I tak Staś na dobre zaprzyjaźnił się ze swoim małym Kellysem. Teraz pierwsze co robi po wyjściu na dwór to każe założyć sobie kask i wsiada na rower. Pedałuje, a w zasadzie odpycha się, coraz dalej i próbuje coraz szybciej. Tylko patrzeć jak odepchnie się i pojedzie łapiąc równowagę. Upadki też go nie zniechęcają do dalszej walki. Po prostu wsiada i jedzie. I widać, że sprawia mu to wielką przyjmność.
Tak samo jak Michalinie, która nogi ma tylko po to żeby móc pedałować. Z przedszkola Żonka odbiera ją rowerowo, czyli Michalina wraca rowerem do domu. Ostatnio Roch sprawdził łańcuch w rowerze i widać już ślady wyciągnięcia, a nie ma jak oddać go w ręce W. bo rower jest w ciągłym użyciu i jednodniowy nawet przestój nie wchodzi w grę. To dzięki dzieciom Roch nie porzucił całkiem pedałowania, albo o zgrozo nie sprzedał roweru. Teraz ma pewność, że jeszcze rok, góra dwa i razem będą pedałować po Jurze, Reptach czy nawet Dolomitach. Już w tym roku Michalina miała przymiarkę do Jury, ale jeszcze denerwuje ją grząski piasek i nie rozumie, że im bardziej grząsko tym jest fajniej.
Żonka kiedyś powiedziała, że "przecianając pępowinę w szpitalu przyrosła ona do ciebie" bo Roch nie może ruszyć się na krok bez dzieci, ale z drugiej strony już teraz wspólnie rowerują, a będzie jeszcze lepiej. Rowery do bagażnika i na Dolomity, albo Repty. Z czasem pewnie same wybiorą drogę, którą chcą pojechać i wybiorą pomiędzy szosówką albo górskim, albo będą jeździć na obu (oby nie jednocześnie). Na zakończenie krótki zapis tego jak Staś jeździ na rowerku:
Roch pozdrawia Czytelników.
PS.
Staś nie skończył jeszcze dwóch latek.