piątek, 24 lipca 2020

Stojak montażowy CRIVIT (ten z LIDLa)

Jak już Roch pisał od pewnego czasu kompletuje on swój "Garażowy Serwis Rowerowy", w którym to będzie serwisował rowery domowników. Do takiego kroku popchnęły go wydarzenia ostatnich tygodni, a mianowicie chciał pojeździć na rowerze, a tu rozkręcona piasta. Bez kluczy prawie sobie poradził, ale konusy poluzowały się od strony kasety, a tej nie było czym zdjąć.

Znalezienie serwisu, który na poczekaniu dokręcił by piastę było niewykonalne. Łatwiej było kupić klucze i samemu dokręcić. Jako, że Roch wakacyjnie dorabiał w zaprzyjaźnionym sklepie rowerowym to umiejętności były, tylko narzędzi było brak. I tak się to właśnie zaczęło. Od klucza do kasety i bacika.

Jednak Roch zawsze chciał mieć stojak rowerowy. Jak już coś grzebie przy rowerze to fajnie jak ten rower stoi / wisi stabilnie. Nawet prosta regulacja, jak rower ucieka na wszystkie strony, staje się poważnym serwisem. Stojaki od Park Tool’a z wiadomych przyczyn odpadają. Wydać kilkaset złotych na garażowy stojak to przesada. I tu pojawił się Lidl i jego promocje. Już kiedyś Roch widział, że są stojaki na promocji, ale wtedy nie myślał, że będzie go aż tak potrzebował. Tak więc dziś bierzemy pod lupę stojak montażowy Crivit "z Lidla".

Jakość wykonania


Już samo opakowanie sugeruje, że to nie będzie plastik, a po wyjęciu z pudełka faktycznie okazuje się, że to nie jest plastik. Całość wykonana jest z metalu, jedynie połączenia są wykonane z grubego tworzywa. Uchwyt, który trzyma rower wykonany jest z grubego plastiku i pokryty miękkim gumowanym materiałem od wewnątrz dzięki czemu nie porysujemy ramy.

Całość stoi stabilnie, pod warunkiem że dokręcimy wszystkie śruby. Pierwsza próba skończyła się u Rocha tym, że stojak z rowerem samoczynnie się obniżył. Dopiero jak Roch dokręcił śruby to całość zaczęła być stabilna. Stojak ma możliwość składania, więc spokojnie można go trzymać gdzieś w kącie, a jak zajdzie potrzeba to dzięki zaciskom można go szybko rozłożyć. 

Ogólnie jakość na wysokim poziomie, ale śruby trzeba dokręcić.

Dane techniczne


  • Bezstopniowa regulacja wysokości od ok. 107 do 188 cm
  • Maksymalna waga roweru: 30 kg
  • Mocowanie roweru obrotowe o 360°
  • Obejma do wszystkich dostępnych średnic ram od ok. 25 mm do 55 mm
  • Tacka na narzędzia z magnetyczną "przegródką"
  • Dodatkowe ramię teleskopowe do stabilizacji kierownicy
  • Cztery nogi z możliwością przykręcenia stojaka do podłogi

Według naklejki na stojaku producentem tego modelu jest firma Delta-Sport Handelskontor GmbH. Oznaczenie modelu z naklejki to FM-7091 (lidlowy IAN to 326459_1907). Na pewno zauważyliście odwrotność 7091 -> 1907 ;-)

Wrażenia z użytkowania


Użytkowanie stojaka to bajka, oczywiście po dokręceniu śrub, samo wpinanie i wypinanie roweru nie sprawia kłopotu dzięki czterem nogom, które stabilizują stojak. Regulacja obejmy na ramę też nie jest problemem z tego względu na to, że rączka która zamykamy zacisk jest równocześnie rączką regulującą "szerokość" uchwytu, więc spokojnie można to zrobić jedną ręką. 

Do kompletu dostajemy teleskopowe ramię, które służy do zablokowania kierownicy tak żeby nie latała na boki. Podczas instalacji licznika w rowerze Młodego sprawdziła się doskonale. Jeden koniec przypinamy do stojaka, drugi do kierownicy i można spokojnie zająć się prowadzeniem kabelka. Jak na garażowe warunki stojak spisuje się doskonale i kwota 159 zł chyba została dobrze zainwestowana. Na pewno za kilka tygodni stojaki pojawią się w kolejnej promocji, pewnie za 99 zł tak żeby wyprzedać zapasy.

Podsumowanie


Po co ten test w ogóle? Bo w Internetach jest niewiele informacji o tym sprzęcie, a po bliższym poznaniu (i dokręceniu śrub) okazuje się, że to bardzo udana konstrukcja, która w sam raz pasuje do amatorskiego użytkowania, a przede wszystkim kwota, którą należy wydać "na start" jest niewielka.

