poniedziałek, 13 listopada 2017

Rozstawienie trenażera, dzień 2: finał wielkiego rozstawiania trenażera.

Czas u Rocha płynie wolniej a to dlatego, że od dnia pierwszego minęło całych osiem dni, ale pora rozpocząć dzień drugi rozstawiania trenażera. Oczywiście zaczęło się od tego, że Roch zszedł do garażu, sprawdził co ma wziąć z sobą do piwnicy i wziął to. A była to opona, klucze, magiczna skrzyneczka no i oczywiście rower. Tak jak już wielokrotnie Roch pisał w tym roku wybór padł na rower Żonki. Rocha rower stoi już w ciepłej piwnicy i odpoczywa.

Tak więc w piwnicy Roch zmienił oponę, sprawdził wszystko czy działa i z powrotem poskładał. W oczekiwaniu aż Żonka skończy prasowanie - żeby Roch nie ubrudził niczego - zrobił sobie rowerową biżuterię z łańcucha. Koniec końców wszystko zostało złożone, rozstawione i kolejne zobowiązanie zostało zrealizowane. Teraz pozostaje czekać na nagrodę, czyli na placki ziemniaczane. Na koniec pracy Rochowi pozostało sprawdzenie, czy trenażer działa. Pokręcił kołem, usiadł i napił się piwa. Trzeba przecież nabrać mocy do pedałowania. Ale o tym już jutro.


Roch pozdrawia Czytelników.

środa, 8 listopada 2017

Rozstawienie trenażera, dzień 1: wniesienie do domu.

Dnia pierwszego Roch powziął myśl o tym, żeby zadośćuczynić wieczorowej porze i rozstawić trenażer. Jednak - jak się później okazało - to wcale takie łatwe nie było, o czym Roch przekonał się osobiście. Wszystko zaczęło się od porządków na ogródku; grabienie, wnoszenie, przenoszenie i na trenażer w garażu nie było już miejsca. Jednak Roch o tym nie wiedział albowiem był on w pracy. O skali problemu przekonał się jak tylko otworzył drzwi.

- "No tak, przekaz podprogowy" - Pomyślał widząc go w korytarzu.

Jednak rozwój wypadków, w tym zamówione jedzenie spowodowały to, że Roch nie mógł się poruszyć, nie wspominając o tym żeby cokolwiek podnieść, przynieść czy zmienić. Bo oponę trzeba założyć, przynieść rower, wszystko złączyć ze sobą i na koniec sprawdzić w instrukcji dlaczego to k*wa nie działa, a w zeszłym roku działało.

Koniec końców po wieczerzy Roch rozsiadł się i ani myślał się schylić bo jeszcze jedzenie mogłoby się ewakuować, a szkoda by było. Jednak Roch miał wizję jak trenażer przewraca się na dzieci albo zapięcie przytrzaskuje im palce i nie mógł tak zostawić tej sprawy. Więc jak przystało na dobrego tatę i przykładnego męża schował trenażer za kwiatkiem. Bezpieczeństwo przede wszystkim!


Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Spodziewajcie się kolejnych części.

czwartek, 2 listopada 2017

Listopad na spokojnie, na szczęście

Po ostatnich przebojach związanych z kolizją, chorobami i takimi innymi Roch liczył, że ten nowy miesiąc zacznie się spokojniej i tak też się zaczął. Oczywiście pogoda podupadła na fajowości, ale dzieciorom to nie przeszkadza i rowery kazały sobie przynieść do domu i jeżdżą po pokojach. Stasiowi idzie coraz lepiej, nogi już podnosi i robi "ziuuuuu", sam potrafi podnieść rower i na niego wsiąść. Więc dobre geny zrobiły swoje i Staś posiadł zamiłowanie do rowerowania.

Inaczej wygląda to u Rocha. On bowiem pomimo posiadania dobrych genów na rowerze ostatnio nie jeździ. W planach było pojeżdżenie jeszcze po Tychach z Koyotem, ale zawirowania spowodowały, że termin i pogoda uciekły, teraz jeszcze pogoda nie zachęca, a wręcz odpycha od pedałowania, a śmiały plan rozłożenia trenażera nadal kwitnie u Rocha w głowie. Jednak jest pewien postęp, bo zostało ustalone, że w tym roku za stacjonarkę robi rower Żonki, a więc rower Rochowy idzie do ciepłej piwnicy, pod ciepłą szmatkę żeby do nowego roku stał w godnych warunkach.

Może przez zimę uda się Rochowi wymienić kilka części, a na pewno musi kupić sobie opony, bo w tylnej już widać oplot, więc zajechana jest doszczętnie, ale nie ma co się dziwić, jak opona przeżyła kilka rowerów. Tak więc na ten okres zimowy plan jest prosty. Trzeba kupić dwie opony (może pod choinkę!?) i kilka innych części (o ile będzie jakiś fundusz reprezentacyjny).

Roch pozdrawia Czytelników.