskonale wiedział, gdyż stał właśnie w korku, o którym trąbili w radiu. Stał i stał i widział ja ślimaki pokazują mu rogi i śmieją się z niego, bo stał w korku. W końcu udało się wyrwać i ruszyć “pełną parą”, czyli z prędkością 40km/h, bo wszyscy musieli się rozjechać w swoich kierunkach. Kiedy Roch mógł już osiągnąć prędkość przelotową szybko pohamowały go nowe fotoradary, które tylko czekały na Rocha.
Kiedy myślał, że najgorsze ma za sobą utknął w drugim korku, prawie pod domem. Czuł się jakby lizał loda przez szybę i nie było szans na szybkie wyjechanie z kolejnego zatoru drogowego. Nie wytrzymując tego Roch zawrócił i nadłożył drogi żeby utknąć w kolejnym korku, ale dużo krótszym. Szybko się udało wyjechać i już po chwili Roch był w domu.
Wszędzie coś się buduje lub remontuje, czego skutkiem był kosmiczny czas powrotu; 30km w 1 godz. 30 min, ale było warto, bo to co Roch przywiózł z Katowic, w połączeniu z tym co Roch ma w skarbonce wystarczy na drugi obiektyw. Dłuższy, żeby samoloty ładnie wyglądały.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Oboczności
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
poniedziałek, 28 września 2009
Pucu! Pucu! Chlastu! Chlastu! Nie mam rączek jedenastu
Nadszedł ten dzień, który nadejść musiał, czyli dzień, w którym Roch pobrudził obiektyw, a dodatkowo rozmazał to po całym szkle. Początkowo Roch – będąc w stanie przedzawałowym – myślał, że “do już jest koniec, nie ma już nic”, ale po wizycie w zaprzyjaźnionym sklepie foto okazało się, że nie ma tak źle. Roch kupił zestaw do czyszczenia i poszedł do domu rozprawić z okropnością, jaka zagościła się na Rochowym obiektywie.
W domu Roch wyjął aparat i trzęsącymi się rękami rozpoczął nakładanie płynu na szkło. Kiedy już wszystko odparowało Roch złapał za szmatkę i wytarł to co zostało. Szkło jest czyste, a Roch jakoś przeżył pierwsze w życiu czyszczenie obiektywu. Wcale nie było tak źle, ale zawsze pierwszemu razowi towarzyszy niepewność i spocone dłonie, a potem to już “byle do przodu”.
Teraz pozostaje przetestować szkło, ale to jutro. Z tego wszystkiego Roch zapomniał o pójściu na rower, a pogoda jeszcze zachęcała na pedałowanie.
Roch pozdrawia Czytelników.
W domu Roch wyjął aparat i trzęsącymi się rękami rozpoczął nakładanie płynu na szkło. Kiedy już wszystko odparowało Roch złapał za szmatkę i wytarł to co zostało. Szkło jest czyste, a Roch jakoś przeżył pierwsze w życiu czyszczenie obiektywu. Wcale nie było tak źle, ale zawsze pierwszemu razowi towarzyszy niepewność i spocone dłonie, a potem to już “byle do przodu”.
Teraz pozostaje przetestować szkło, ale to jutro. Z tego wszystkiego Roch zapomniał o pójściu na rower, a pogoda jeszcze zachęcała na pedałowanie.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Oboczności
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
niedziela, 27 września 2009
W poszukiwaniu jesieni
Roch, przy niedzieli, wybrał się na poszukiwania jesieni. Jako cel poszukiwań wybrał Repty, bo tam jest dużo drzew, a więc i większe szanse na znalezienie pierwszych oznak nadejścia Pani Jesieni, o której w telewizji mówią coraz więcej i coraz częściej. Pomijając sporą ilość ludzi, którzy – widocznie podążając za Rochem – szukali jesieni, nie było większych oznak jesieni.
Drzewa nadal zielone, choć liści jakby mniej, trawa też jest zielona, a więc można powiedzieć, że Roch nie znalazł jesieni choć szukał w największych możliwych krzakach. W końcu zrezygnowany usiadł na ławce, celem odpoczynku, i obok niego spadł “pierwszy jesienny liść”, którego Roch tak wyczekiwał.
Niedziela, jak zawsze, upłynęła pod znakiem rozleniwienia i permanentnego “nie chce mi się”. Na zakończenie zdjęcie jesiennego liścia, który odpoczywał był obok Rocha.
Drzewa nadal zielone, choć liści jakby mniej, trawa też jest zielona, a więc można powiedzieć, że Roch nie znalazł jesieni choć szukał w największych możliwych krzakach. W końcu zrezygnowany usiadł na ławce, celem odpoczynku, i obok niego spadł “pierwszy jesienny liść”, którego Roch tak wyczekiwał.
Niedziela, jak zawsze, upłynęła pod znakiem rozleniwienia i permanentnego “nie chce mi się”. Na zakończenie zdjęcie jesiennego liścia, który odpoczywał był obok Rocha.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Repty
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
sobota, 26 września 2009
Ostatnie ciepłe dni
We wszystkich serwisach pogodowych, które Roch obserwuje, pojawiła się informacja, że to ostatni taki ciepły weekend, a od poniedziałku ma się pogorszyć pogoda. “Tak nie może być” zakrzyknął Roch i zaczął bojkot tych serwisów, które złowieszczą, a to dlatego, że na dniach ma pojawić się Patrouille de France na lotnisku w Pyrzowicach celem dotankowania swoich stalowych ptaków.
Takiej okazji Roch nie może przepuścić i jak tylko informację o przylocie PdF się potwierdzą Roch pojawi się na lotnisku i będzie wyczekiwał ośmiu Alpha Jet’ów w trójkolorowych barwach. Może nawet uda się wejść na płytę, ale o to na razie jest sfera marzeń Rocha.
Dziś Roch dał sobie spokój z lotniskiem i przewiózł się rekreacyjnie po Świerklańcu i Piekarach Śląskich. Po niebie nic nie latało więc Roch dobrze zrobił, że nie jechał do Pyrzowic, bo i tak nie złapałby żadnego samolotu. Po powrocie do domu Roch zaczął śledzić informacje o spodziewanym przylocie PdF do Pyrzowic. Na sierpniowe międzylądowanie Roch nie załapał się, a było warto. Ktoś życzliwy nakręcił film:
Roch pozdrawia Czytelników.
