poniedziałek, 25 września 2017

Kadra narodowa w kolarstwie już prawie gotowa

Ostatnie wydarzenia utwierdziły Rocha w tym, że genetycznie spełnił się jako replikator albowiem stworzył dwie wierne repliki samego siebie. Bo jak inaczej można nazwać dwójkę dzieci z zamiłowaniem do roweru (które nie było w żaden sposób wmuszane w nie)? Roch nigdy nie miał ambicji żeby jego dzieciory spełniły marzenia, których Rochowi nie udało się spełnić. Jeśli nie chciałyby jeździć na rowerach to by nie jeździły, ale skoro rower dla nich "jest wielce OK" to dlaczego ich ograniczać?

I tak Staś na dobre zaprzyjaźnił się ze swoim małym Kellysem. Teraz pierwsze co robi po wyjściu na dwór to każe założyć sobie kask i wsiada na rower. Pedałuje, a w zasadzie odpycha się, coraz dalej i próbuje coraz szybciej. Tylko patrzeć jak odepchnie się i pojedzie łapiąc równowagę. Upadki też go nie zniechęcają do dalszej walki. Po prostu wsiada i jedzie. I widać, że sprawia mu to wielką przyjmność.

Tak samo jak Michalinie, która nogi ma tylko po to żeby móc pedałować. Z przedszkola Żonka odbiera ją rowerowo, czyli Michalina wraca rowerem do domu. Ostatnio Roch sprawdził łańcuch w rowerze i widać już ślady wyciągnięcia, a nie ma jak oddać go w ręce W. bo rower jest w ciągłym użyciu i jednodniowy nawet przestój nie wchodzi w grę. To dzięki dzieciom Roch nie porzucił całkiem pedałowania, albo o zgrozo nie sprzedał roweru. Teraz ma pewność, że jeszcze rok, góra dwa i razem będą pedałować po Jurze, Reptach czy nawet Dolomitach. Już w tym roku Michalina miała przymiarkę do Jury, ale jeszcze denerwuje ją grząski piasek i nie rozumie, że im bardziej grząsko tym jest fajniej.

Żonka kiedyś powiedziała, że "przecianając pępowinę w szpitalu przyrosła ona do ciebie" bo Roch nie może ruszyć się na krok bez dzieci, ale z drugiej strony już teraz wspólnie rowerują, a będzie jeszcze lepiej. Rowery do bagażnika i na Dolomity, albo Repty. Z czasem pewnie same wybiorą drogę, którą chcą pojechać i wybiorą pomiędzy szosówką albo górskim, albo będą jeździć na obu (oby nie jednocześnie). Na zakończenie krótki zapis tego jak Staś jeździ na rowerku:


Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Staś nie skończył jeszcze dwóch latek.

środa, 20 września 2017

Wakacje, wakacje i po wakacjach

Długo Roch nic nie pisał, ale miał też ku temu swoje powody. Otóż na koniec wakacji, a w zasadzie już po wakacjach Roch załapał się na zagraniczny odpoczynek z Żonką i dzieciorami. Zatem na początku września Roch wpakował się w samolot i po 1773 kilometrach wysiadł w zupełnie innej strefie czasowej i klimatycznej. Kiedy w Polsce temperatura spadała tam, na miejscu, temperatura rosła. I rosła. Aż do 31°C i tak było przez cały tydzień.

Ostatniego dnia pojawił się na niebie jeden drobniutki obłoczek, ale pogoda nie zmieniła się ani trochę. Tydzień odpoczynku, choć nie obyło się bez grymasów dzieci, kataru a nawet gorączki, ale nic tak naprawdę poważnego się nie stało. Moczenie się w wodzie, w basenie, piwo, którym nie dało się upić. W końcu jak wakacje to wakacje, mimo, że we wrześniu. Podsumowując wakacje Roch napisze, że był już nad dwoma morzami, ale Bałtyku jeszcze nie widział. I nie żałuje.


Powrót do Polski był zderzeniem z szarą - dosłownie - rzeczywistością i powrotem do 14°C. Oczywiście Roch nie wziął żadnej bluzy, więc był jednym z niewielu pasażerów, który wysiadł z samolotu w krótkich spodenkach i koszulce, ale za to miał słoneczny kapelusz na głowie, bo wakacje to także stan umysłu i żadna pogoda nie jest w stanie tego zmienić. Za rok Roch też chce polecieć tam gdzie był, choć w inną część tego regionu. Spokój, ludzie i ich tryb życia na dobre zaszczepiły w Rochu stan "siga, siga".

Co zaś tyczy się roweru to pogoda nie dopisuje i Roch coraz bardziej rozważa rozstawienie trenażera. Tylko jeszcze nie ma miejsca wyznaczonego, a i nie zapadła decyzja, czyj rower w tym roku robi za trenażer. Jak tylko wszystko się wyklaruje to Roch zacznie pedałować w miejscu, bo na pogodę chyba nie ma co liczyć już. Może będą jakieś ostatnie podrygi, ale po powrocie z pracy i tak już będzie ciemno, więc zostaną tylko weekendy rowerowe i wycieczki z dzieciorami.

Od kilku dni Miśka ma założony licznik i mierzy sobie kilometry. Wychodzi na to, że przejeżdża jakieś 6 - 7 kilometrów codziennie, choć jej też się trochę ucięło bo zaczęła chodzić do przedszkola, więc - o ile znowu pogoda pozwoli - Żonka będzie jej przyprowadzała rower żeby mogła wrócić na dwóch kółkach, bo przecież Michalinie nogi służą do napędzania roweru, a nie chodzenia.

Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 4 września 2017

Nowy miesiąc, nowy post, nowe 100 kilometrów

Sierpień już przeszedł do historii, a więc pora na nową notkę. Tak sie jakoś składa, że jak Roch ma chwilę wolną to bawi się z dziećmi albo zasypia albo układa z klocków LEGO samoloty, helikoptery i inne cuda na kiju. Jeżdzi też na rowerze, ale od pewnego czasu nie wrzuca śladów GPS do publicznej otchłani, a jedynie gromadzi je poglądowo i ciut statystycznie. Ale najwazniejsze, że jeździ na rowerze.

Oczywiście z dzieciorami i Żonką robią sobie wypady rowerowe, które już podchodzę pod 10 kilometrów, choć Michalina chce jeszcze to Roch trochę ją hamuje, bo jeszcze ma problemy z obliczeniem swoich sił więc pedałuje aż padnie, a później trzeba ją holować do domu. Tak więc wszystko jest w granicach zdrowego rozsądku tak żeby rower był bezpieczną frajdą, a nie ekstremalnym treningiem na granicy sił.

Dzięki tym przejażdżkom Roch w sierpniu po raz kolejny pokonał granicę 100 kilometrów, choć w porównaniu do lipca było ich trochę mniej. Jednak nie ważne ile (oby więcej niż 100) ważne, że Roch pedałuje. Ale najważniejsze w tym wszystkim, że Staś podłapał cyklozę i sam już domaga się swojego rowerka. Tak więc geny zrobiły swoje i obudziły w Stasiu pociąg do dwóch kółek. Dni co prawda są coraz krótsze, ale to nie przeszkadza w pedałowaniu.


Roch pozdrawia Czytelników.