czwartek, 30 marca 2017

Kolejne przygotowania do sezonu. Nie swojego oczywiście

Tak to już się złożyło, że Roch może nie jest obdarzony zdolnościami manualnymi, które pozwoliłyby mu naprawić samochód czy inną rzecz, która sprawia problemy. Co prawda coś tam potrafi, ale on sam najlepiej czuje się w roli tego co przy rowerze grzebie. Grzebał od dawna i grzebać potrafi, więc jak tylko usłyszał, że Żonka potrzebuje rower bo chce jeździć ze Stasiem i Miśką to Roch zebrał się w sobie i poszedł do garażu.

Zmienił oponę trenażerową na zwykłą, wyregulował przerzutki i podciągnął hamulce. Później jeszcze sprawdził pozostałe śrubki i przejechał się kawałek żeby sprawdzić jak to wszystko wyszło. I wyszło całkiem obiecująco. Rower działa nie gorzej niż przed "naprawą" i jutro Żonka może spróbować ogarnąć oboje dzieci na rowerze. Przy czym jedno już samo pedałuje, a nawet zjeżdża z górki.

I tak sobie Roch myśli, że chyba pora pokazać jak to się naprawdę jeździ na rowerze, bo przecież po płaskim to z nudów umrzeć można, a jak wiadomo za dawnych czasów – niesłusznie minionych – Roch nie stronił od zjazdów co jest udokumentowane na fotografii. Sucha Góra zawsze Roch pociągała.

Chyba czas najwyższy pokazać na czym polega prawdziwe jeżdżenie na rowerze. W okolicy jest parę górek, ale Roch najchętniej pokazałby Michalinie jak się jeździ po Reptach czy Świerklańcu, a później Seget, Dolomity i Sucha Góra. O ile oczywiście to jeszcze istnieje bo Roch od paru lat nie jeździł w tych rejonach, więc może się chwalić gdzie on nie będzie jeździł, a okaże się, że tam już bliźniaki, czworaki, stacje benzynowe i markety stoją. Jeśli by tak się stało to Roch znienawidziłby cywilizację.

Zaszyłby się gdzieś w lesie, jadł liście i robaki i walczyłby z dymiącymi potworami, tak jak robił to Winnetou w Panu Samochodziku. Tak czy inaczej Roch chce pokazać Michalinie jak można jeździć, a skoro już sama rozkminiła, że z górki też można zjechać to trzeba to pielęgnować i uczyć, że "Rower to jest świat". Tak więc jutro, o ile pogoda pozwoli, będzie kolejna inauguracja rowerowa. Przyjdzie też kreska na Rocha i w końcu wsiądzie na rower i przejedzie się kawałek. A po Świętach (tych wielkanocnych) Roch planuje zrealizować pewien plan, ale o tym będzie jak się uda dogadać szczegóły, żeby nie zapeszyć.

Poniżej rower przygotowany do sezonu:


Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
W ogóle to ostatnio ktoś Rochowi znany wyciągnął ze swojego archiwum zdjęcie. Było nie było łezka się w oku kręci:

środa, 22 marca 2017

Od choroby do alergii. Złej passy ciąg dalszy

Już Roch nie pamięta kiedy coś go nie bolało, nie strzykało i nie wyciekało. Najpierw choroba, czyli gorączka, gorączka i jeszcze raz gorączka. Roch na widok Nurofenu wyglądał mniej więcej tak:


I przyjmował go w dawce 600 mg na raz, co w ciągu dnia dawało nawet i 1800 mg, ale gorączki nie było. W końcu Rochowi wydawało się, że już jest zdrowy. Że już będzie mógł chociaż wstawić rower do garażu. Nawet zmienił telefon żeby "Centralny System Telemetryczny" mógł działać lepiej i wydajniej. Jednak nie było dane Rochowi pojeżdżenie. Po tym jak wyszedł z choroby zaczęła się alergia. Pyli pewnie jakaś brzoza albo inna olcha i Roch kicha, kaszle i ogólnie smarka.

Tak więc Roch siedzi w domu (albo w pracy) i wyciera sobie nos licząc na to, że pogoda w końcu się polepszy o będzie można wyjść na rower choć na chwilę, na sekundkę.

* * * * 

Jeśli zaś o sytuację domową chodzi to jest ona opanowana. Prawie opanowana. Do wyleczenia pozostało ucho Stasia, które dalej jest czerwone i tym samym szczepienie i baseny są zawieszone aż Staś wyjdzie na prostą. Miśka śmiga na rowerze aż miło patrzeć. A jak nie śmiga to sadzi kwiatki w ogródku, albo grzebie w piachu.

Wiosna to dobra pora roku – dzieci mogą w końcu wyjść na dwór w czymś lżejszym niż gruba kurtka, kozaki i szalik. I mogą siedzieć do oporu. A zadowolenie z pory roku widać po apetycie. Dwa obiady to minimum na co stać dzieciory. Więc wszystko idzie w dobrym kierunku, jeszcze tylko Roch się spiguli antyalergicznie i będzie można wrócić do żywych.

Może się uda też wyjść na rower. W końcu.

Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 13 marca 2017

I jest! Pierwsza choroba po długiej przerwie

I jest, a w zasadzie było, bo Roch już całkiem dobrze się czuje. A co było? Była choroba; zapalenie spojówek, zapalenie gardła i gorączka dochodząca do 40°C. I tak Roch rozpoczął marzec. W międzyczasie dołożyło się zapalenie uszu u Michaliny i katar u Stasia, który też odbił się na uchu. Więc Roch przez dwa tygodnie wycierał nosy, dawał (niechętnie) zakraplać sobie oczy i jadł Nurofeny niczym dropsy, czasem zagryzając Apapem. Koniec końców Roch skończył z tygodniowym zwolnieniem i stawiał się na nogi.

Reszta domowników też swoje przeszła łącznie z Żonką, która też oberwała wirusem. Teraz, pisząc tę notkę, Roch jest zdrowy, Staś katarzy mocno, a Miśka ma jeszcze zaczerwienione ucho. Tak więc pierwszy (i oby ostatni) wirus w tym roku odbił się mocno. Ale już wszystko wraca powoli do normy. Dzieci tak nie mogły się doczekać wyjścia na dwór, że tylko gorączka ustąpiła i poszły trochę pojeździć i pobiegać po podwórku bo pogoda zacna jest, a ma być jeszcze zacniejsza. Może w końcu Rochowi się uda wyjść też na rower, który na chwilę obecną stoi w garażu z czujnikami, wiec tylko wsiąść na rower i zacząć monitorować swoje postępy. Oby w tempie większym niż raz na miesiąc. I to jak się uda.

Wracając jednak do przymusowej przerwy; jak już Roch zaczął dochodzić do siebie to też zdarzało mu się wyjść z domu, bo jednak naturalna witamina D jest bardzo przez Rocha pożądana, a i dzieci z Rochem chętnie spędzały czas. Może w końcu Roch zrobi jakąś relację z wypadu rowerowego. Się okaże.

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Staś też już biega.