Takiej okazji Roch nie może przepuścić i jak tylko informację o przylocie PdF się potwierdzą Roch pojawi się na lotnisku i będzie wyczekiwał ośmiu Alpha Jet’ów w trójkolorowych barwach. Może nawet uda się wejść na płytę, ale o to na razie jest sfera marzeń Rocha.
Dziś Roch dał sobie spokój z lotniskiem i przewiózł się rekreacyjnie po Świerklańcu i Piekarach Śląskich. Po niebie nic nie latało więc Roch dobrze zrobił, że nie jechał do Pyrzowic, bo i tak nie złapałby żadnego samolotu. Po powrocie do domu Roch zaczął śledzić informacje o spodziewanym przylocie PdF do Pyrzowic. Na sierpniowe międzylądowanie Roch nie załapał się, a było warto. Ktoś życzliwy nakręcił film:
Labels:
Multimedia,
Nowe Chechło,
Piekary Śląskie,
Świerklaniec
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
czwartek, 24 września 2009
Pogodowe pogorszenie
Jeszcze jesień na dobre nie zadomowiła się u nas, a już popsuła pogodę. Na dziś Roch planował wypad na lotnisko szczególnie, że wczoraj nic nie lądowało i nie startowało, jakaś przerwa na batona albo coś innego spowodowało to, że na płycie była pustka, na niebie była pustka i w okolicy była pustka. Jak nie ma samolotów to przed Rochem i jego obiektywem jest pusto.
Po powrocie do domu Rochowi nic się nie chciało robić; zaległ zatem na łóżku i tak już dociągnął do wieczora. Dziś, od rana, zanosiło się na deszcz, a tym samym nie było szans na wypad na lotnisko. Popołudniu, zgodnie z zapowiedziami, zaczęło lekko padać więc Roch zajął się dalszą przeróbką, a właściwie już składaniem, zasilacza. Wlutował jakieś druciki, wylutował inne i odłożył zasilacz na bok, bo Rochowi odechciało się i zostawił sobie robotę na jutro, o ile pogoda się nie poprawi i Roch nie będzie na lotnisku.
Roch pozdrawia Czytelników.
Po powrocie do domu Rochowi nic się nie chciało robić; zaległ zatem na łóżku i tak już dociągnął do wieczora. Dziś, od rana, zanosiło się na deszcz, a tym samym nie było szans na wypad na lotnisko. Popołudniu, zgodnie z zapowiedziami, zaczęło lekko padać więc Roch zajął się dalszą przeróbką, a właściwie już składaniem, zasilacza. Wlutował jakieś druciki, wylutował inne i odłożył zasilacz na bok, bo Rochowi odechciało się i zostawił sobie robotę na jutro, o ile pogoda się nie poprawi i Roch nie będzie na lotnisku.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Elektronika
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
wtorek, 22 września 2009
Dzień odpoczynku
Żeby znowu nie marudzić, że Roch opdał z sił postanowił był on odpuścić sobie dzień jeżdżenia żeby zachować resztkę sił koniec tygodnia. Roch bowiem planuje kolejną wycieczkę na lotnisko żeby polować na samoloty, ale już wie, że będzie to samotna podróż, bo jakiś nikt chętny się nie zgłosił. Trudno, Roch będzie sam wypatrywał nadlatujących samolotów.
Dziś Roch podjechał tylko do Koyocika i wrócił do domu, choć początkowy plan obejmował Radzionków i Dolomity, ale odechciało się Rochowi i szybko wrócił do domu, gdzie kończył lutowanie kabelków do zasilacza, który trochę zebrał na sobie kurzu. Roch przyznaje się, że trochę o nim zapomniał, ale rower, aparat, lotnisko i inne sprawy, którymi Roch ma zawaloną głowę spowodowały, że nie było już miejsca na zasilacz.
Tak, czy inaczej jutro już środa, a potem już tylko kierunek lotnisko, o ile pogoda oczywiście pozwoli.
Roch pozdrawia Czytelników.
Dziś Roch podjechał tylko do Koyocika i wrócił do domu, choć początkowy plan obejmował Radzionków i Dolomity, ale odechciało się Rochowi i szybko wrócił do domu, gdzie kończył lutowanie kabelków do zasilacza, który trochę zebrał na sobie kurzu. Roch przyznaje się, że trochę o nim zapomniał, ale rower, aparat, lotnisko i inne sprawy, którymi Roch ma zawaloną głowę spowodowały, że nie było już miejsca na zasilacz.
Tak, czy inaczej jutro już środa, a potem już tylko kierunek lotnisko, o ile pogoda oczywiście pozwoli.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Leniwiec
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
poniedziałek, 21 września 2009
Efekt wyjeżdżenia
Ponownie Roch odczuł skutki swoich weekendowych wojaży. Nie dość, że nogi trochę bolały, to jeszcze ochota na jeżdżenie przeszła. Nawet bogaty rozkład przylotów i odlotów nie skusił Rocha na wejście na rower. Jedyne do czego zmusił się to przejażdżka do Świerklańca, ale tempo jazdy było żenująco niskie.
Po dojechaniu do celu stwierdził, że nie było warto, bo nie ma nikogo więc szybko wrócił do domu. Szybko, czyli w tempie 20km/h, co było chyba najgorszym wynikiem w tym roku. Takie są skutki codziennego dojeżdżania na lotnisko. Teraz Roch musi odpocząć, aby od czwartku zacząć wizytować lotnisko.
Roch pozdrawia Czytelników.
Po dojechaniu do celu stwierdził, że nie było warto, bo nie ma nikogo więc szybko wrócił do domu. Szybko, czyli w tempie 20km/h, co było chyba najgorszym wynikiem w tym roku. Takie są skutki codziennego dojeżdżania na lotnisko. Teraz Roch musi odpocząć, aby od czwartku zacząć wizytować lotnisko.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Nowe Chechło,
Świerklaniec
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
niedziela, 20 września 2009
Weekend na lotnisku - dzień trzeci.
Plan na niedzielę był prosty; szybko zjeść obiad, jeszcze szybciej się ubrać i pojechać na lotnisko, ale okazało się, że nadarzyła się niepodziewana okazja na spotkanie z Koyocikiem i jego Szanowną Żoną, a w dodatku Roch mógł "focić" z panią Koyocikową, co było dziką przyjemnością, bo w końcu mógł zobaczyć jak to robi się profesjonalnie.
Zamiast na lotnisko Roch pojechał do zatopionej kopalni i tam już został. Co prawda był już tam w zimie, ale to nie to samo co prawie jesienną porą. Nie te kolory, nie to niebo i nie ten klimat. Roch pstrykał, a kątem oka spoglądał na swoją panią Guru, czyli chyba Górkę. Potem większe jeziorko, kilka robali i na koniec ważka, na którą Roch uwziął się i nie chciał jej odpuścić.