Jeśli Roch miałby jeszcze raz stanąć przed regałem z tymi stojakami to bez wahania kupiłby jeszcze raz. Na domowe potrzeby sprawdza się doskonale. Jeśli ktoś ma odrobinę sprytu i zacięcie na złotą rączkę to bez problemu wymieni linkę, czy wyreguluje przerzutkę. Rower będzie stabilnie wisiał, a to naprawdę duże ułatwienie. Choćby przy regulacji przerzutek gdzie jedną ręką pedałujemy, a drugą zmieniamy "biegi".

Za tę cenę ciężko będzie znaleźć coś tak dobrego. Dla porównania na Allegro ten sam stojak kosztuje już 189 zł, więc warto śledzić promocje w Lidlu, a na wyprzedażach można go spokojnie dostać za kwotę poniżej 100 zł.



wtorek, 21 lipca 2020

Tydzień urlopu, 4 dni remontu i rower w tle.

Kolejna porcja ciszy spowodowana była tym, że Roch wziął urlop. Oczywiście urlop było tylko środkiem do osiągnięcia celu jakim był długo odkładany remont. Dodatkowo na ścianach pojawiły się dziwne artefakty, które - jak późnej okazało się - były efektem działania nawilżacza powietrza. Na ścianach i suficie osadził się biały nalot, który potem okazał się kamieniem z wody, a raczej z mgiełki wodnej, którą produkował nawilżacz.

I tutaj #protip: jak ktoś chce nawilżać powietrze w domu lub mieszkaniu to nie warto oszczędzać na nawilżaczu. Są takie z filtrami i są takie bez filtrów. Używanie takiego bez filtra skończyło się malowaniem całego domu. Jednak całość zajęła 4 dni, no 5 dni z ustawianiem gratów i dopieszczaniem wszystkiego. W międzyczasie Roch dokupił do swojego "Garażowego Serwisu Rowerowego" stojak montażowy. Lidlowy, ale już parę razy go użył i naprawdę znaczek, czy marka nie mają tu znaczenia. Kawałek dobrego stojaka, który bardzo ułatwia pracę.

Nic się nie giba, rower wisi stabilnie, można przy nim wszystko zrobić. Potwierdzić to mogą Młody, który miał już naprawiany rower i Rocha Teściowa, a w zasadzie jej rower, który miał regulowane hamulce. W przyszłym miesiącu Roch planuje kupić jeszcze kilka kluczy i koniecznie obcinaczkę do linek i pancerzy, bo bez niej jak bez ręki.

Po skończonym remoncie Roch wrócił na rower. Oczywiście z Młodym, który nie odpuszcza pedałowania i domaga się coraz więcej terenu. Ścieżki dla rowerów go nie interesują, rower musi podskakiwać. Według statystyk Garmina, podczas tygodnia remontowego Roch przejechał 67.01 km, więc całkiem nieźle jak na tydzień z wałkiem.

Teraz, kiedy już opadł remontowy kurz można zająć się swoimi sprawami. Przede wszystkim Roch chce napisać kilka słów o stojaku, bo w Internetach są tylko wzmianki o nim, ale nie ma czegoś więcej, a to naprawdę solidny sprzęt do domowego serwisu. Nie ma znaczenia, że z Lidla, ale to będzie zaplanowane na najbliższy piątek, zgodnie z tradycją.

Tak więc pomimo, że urlop wybitnie remontowy to nie całkiem stracony, bo i rower był i kilometrów wpadło. Pozostaje jeszcze uzupełnić statystyki, bo i one zostały przez Rocha zaniedbane, ale wszystko wraca powoli na swoje tory.

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
A może by tak rzucić wszystko i otworzyć serwis rowerowy?

piątek, 10 lipca 2020

Zapięcie rowerowe Abus Bordo Lite 6055

W najśmielszych oczekiwaniach Roch nie spodziewał się, że współpraca której podjął się na początku roku będzie przebiegała tak doskonale. Nawet pandemia COVIDa nie wpłynęła zbytnio na ruch w testach. Co prawda cały Świat złapał zadyszkę, ale zaraz po tym wziął głęboki oddech i znowu zaczyna oddychać samodzielnie. Tak też jest z Rocha współpracą z internetowym sklepem rowerowym – rowertour.com. I przechodząc od razu do meritum, Roch miał przyjemność testować zapięcie rowerowe składane Abus Bordo Lite 6055. Firma Abus to spece od zabezpieczeń. Mają w swojej ofercie kaski, zapięcia rowerowe i wiele innych rzeczy wychodzących nawet poza obszar kolarstwa.