Na zakończenie wypadu Roch został zaproszony na pierogi i poczuł się jak w Mirowie, choć nie musiał tam jechać. Na zakończenie Koyocik i Roch zepsuli wyświetlacz w samochodzie, ale metodą prób i błędów udało się przywrócić wyświetlaczowi życie.
Później czekała Rocha droga powrotna, która nie należała do najprzyjemniejszych z racji tego, że Roch zaliczył dwa obiady, a w dodatku rozleniwił się i nogi nie chciały go słuchać, ale warto było. Niedziela spędzona z Przyjaciółmi, w fajnych miejscach, a na zakończenie odrobinka elektroniki, czyli połączenie przyjemnego z przyjemnym.
Oby jak najwięcej takich niedziel!
Na zakończenie skromna galeria z dzisiejszego wypadu, zdjęcia w wykonaniu Rocha na średnio-niskim poziomie (eh, ta skromność), ale coś tam wypstrykał:
Gdyby nie chciało działać to można kliknąć w link.
Roch pozdrawia i Koyocików i Czytelników.
Zamiast na lotnisko Roch pojechał do zatopionej kopalni i tam już został. Co prawda był już tam w zimie, ale to nie to samo co prawie jesienną porą. Nie te kolory, nie to niebo i nie ten klimat. Roch pstrykał, a kątem oka spoglądał na swoją panią Guru, czyli chyba Górkę. Potem większe jeziorko, kilka robali i na koniec ważka, na którą Roch uwziął się i nie chciał jej odpuścić.
Na zakończenie wypadu Roch został zaproszony na pierogi i poczuł się jak w Mirowie, choć nie musiał tam jechać. Na zakończenie Koyocik i Roch zepsuli wyświetlacz w samochodzie, ale metodą prób i błędów udało się przywrócić wyświetlaczowi życie.
Później czekała Rocha droga powrotna, która nie należała do najprzyjemniejszych z racji tego, że Roch zaliczył dwa obiady, a w dodatku rozleniwił się i nogi nie chciały go słuchać, ale warto było. Niedziela spędzona z Przyjaciółmi, w fajnych miejscach, a na zakończenie odrobinka elektroniki, czyli połączenie przyjemnego z przyjemnym.
Oby jak najwięcej takich niedziel!
Na zakończenie skromna galeria z dzisiejszego wypadu, zdjęcia w wykonaniu Rocha na średnio-niskim poziomie (eh, ta skromność), ale coś tam wypstrykał:
Gdyby nie chciało działać to można kliknąć w link.
Roch pozdrawia i Koyocików i Czytelników.
Labels:
Nowy Album,
Zatopiona kopalnia
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
sobota, 19 września 2009
Weekend na lotnisku - dzień drugi.
W naturze musi być równowaga dlatego wszystko ma swoje przeciwności, dzień ma noc, słońce ma księżyc, plus ma minus, zenit ma nadir, przypływ ma odpływ, przyloty mają odloty. I właśnie tego ostatniego doświadczył dziś Roch. Planując drugi wypad na lotnisko spisał godziny przylotów i odlotów, tak aby nie dać się zaskoczyć. Wiatr znowu sprzyjał lądowaniom, ale jakoś nic nie chciało "usiąść" na 27.
Co gorsze zebrało się sporo gapiów w swoich super samochodach, które zostały zaparkowane tak, że jakiekolwiek zdjęcie kończyło się kolekcją samochodów i tłumem ludzi pod płotem. Roch zaczął wątpić w to, czy cokolwiek dziś "ustrzeli", a nawet gdyby to i tak trzeba kadrować żeby pozbyć się zakłóceń samochodowych.
W końcu, po godzinie narzekań Roch spakował się i pojechał do domu, bo nie było co stać i oglądać jak pod płotem stoi sznur samochodów. Drugi dzień nie należy do zbyt udanych, ale tak to już jest i równowaga w naturze musi być zachowana. Jutro trzeci dzień i miłe spotkanie w planach, ale o tym jutro.
Roch pozdrawia Czytelników.
Co gorsze zebrało się sporo gapiów w swoich super samochodach, które zostały zaparkowane tak, że jakiekolwiek zdjęcie kończyło się kolekcją samochodów i tłumem ludzi pod płotem. Roch zaczął wątpić w to, czy cokolwiek dziś "ustrzeli", a nawet gdyby to i tak trzeba kadrować żeby pozbyć się zakłóceń samochodowych.
W końcu, po godzinie narzekań Roch spakował się i pojechał do domu, bo nie było co stać i oglądać jak pod płotem stoi sznur samochodów. Drugi dzień nie należy do zbyt udanych, ale tak to już jest i równowaga w naturze musi być zachowana. Jutro trzeci dzień i miłe spotkanie w planach, ale o tym jutro.
Roch pozdrawia Czytelników.
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
piątek, 18 września 2009
Weekend na lotnisku - dzień pierwszy.
Pierwszy dzień weekendu dla Rocha oznaczał tylko jedno: Lotnisko! W domu Roch popędzał wszystkich i wszystko żeby tylko być już na lotnisku. W końcu o 1400 był już spakowany, ale nie było żadnego chętnego, z którym Roch mógłby wspólnie pedałować "na samoloty". Jakoś specjalnie się tym nie przejął, ale znowu całą drogę gadał sam z sobą, o wszystkim, o czym tylko mógł z sobą rozmawiać. W końcu Rochowi znudziło się towarzystwo Rocha i resztę drogi milczał.
Na lotnisku nikogo nie było, a więc nikt Rochowi nie będzie właził w kadr. Rozpakował się, wyjął aparat, picie i miał prawie piknik. Szczęście mu dopisało i wiatr miał w od lotniska, czyli lądowanie było na 09, a start na 27. Jako, że start jest mniej, choć tylko odrobinę, pasjonujący Roch cieszył się jak małpa w kąpieli. Spojrzał na tablę przylotów i odlotów, którą wcześniej wydrukował i już widział co i o której godzinie będzie lądowało. Nie było tego wiele, ale na początek zawsze coś.
Siedział na miedzy bite dwie godziny i czekał, aż w końcu zjechali się gapowicze, zaparkowali samochody pod bramą i wszystko się posypało, ale Roch miał już sporo zdjęć i mógł spokojnie powiedzieć "do jutra" i wrócić do domu. Pierwszy - z trzech, o ile pogoda pozwoli - wypad się udał. Coś lądowało, coś startowało i na szczęście nic nie spadło.
Oczywiście można zobaczyć część zdjęć:
Gdyby nie działało to można kliknąć w link.
Roch pozdrawia Czytelników.
Na lotnisku nikogo nie było, a więc nikt Rochowi nie będzie właził w kadr. Rozpakował się, wyjął aparat, picie i miał prawie piknik. Szczęście mu dopisało i wiatr miał w od lotniska, czyli lądowanie było na 09, a start na 27. Jako, że start jest mniej, choć tylko odrobinę, pasjonujący Roch cieszył się jak małpa w kąpieli. Spojrzał na tablę przylotów i odlotów, którą wcześniej wydrukował i już widział co i o której godzinie będzie lądowało. Nie było tego wiele, ale na początek zawsze coś.
Siedział na miedzy bite dwie godziny i czekał, aż w końcu zjechali się gapowicze, zaparkowali samochody pod bramą i wszystko się posypało, ale Roch miał już sporo zdjęć i mógł spokojnie powiedzieć "do jutra" i wrócić do domu. Pierwszy - z trzech, o ile pogoda pozwoli - wypad się udał. Coś lądowało, coś startowało i na szczęście nic nie spadło.
Oczywiście można zobaczyć część zdjęć:
Gdyby nie działało to można kliknąć w link.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Nowe Chechło,
Nowy Album,
Ożarowice,
Pyrzowice,
Tąpkowice,
Zendek
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
środa, 16 września 2009
Co tam tyły, ważny front!
Roch, po dwóch dniach spędzonych na rowerze, postanowił odpocząć i zrobić kolejny mały krok w kierunku złożenia swojego własnego zasilacza laboratoryjnego. Początkowo niechętnie zabierał się do tego, ale w końcu nabrał ochoty do wiercenia dziesięciu ostatnich dziur. Po godzinie, drapania, skrobania, gumowania wstępny zarys był gotowy, pozostało wyjąć wiertarkę i przejść do praktycznej części.
Po półgodziny otwory były gotowe i złącza siedziały na swoich miejscach. Ktoś mógłby się zapytać, dlaczego wyszło mało precyzyjnie, ale Rochowi omskło się wiertło no i poszło bokiem, ale ogólnie wyszło prosto, drobne niedociągnięcia "podciągnie" się napisami.
Front - jak i tył - jest gotowy. Teraz trzeba wszystko połączyć i włączyć, co może być o tyle trudne, że Roch boi się skutków zwarcia, które może powstać po włączeniu przycisku "power".
W najbliższym czasie Roch planuje udać się na lotnisko, więc jeśli ktoś miałby ochotę to Roch zaprasza. Pobyt dłuższy, ze zdjęciami, na polance, czyli "full wypas".
Roch pozdrawia Czytelników.
Po półgodziny otwory były gotowe i złącza siedziały na swoich miejscach. Ktoś mógłby się zapytać, dlaczego wyszło mało precyzyjnie, ale Rochowi omskło się wiertło no i poszło bokiem, ale ogólnie wyszło prosto, drobne niedociągnięcia "podciągnie" się napisami.
Front - jak i tył - jest gotowy. Teraz trzeba wszystko połączyć i włączyć, co może być o tyle trudne, że Roch boi się skutków zwarcia, które może powstać po włączeniu przycisku "power".
W najbliższym czasie Roch planuje udać się na lotnisko, więc jeśli ktoś miałby ochotę to Roch zaprasza. Pobyt dłuższy, ze zdjęciami, na polance, czyli "full wypas".
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Elektronika,
Oboczności
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
wtorek, 15 września 2009
Małe szaleństwo Rocha
Początkowo Roch chciał siedzieć w domu i działać przy zasilaczu, który ostatnio zebrał na sobie trochę kurzu jednak w końcu poszedł na rower, bo trzeba wykorzystać ostatnie dni ciepła, choć prognozy pogody są optymistyczne, co Rocha cieszy, bo jeszcze kilka razy chciałby odwiedzić lotnisko i w końcu "pstryknąć" kilka zdjęć.
Na rowerze pedałowa to tu, to tam, jakoś bez celu, aż w końcu wymyślił żeby sprawdzić ile czasu potrzeba żeby dojechać na lotnisko. Okazuje się, że licząc jedną pomyłkę nawigacyjną, Roch potrzebuje 45 minut, aby dotrzeć na lotnisko, czyli wynik wcale nie taki zły szczególnie, że prędkość średnia oscylowała w granicach 26km/h. Po przejechaniu 40km prędkość nadal nie spadła poniżej 26km/h, a czas jazdy to 1 godz. 30 min.
Dlaczego Roch to pisze? Bo w tym roku takie parametry wycieczki raczej nie są szczególnie częste, żeby nie napisać, że to pierwsze takie "szaleństwo" w tym roku. Lepiej późno niż wcale, ale to chyba zbyt późno.
Roch pozdrawia Czytelników.
Na rowerze pedałowa to tu, to tam, jakoś bez celu, aż w końcu wymyślił żeby sprawdzić ile czasu potrzeba żeby dojechać na lotnisko. Okazuje się, że licząc jedną pomyłkę nawigacyjną, Roch potrzebuje 45 minut, aby dotrzeć na lotnisko, czyli wynik wcale nie taki zły szczególnie, że prędkość średnia oscylowała w granicach 26km/h. Po przejechaniu 40km prędkość nadal nie spadła poniżej 26km/h, a czas jazdy to 1 godz. 30 min.
Dlaczego Roch to pisze? Bo w tym roku takie parametry wycieczki raczej nie są szczególnie częste, żeby nie napisać, że to pierwsze takie "szaleństwo" w tym roku. Lepiej późno niż wcale, ale to chyba zbyt późno.
Roch pozdrawia Czytelników.
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
poniedziałek, 14 września 2009
Zdjęciowo
Kolejny raz Rochowy rower pełnił funkcję środka dojazdowego do miejsca, w którym Roch chciał zrobić jakieś zdjęcia, niekonieczne ładne. Początkowo chciał pojechać na lotnisko, ale w końcu zachmurzenie i nienachalne ciepło spowodowały, że Roch pojechał do Świerklańca i tam już został. Spoglądał co chwilę w niebo, czy trzeba uciekać do domu, czy jeszcze można posiedzieć.