Jakość wykonania


Zakup roweru niejednokrotnie wiąże się ze sporym wydatkiem finansowym i każdy chciałby móc cieszyć się swoimi dwoma kółkami jak najdłużej. Bywa, że na rowerze jedziemy do sklepu, czy "do miasta". Rochowi wiele razy zdarzało się, że musiał wyskoczyć do apteki i mając wybór: czy stać na światłach, w korku, a później jeszcze szukać miejsca parkingowego, czy przemknąć się sprawnie na rowerze i nie martwić się parkingiem i płatną strefą wolał wybrać rower i aptekę na drugim końcu miasta.

Do apteki, jak i do większości miejsc w ogóle, ciężko wejść z rowerem, więc przyda się jakieś zapięcie, które zabezpieczy rower przed kradzieżą. Jednak wożenie ze sobą ciężkiego U-locka jest trochę niewygodne. I tutaj idealnie wpasowuje się zapięcie Abus.

Jest małe, wręcz kompaktowe. Spokojnie zmieści się do kieszeni, a w plecaku trzeba go szukać. Waga też jest piórkowa, więc w sam raz żeby szybko wrzucić do kieszeni (na przykład w koszulce rowerowej) i wsiadać na rower. Swoje wymiary zawdzięcza sprytnemu systemowi składania, w którym każde ogniwo układa się obok siebie, więc finalnie złożone zapięcie nie jest wcale większe od smartfona.

"Ogniwa" mają grubość 5 mm i są wykonane z lekkiego metalu i aluminum, połączone są przegubami, które pracują bez zarzutu, a zapięcie można złożyć bez problemu jedną ręką. Całe zapięcie jest oczywiście pokryte materiałem, który nie porysuje lakieru ramy. Automatyczny zamek pracuje lekko i pewnie, bez problemu otwierając zapięcie. W komplecie dostajemy dwa kluczyki.

Dane techniczne


Tak jak wcześniej było napisane panele wykonane są z metalu o grubości 5 mm, połączone są przegubami. Pozostałe parametry to:

  • Poziom bezpieczeństwa: 7
  • Waga: 440 g
  • Długość: 60 cm
  • Kolor: Czarny (choć ogniwa pokryte są szarym materiałem)

Zapięcie posiada 7 poziom bezpieczeństwa w klasyfikacji Abus Security Level System, który dzieli się na 3 kategorie:

  • Maximum Security Level: 10-15
  • Extra Security Level: 5-9
  • Standard Security Level: 1-4

Abus Bordo sprawdzi się doskonale w miejscach, w których istnieje podwyższone ryzyko kradzieży roweru.

Wrażenia z użytkowania


Odkąd Roch dostał to zapięcie do testów nie rozstaje się z nim ani na chwilę. Wrzucił je do plecaka, a kluczyk dopiął do kluczy, które zawsze wozi ze sobą. W przeszłości bywało tak, że jadąc z dziećmi nie było jak przypiąć roweru na placu zabaw, bo akurat dzieci chciały trochę pofikać na zjeżdżalniach, a Roch zamiast pilnować dzieci co chwila spoglądał na rowery.

Teraz ten problem się rozwiązał. Zapięcie spokojnie ogarnie dwa rowery, więc można przypiąć je do znaku czy jakiejś barierki i zająć się zabawą. Zastosowań jest wiele. Nawet jakiś wypad ze znajomymi na piwo może być o wiele bezpieczniejszy, pod warunkiem że nie przesadzi się z alkoholem. Jednak rower na pewno będzie w tym samym miejscu, w którym się go zostawiło (o ile nie zapomniało się gdzie został przypięty).

Kompaktowe wymiary, poza oczywiście bezpieczeństwem, stanowią największy plus tego zapięcia. Naprawdę wystarczy wrzucić go do plecaka i nie ma obaw, że trzeba gdzieś zostawić rower, który nie jest zabezpieczony. Dla Rocha to fantastyczne rozwiązanie, szczególnie podczas wypadów z dzieciorami. Nigdy nie wiadomo co im wpadnie do głowy. Nie ważne, czy lody, czy plac zabaw zawsze można przypiąć rower i zająć się brykaniem, a nie doglądaniem, czy sprzęt jeszcze stoi.

Podsumowanie


Niestety przyszło nam żyć w czasach, w których pojęcie własności bywa nie do końca szanowane i trzeba się przed tym jakoś bronić. Szczególnie, że rowery do tanich nie należą i najczęściej kupowane są z myślą o wieloletnim użytkowaniu.