W pewnym momencie wyszło nawet słońce, ale nie na długo i znowu zrobiło się zimno. Roch, w koszulce będąc, stwierdził, że to już jesień i koszulka raczej odpada jako jedyne okrycie. Trzeba zacząć się cieplej ubierać, bo jesień nadeszła. Choć niektórzy twierdzą, że lato powróci, ale czy wyższa temperatura nadjedzie razem z nim?
Roch pozdrawia Czytelników.
W pewnym momencie wyszło nawet słońce, ale nie na długo i znowu zrobiło się zimno. Roch, w koszulce będąc, stwierdził, że to już jesień i koszulka raczej odpada jako jedyne okrycie. Trzeba zacząć się cieplej ubierać, bo jesień nadeszła. Choć niektórzy twierdzą, że lato powróci, ale czy wyższa temperatura nadjedzie razem z nim?
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Świerklaniec
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
niedziela, 13 września 2009
Dookoła lotniska. W końcu!
Tak się złożyło, że Roch na poważnie zaraził się samolotami, zdjęciami i całej tej lotniczej otoczce. Co prawda fundusze na "dłuższy" obiektyw dopiero się zbierają, ale zdjęcia już można robić i Roch konsekwentnie to uskutecznia, o ile akurat ma przy sobie aparat, a dziś - pech chciał - nie miał. Ale po kolei.
Na pewnym forum Roch ogłosił się, że szuka przewodnika, który pokaże mu najciekawsze miejsca do obserwacji startujących samolotów. Jednak na początek trzeba było poznać fachową terminologię:
- "Teraz jesteśmy na podejściu na 09" - Powiedział Przewodnik.
- "Aaa" - Jęknął Roch.
Potem objechali lotnisko dookoła, co wcale nie było takie łatwe, bo końca płota nie było widać. W końcu udało się objechać lotnisko i Roch zobaczył lotnisko z drugiej strony. Przewodnik powiedział:
- "Teraz jesteśmy na podejściu na 27" - Usłyszał Roch.
- "Aaa" - Jęknął Roch.
Okazuje się, że z drugiej strony, tfu "na podejściu na 27" jest dużo lepsza widoczność, a nawet polanka, na której można się rozłożyć. Potem jeszcze tylko mało legalna, choć nadal zza płotu, wizyta w okolicach płyty i powrót do domu. W miedzy czasie jeszcze Roch zobaczył wspaniale zachowanego MIG-21 i w tym momencie zaczął żałować, że nie wziął aparatu, ale przynajmniej jest motywacja do powrotu w to miejsce.
Kilometrów wyszło 60, co jest dodatkowym plusem jeżdżenia na lotnisko. Może na tygodniu uda się wyskoczyć, o ile pogoda pozwoli, i złapać tego samolota.
Roch pozdrawia Czytelników.
Na pewnym forum Roch ogłosił się, że szuka przewodnika, który pokaże mu najciekawsze miejsca do obserwacji startujących samolotów. Jednak na początek trzeba było poznać fachową terminologię:
- "Teraz jesteśmy na podejściu na 09" - Powiedział Przewodnik.
- "Aaa" - Jęknął Roch.
Potem objechali lotnisko dookoła, co wcale nie było takie łatwe, bo końca płota nie było widać. W końcu udało się objechać lotnisko i Roch zobaczył lotnisko z drugiej strony. Przewodnik powiedział:
- "Teraz jesteśmy na podejściu na 27" - Usłyszał Roch.
- "Aaa" - Jęknął Roch.
Okazuje się, że z drugiej strony, tfu "na podejściu na 27" jest dużo lepsza widoczność, a nawet polanka, na której można się rozłożyć. Potem jeszcze tylko mało legalna, choć nadal zza płotu, wizyta w okolicach płyty i powrót do domu. W miedzy czasie jeszcze Roch zobaczył wspaniale zachowanego MIG-21 i w tym momencie zaczął żałować, że nie wziął aparatu, ale przynajmniej jest motywacja do powrotu w to miejsce.
Kilometrów wyszło 60, co jest dodatkowym plusem jeżdżenia na lotnisko. Może na tygodniu uda się wyskoczyć, o ile pogoda pozwoli, i złapać tego samolota.
Roch pozdrawia Czytelników.
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
piątek, 11 września 2009
Buuuuurza
Początkowo nic nie zapowiadało, że nad Rocha mieściną przejdzie nawałnica, owszem było parno i chmurzyło się, ale nic nie wskazywało na to, że będzie aż tak źle. Roch wybrał się na rower, ale nie oddalał się od domu, bo nie było wiadomo kiedy zacznie padać. Jednak Roch nie odczekał się deszczu i suchy wrócił do domu gdzie zajął się "rżnięciem", czyli dalszą przeróbką zasilacza.
Dziś udało zakończyć się tylną ściankę, która musiała udźwignąć wiatrak, złącze zasilania i wyłącznik główny. Wszystko się zmieściło, choć nie obyło się bez wpadek, bo nagle zrobiło się ciasno i Roch ma zagwózdkę, którą nie łatwo będzie rozwiązać, ale "coś się wymyśli".
Miał Roch wyciąć jeszcze przedni panel, ale już mu się nie chciało, szczególnie, że w końcu rozszalała się burza, zaczęło padać i zrobił się ciemno. Przedni panel został odłożony do jutra.
Na szczęście burza ustała i Internet powrócił, a więc Roch zasiadł przed komputerem i zaczął, w pocie czoła, komponować dzisiejszą notkę. Jak wyszło to już oceńcie sami.
Roch pozdrawia Czytelników.
Dziś udało zakończyć się tylną ściankę, która musiała udźwignąć wiatrak, złącze zasilania i wyłącznik główny. Wszystko się zmieściło, choć nie obyło się bez wpadek, bo nagle zrobiło się ciasno i Roch ma zagwózdkę, którą nie łatwo będzie rozwiązać, ale "coś się wymyśli".
Miał Roch wyciąć jeszcze przedni panel, ale już mu się nie chciało, szczególnie, że w końcu rozszalała się burza, zaczęło padać i zrobił się ciemno. Przedni panel został odłożony do jutra.
Na szczęście burza ustała i Internet powrócił, a więc Roch zasiadł przed komputerem i zaczął, w pocie czoła, komponować dzisiejszą notkę. Jak wyszło to już oceńcie sami.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Elektronika
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
czwartek, 10 września 2009
Nieszczęsna szafka
Z powodu braku miejsca Roch zapragnął zakupić szafkę, do której mógłby upchnąć walające się po biurku graty, które w większości nie są potrzebne do niczego, ale "może kiedyś się przyda". Dostał cynk, że takie idealne rzucili do pewnego Marketu, a z racji tego, że Roch ostatnie pieniądze zainwestował w gruszkę i płyn do czyszczenia obiektywu nie mógł sobie pozwolić na kultowe szafki ze szwedzkiej firmy.
Po przytarganiu kartonu do domu Roch musiał zmierzyć się ze oporną masą, bo okazało się, że i tak trzeba ją złożyć. Po 1 godz. 45 min Roch był dumny z nowej szafki, która stała przed Rochem i nawet nie przypominała krzywej wieży w Pizie. Zamiast gratów, które miały tam wylądować Roch przeznaczył ją na aparat i inne rzeczy, które gratami nie są, a graty nadal leżą na biurku, ale w końcu coś trzeba z nimi będzie zrobić.
Ubocznym efektem jest miejsce, z którego Roch zrobił skromny warsztacik elektroniczny. Później Roch zapadł w głęboki sen, przez co rower ponownie stał w domu. Gdy wstał nadal nic mu się nie chciało i zasiadł do komputera, ale jutro rower jest obowiązkowy, a może nawet wypad na lotnisko dojdzie do skutku, bo Roch poznał, na razie tylko online, spottersów i już umówił się na spotkanie w Pyrzowicach.
Roch pozdrawia Czytelników.
Po przytarganiu kartonu do domu Roch musiał zmierzyć się ze oporną masą, bo okazało się, że i tak trzeba ją złożyć. Po 1 godz. 45 min Roch był dumny z nowej szafki, która stała przed Rochem i nawet nie przypominała krzywej wieży w Pizie. Zamiast gratów, które miały tam wylądować Roch przeznaczył ją na aparat i inne rzeczy, które gratami nie są, a graty nadal leżą na biurku, ale w końcu coś trzeba z nimi będzie zrobić.
Ubocznym efektem jest miejsce, z którego Roch zrobił skromny warsztacik elektroniczny. Później Roch zapadł w głęboki sen, przez co rower ponownie stał w domu. Gdy wstał nadal nic mu się nie chciało i zasiadł do komputera, ale jutro rower jest obowiązkowy, a może nawet wypad na lotnisko dojdzie do skutku, bo Roch poznał, na razie tylko online, spottersów i już umówił się na spotkanie w Pyrzowicach.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Oboczności
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
środa, 9 września 2009
Dzień zdjęciowy
Roch postanowił, że pojedzie zrobić jakieś zdjęcia. Bojąc się trochę kolejnej dziury bezpiecznie pojechał na Pniowiec i tam już został. Oparł rower o drzewo i kręcił się w bezpiecznej odległości tak, aby ewentualny nowy właściciel Rochowego roweru był w zasięgu ręki, nogi lub tego co Roch miałby pod ręką.
Na szczęście nikogo nie było więc Roch mógł oddać się fotografii, nie myśląc o tym, że rower znika albo zaraz ktoś wlezie w kadr. Pogoda była zacna, ale słońce jeszcze odrobinę za wysoko, a ostatnia lektura Szerokiego Kadru nauczyła Rocha, że najlepsze zdjęcia wychodzą jak słońce wschodzi lub zachodzi. Cóż, kolejne zboczenie i kolejne "zasady" do przyswojenia. Po jakiejś godzince z aparatem Roch wsiadł na rower i wrócił do domu.
W domu miał Roch dalej męczyć zasilacz, ale środa została ogłoszona dniem bez "rżnięcia" i Roch nie dotykał się do zasilacza. We wszystkim trzeba mieć umiar. No może poza rowerem i aparatem.
Roch pozdrawia Czytelników.
Na szczęście nikogo nie było więc Roch mógł oddać się fotografii, nie myśląc o tym, że rower znika albo zaraz ktoś wlezie w kadr. Pogoda była zacna, ale słońce jeszcze odrobinę za wysoko, a ostatnia lektura Szerokiego Kadru nauczyła Rocha, że najlepsze zdjęcia wychodzą jak słońce wschodzi lub zachodzi. Cóż, kolejne zboczenie i kolejne "zasady" do przyswojenia. Po jakiejś godzince z aparatem Roch wsiadł na rower i wrócił do domu.
W domu miał Roch dalej męczyć zasilacz, ale środa została ogłoszona dniem bez "rżnięcia" i Roch nie dotykał się do zasilacza. We wszystkim trzeba mieć umiar. No może poza rowerem i aparatem.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Pniowiec
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
wtorek, 8 września 2009
W końcu w siodle
Roch w końcu pojeździł na rowerze. Poszedł pojeździć, bo w domu zaczęło mu się nudzić, o ile przeróbka zasilacza idzie pełną parą, o tyle poza "rżnięciem" Roch nie ma nic do roboty. Celem były Repty i Dolomity, ale już w połowie drogi poczuł dziwną "miękkość" w tyle. Nie była to wina Rocha, a wina ostrego kawałka szkła, który wbił się w oponę i spowodował owe uczucie "miękkości".
Roch szybko zawrócił, ale dojechał jedynie do zaprzyjaźnionego Adventure, w którym wziął dętkę na kreskę i napompował oponę żeby dotoczyć się do domu. Dziurka okazała się na tyle mała, że Roch dojechał do domu z jakąś tam ilością powietrza w dętce.
Chyba rower obraził się na Rocha, bo ten ostatnio zaniedbywał go i nie poświęcał mu uwagi, a rower lubi Rocha. Roch zresztą też lubi rower. Jutro wymieni dętkę i pojeździ znowu.
Roch pozdrawia Czytelników.
Roch szybko zawrócił, ale dojechał jedynie do zaprzyjaźnionego Adventure, w którym wziął dętkę na kreskę i napompował oponę żeby dotoczyć się do domu. Dziurka okazała się na tyle mała, że Roch dojechał do domu z jakąś tam ilością powietrza w dętce.
Chyba rower obraził się na Rocha, bo ten ostatnio zaniedbywał go i nie poświęcał mu uwagi, a rower lubi Rocha. Roch zresztą też lubi rower. Jutro wymieni dętkę i pojeździ znowu.
Roch pozdrawia Czytelników.