Aby to ułatwić Abus stworzył zapięcie rowerowe Bordo Lite 6055, które w codziennym użytkowaniu gwarantuje bezpieczeństwo jednośladu, a nam spokój i poczucie, że rower jest dobrze zabezpieczony. Cena tego spokoju też nie jest wygórowana, bo wydając w okolicach 200 zł zapewniamy bezpieczeństwo sprzętu, którego wartość jest wielokrotnością kosztu zapięcia. Na niektórych rzeczach zwyczajnie nie warto oszczędzać.

Oczywiście, poza zapięciem, warto zwrócić uwagę na to do czego rower przypinamy. Bo nawet najlepsze i najdroższe zabezpieczenie może polec w starciu z nieuwagą. Zawsze warto sprawdzić, czy element do którego przypinamy rower jest solidnie zamocowany w ziemi i czy przypadkiem nie można tego elementu podnieść lub odłączyć.

Tak więc jak widać kwestia zabezpieczenia roweru wcale nie jest łatwym tematem, ale zapięcie rowerowe Abus Bordo Lite 6055 gwarantuje, że będziemy mogli się cieszyć naszym rowerem (rowerami) przez długi czas.


Artykuł powstał przy współpracy z rowertour.com - sklep rowerowy online i Abus Polska.

niedziela, 5 lipca 2020

W końcu pogoda się poprawiła i wpadło parę kluczy

Po miesiącach opadów, zachmurzonego nieba i temperatury raczej nie wakacyjnej w końcu zrobiło się pogodnie i tak ja to w lecie powinno być. Tak aura sprzyja dwóm rzeczom: po pierwsze to baseonowanie dzieci, czyli harce w basenie "za domem". Z taką przydomową pływalnią żaden COVID nie straszny.

Druga rzecz to oczywiście rower i tutaj Młody nie daje za wygraną, twardo pedałuje po trzy razy dziennie w swój ulubiony teren. Dziś na przykład, jak przystało na niedzielny poranek był dłuższy wypad. Rano jeszcze temperatura była znośna, więc można było jechać gdzieś dalej, później byłoby to już nie możliwe. I tak rano cała czwórka przejechała 10 kilometrów w terenie, podjazdów też było sporo, a i komary nie dawały za wygraną.

Później w ramach ochłody było wodowanie w basenie. Popołudniu obowiązkowa wizyta u dziadziusia i babci i tutaj Roch z Żonką mieli czas dla siebie. I poszli na rowery trochę popedałować w samotności, a w zasadzie bez dzieciorów, bo one wizytowały dziadków. I tak początkowy plan był żeby dojechać do Olsztyna (tego jurajskiego), ale wieczorem było jeszcze zaplanowane ogródkowe ognisko z dzieciorami więc trzeba było skrócić dystans.

I tak standardowy wypad na Blachownię, tam próba znalezienia wolnego miejsca na zjedzenie hamburgera, ale jak zawsze to się nie udaje, więc bez większych postojów powrót do domu. I kiedy już Roch myślał, że rower może odstawić to przyszedł Młody i powiedział, że chce jeszcze zrobić wieczorną rundkę. I tak z pedałowania koło domu zrobiło się kolejne poważne pedałowanie. Młody, jeśli chodzi o rower, jest nie do zdarcia, ale to dobrze.

* * * *

Cały weekend byłby pod wielkim znakiem zapytania gdyby nie szybka i sprawna reakcja na to co się stało w piątek, a w zasadzie co zaczęło się dziać w piątek. Otóż tylne koło coś zaczęło "chrupać", więc Roch zdjął koło i okazało się, że piasta się rozkręciła. Czasem tak się dzieje, ale prawie zawsze udaje się to naprawić. Jednak tym razem trzeba było dokręcić ją od strony kasety, a to wymagało jej zdjęcia, a do tego Roch nie miał kluczy. 

W sobotę serwisy rowerowe też nie specjalnie pracują, a te co pracowały miały "grafik napięty" więc Rochowi pozostało albo znaleźć klucze, albo pogodzić się z tym, że będzie pedałował z rozkręconym kołem. Klucze szybko udało się kupić i jeszcze szybciej udało się naprawić usterkę i dzięki temu weekend był rowerowy. Od wczoraj Roch postanowił, że skompletuje sobie własny amatorski warsztat rowerowy, a zakup trzech pierwszych kluczy był dopiero początkiem.

Kolejny będzie stojak serwisowy i obcinaczki do linek, bo Młodemu trzeba zrobić mały serwis roweru, więc trzeba kupić kolejne narzędzia. I tak początkowo pewne koszty trzeba ponieść, ale później będą oszczędności na zewnętrznym serwisie. Jedynie super ciężkie przypadki będą lądowały u zaprzyjaźnionego W.

Roch pozdrawia Czytelników.