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
poniedziałek, 7 września 2009
Walka z wiatrakami
Przeróbki zasilacza ciąg dalszy; na dzisiaj Roch zaplanował zamocowanie wiatraka, który zapewni chłodny oddech układom scalonym i tranzystorom, które będą się grzały w ciasnej obudowie. Początkowo chciał wszystko zmieścić w środku, ale w efekcie burzy jednego mózgu Roch doszedł do wniosku, że lepiej będzie go zamocować z tyłu obudowy. Dzięki temu zawsze będzie chłodne powietrze, a efektem ubocznym takiego zamocowania jest profesjonalny wygląd. Mała zmiana, a tyle radości. Zdjęć jeszcze Roch nie robił, bo na razie jest to wersja beta, na podkładkach i niezbyt dopieszczona.
Poza cięciem i rżnięciem Roch nic nie robi, rower stoi już trzeci dzień, zebrał na sobie sporą ilość kurzu i zaczął robić za wieszak na klucze. Niestety, dla Rocha, pogoda nie sprzyja, a i nie ma za bardzo z kim jeździć, ale tym drugim Roch niespecjalnie się przejmuje. Z Koyocikiem nieustannie próbują dograć terminy, ale nie jest to takie łatwe, a jak już wszystko wydaje się być dopięte to spadnie deszcz.
Jednak obowiązkowo trzeba zakończyć sezon rowerowy, a przynajmniej spotkać się na jakimś piwie albo innym napoju musującym, ale to odległe plany. Jedno, co jest pewne to to, że w tym roku pączków z Pniowca nie było i już nie będzie, bo dzień za krótki i ni jak na rowerze nie obskoczy się Pniowca za dnia.
Roch pozdrawia Czytelników.
Poza cięciem i rżnięciem Roch nic nie robi, rower stoi już trzeci dzień, zebrał na sobie sporą ilość kurzu i zaczął robić za wieszak na klucze. Niestety, dla Rocha, pogoda nie sprzyja, a i nie ma za bardzo z kim jeździć, ale tym drugim Roch niespecjalnie się przejmuje. Z Koyocikiem nieustannie próbują dograć terminy, ale nie jest to takie łatwe, a jak już wszystko wydaje się być dopięte to spadnie deszcz.
Jednak obowiązkowo trzeba zakończyć sezon rowerowy, a przynajmniej spotkać się na jakimś piwie albo innym napoju musującym, ale to odległe plany. Jedno, co jest pewne to to, że w tym roku pączków z Pniowca nie było i już nie będzie, bo dzień za krótki i ni jak na rowerze nie obskoczy się Pniowca za dnia.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Elektronika,
Oboczności
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
niedziela, 6 września 2009
Schyłek sezonu?
Niedziela, siódmy dzień tygodnia, w którym wszyscy odpoczywają, ale Roch to nie wszyscy i ta wybitna indywidualność pracowała w domowym zaciszu. Trzeba było zamocować transformator i rozplanować układ pozostałych elementów. Tak, Roch w dalszym ciągu "grzebie" przy zasilaczu. Pogoda nędzna to przynajmniej Roch nie marnuje czasu przy komputerze lub siedząc w lodówce.
Pewnie to już jesień nadeszła, roweru będzie coraz mniej, aż w końcu Roch zdecyduje się na zakończenie sezonu, który i tak nie należy do najlepszych. Pozostaną tylko wycieczki z aparatem i szlifowanie swoich skromnych umiejętności, a potem już tylko śnieg, zimno i chlapa.
Roch pozdrawia Czytelników.
Pewnie to już jesień nadeszła, roweru będzie coraz mniej, aż w końcu Roch zdecyduje się na zakończenie sezonu, który i tak nie należy do najlepszych. Pozostaną tylko wycieczki z aparatem i szlifowanie swoich skromnych umiejętności, a potem już tylko śnieg, zimno i chlapa.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Elektronika,
Oboczności
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
sobota, 5 września 2009
Pochłaniacze czasu
Ponownie Roch zapomniał o wczorajszej notce, ale nie dość, że grzebał przy zasilaczu to jeszcze miał "fuchę" na boku. Tym razem pracował w niewygodnej pozycji, bo klęcząc pod biurkiem, więc skasował klienta za ból kolan i dwa uderzenia głową w biurko. Oczywiście pod biurkiem Roch siedział z własnego lenistwa, bo mógł odłączyć komputer i postawić go na biurku, ale jakoś nie chciało mu się go rozłączać i podłączać.
W zawiązku z nieoczekiwanym, a w dodatku obfitym, zarobkiem Roch zafundował swojemu zasilaczowi obudowę, którą dziś zaczął "obrabiać", bo trzeba było nagwintować tulejki, a także wywiercić otwory na śrubki, które łączą zasilacz z obudową. W międzyczasie okazało się, że fabryczny wiatrak jest za szeroki i nie mieści się w obudowie. Trzeba będzie poszukać cieńszego, albo wykombinować coś, co umożliwi Rochowi zmieszczenie go wewnątrz obudowy.
Do przykręcenia pozostały jeszcze transformator i główny wyłącznik, ale to już jutro Roch zrobi. Dziś normę wykonał; zasilacz siedzi w obudowie, która nawet się domyka - o ile wiatrak jest na zewnątrz. Niestety w obudowie jest na tyle ciasno, że początkowe plany umieszczenia wyświetlacza nie zostaną zrealizowane.
Rower, z powodu okropnego wiatru, stoi i odpoczywa w domu. Roch zresztą też nie wychodzi na zewnątrz, bo zimno i deszczowo. Na jutro zapowiadana jest poprawa to może uda się jakiś rower uskutecznić.
Roch pozdrawia Czytelników.
W zawiązku z nieoczekiwanym, a w dodatku obfitym, zarobkiem Roch zafundował swojemu zasilaczowi obudowę, którą dziś zaczął "obrabiać", bo trzeba było nagwintować tulejki, a także wywiercić otwory na śrubki, które łączą zasilacz z obudową. W międzyczasie okazało się, że fabryczny wiatrak jest za szeroki i nie mieści się w obudowie. Trzeba będzie poszukać cieńszego, albo wykombinować coś, co umożliwi Rochowi zmieszczenie go wewnątrz obudowy.
Do przykręcenia pozostały jeszcze transformator i główny wyłącznik, ale to już jutro Roch zrobi. Dziś normę wykonał; zasilacz siedzi w obudowie, która nawet się domyka - o ile wiatrak jest na zewnątrz. Niestety w obudowie jest na tyle ciasno, że początkowe plany umieszczenia wyświetlacza nie zostaną zrealizowane.
Rower, z powodu okropnego wiatru, stoi i odpoczywa w domu. Roch zresztą też nie wychodzi na zewnątrz, bo zimno i deszczowo. Na jutro zapowiadana jest poprawa to może uda się jakiś rower uskutecznić.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Elektronika
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
czwartek, 3 września 2009
Walki z zasilaczem ciąg dalszy
Drugi dzień Roch walczył z zasilaczem; pogoda nie zachęcała do jazdy na rowerze, chmury były takie nijakie i nie wiadomo było, czy padnie deszcz, czy nie. Na warsztat poszła reszta wiązki kabli, z którymi Roch w końcu rozbił porządek, a właściwie to wszystkie wylutował. Później, z racji lenistwa, rozciął obudowę żeby wyjąć gniazdo zasilające i zakończył robotę. Teraz tylko kupić obudowę i zacząć wszystko składać i modlić się żeby wszystko działało.
Wczoraj, już po napisaniu notki, nad Rochem pojawił się bzyczący paralotniarz (lub motolotniarz), który widocznie chciał pooglądać osiedle z lotu ptaka. Wzbudził, tym bzyczeniem, ogólne poruszenie, ludzie wyciągnęli kamery, telefony i co tam mieli pod ręką. Roch nie był gorszy, stanął i pstryknął go kilka razy. Nie ma co ukrywać, obiektyw 18-55 nie uciągnął paralotniarza, który ewidentnie był za wysoko.
Oczywiście można sobie pooglądać efekt pstrykania:
Gdyby nie działało to można kliknąć w link.
Roch pozdrawia Czytelników.
Wczoraj, już po napisaniu notki, nad Rochem pojawił się bzyczący paralotniarz (lub motolotniarz), który widocznie chciał pooglądać osiedle z lotu ptaka. Wzbudził, tym bzyczeniem, ogólne poruszenie, ludzie wyciągnęli kamery, telefony i co tam mieli pod ręką. Roch nie był gorszy, stanął i pstryknął go kilka razy. Nie ma co ukrywać, obiektyw 18-55 nie uciągnął paralotniarza, który ewidentnie był za wysoko.
Oczywiście można sobie pooglądać efekt pstrykania:
Gdyby nie działało to można kliknąć w link.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Elektronika,
Nowy Album
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
środa, 2 września 2009
Kolejne zajęcie elektroniczne
Zbliżają się długie, zimowe wieczory, niedługo rower będzie miał przerwę zimową, a sam Roch będzie smęcił na blogu, jak to jest źle, gdy nie można jeździć na rowerze. Jednak dziś Roch znalazł sobie zajęcie, które niespodziewanie zrodziło z prostej czynności, jaką jest przelutowanie kondensatorów.
Roch od dawna chciał zrobić zasilacz laboratoryjny, ale nigdy nie miał na to czasu albo projekty znalezione w Internecie były skomplikowane, a Roch potrzebował czegoś prostego. Tak zrodził się pomysł przerobienia uszkodzonego zasilacza komputerowego na zasilacz laboratoryjny. Na pierwszy ogień poszły rozlane kondensatory, który uniemożliwiały uruchomienie zasilacza, przy okazji Roch wylutował nadmiarową ilość kabli.
Kolejny etap to przygotowanie obudowy, wyprowadzenie złącz, dołożenie jakiegoś wyświetlacza, a na końcu Roch zrobi regulację napięcia w skromnym zakresie, bo maksymalne napięcie będzie 12V, ale to Rochowi zupełnie wystarcza.
Z racji nowego zajęcia Roch zapomniał o rowerze, choć nic nie stracił, bo niebo zaszło chmurami i zrobiło się jakoś tak nijako. Z pierwszego etapu przeróbki powstała skromna galeria, która zostanie powiększona o kolejne zdjęcia.
Gdyby pokaz nie działał, można kliknąć w link.
Roch pozdrawia Czytelników.
Roch od dawna chciał zrobić zasilacz laboratoryjny, ale nigdy nie miał na to czasu albo projekty znalezione w Internecie były skomplikowane, a Roch potrzebował czegoś prostego. Tak zrodził się pomysł przerobienia uszkodzonego zasilacza komputerowego na zasilacz laboratoryjny. Na pierwszy ogień poszły rozlane kondensatory, który uniemożliwiały uruchomienie zasilacza, przy okazji Roch wylutował nadmiarową ilość kabli.
Kolejny etap to przygotowanie obudowy, wyprowadzenie złącz, dołożenie jakiegoś wyświetlacza, a na końcu Roch zrobi regulację napięcia w skromnym zakresie, bo maksymalne napięcie będzie 12V, ale to Rochowi zupełnie wystarcza.
Z racji nowego zajęcia Roch zapomniał o rowerze, choć nic nie stracił, bo niebo zaszło chmurami i zrobiło się jakoś tak nijako. Z pierwszego etapu przeróbki powstała skromna galeria, która zostanie powiększona o kolejne zdjęcia.
Gdyby pokaz nie działał, można kliknąć w link.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Elektronika
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
wtorek, 1 września 2009
Nowy miesiąc, nowe plany
Zaczął się nowy miesiąc, ten najbardziej znienawidzony przez rzesze młodzieży, która musi stać na apelach i słuchać jaka to szkoła jest piękna, a po ukończeniu jej kariera stoi przed nimi otworem. Dla Rocha wrzesień to zwykły miesiąc, nie wyróżniający się niczym szczególnym.
Roch postanowił, że przejedzie do Miedar, bo to i dalej niż Świerklaniec, a i jakoś droga mniej ruchliwa. W połowie drogi Roch zapragnął urozmaicenia i pojechał do Laryszowa, gdzie trochę się zgubił, ale jechał najszerszą drogą i wyjechał w zaplanowanym miejscu.
Kilometrów wyszło 40, więc miesiąc zaczął się dobrze, a jak się skończy to się okaże za 30 dni. Zgodnie z obietnicami, Roch zabrał się za sierpniowe statystyki, które można sobie pooglądać tutaj.
Roch pozdrawia Czytelników.
Roch postanowił, że przejedzie do Miedar, bo to i dalej niż Świerklaniec, a i jakoś droga mniej ruchliwa. W połowie drogi Roch zapragnął urozmaicenia i pojechał do Laryszowa, gdzie trochę się zgubił, ale jechał najszerszą drogą i wyjechał w zaplanowanym miejscu.
Kilometrów wyszło 40, więc miesiąc zaczął się dobrze, a jak się skończy to się okaże za 30 dni. Zgodnie z obietnicami, Roch zabrał się za sierpniowe statystyki, które można sobie pooglądać tutaj.
Roch pozdrawia Czytelników.
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
Subskrybuj:
Posty (Atom)