piątek, 15 sierpnia 2025

Woźniki - Zatopiona Kopalnia w Bibeli

Przygotowania do długiego – sierpniowego – weekendu zaczęły się od szukania jakiejś trasy na rower. Początkowo Roch planował pojeździć po Czechach, ale pogoda była aż za dobra, a jazda z dzieciorami po otwartym terenie to średni pomysł. Trzeba było zmienić plany i kierunek. Musi być las, bo w lesie jest cień i chłodno, a przynajmniej mniej gorąco. A na otwartym terenie czuło się, jakby jechało się w piekarniku. I to takim z termoobiegiem. No więc zmiana na Leśną Rajzę, bo tam jest cień i las. I tak bardzo Roch się pomylił.

niedziela, 20 lipca 2025

Lasy lublinieckie + staw Posmyk

Ostatnio coś się Rocha trzymają lasy albo to Roch stara się trzymać w lesie. Trochę zasługi w tym ma niechęć do asfaltów, a trochę ostatnie trasy, które Roch planuje, albo znajduje, na Komoocie. Wcześniej Roch jeździł po lasach raciborskich, teraz dla odmiany pojechał bliżej, bo do Lublińca. Co prawda jeszcze nie rowerem, ale i to ma w planach. Planowanie wypadu zaczęło się od pomiaru bagażnika, czy poza rowerem zmieści się coś jeszcze. Bo to, że rower wchodzi, to Roch wiedział od początku, ale czy zmieszczą się kaski, "drabinka", bidony i sakwy tego już nie był pewny. I tak zaczęła się lubliniecka przygoda.

piątek, 18 lipca 2025

Jeździłem na rowerze. Bez telefonu.

Ostatnio sporo czasu zajmuje Rochowi remontowanie piwnicy. Tak, w końcu zabrał się za swój „garażowy serwis rowerowy”, o którym już kilka razy wspominał, ale na tym się kończyło. Poza tym, że Roch grzebie w piwnicy, to jeszcze wyjeżdża. Z dzieciorami i Żonką oczywiście, a w wolnym czasie – którego ma ciągle za mało – jeździ na rowerze. A przynajmniej stara się jeździć. Od czasu ostatniej notki w jeżdżeniu zaszło sporo zmian. Nie, Roch nie zmienił roweru i dalej uważa, że gravel to najlepsze, co przemysł rowerowy mógł dać światu (pomijając wszelkie zelektryfikowane i zamortyzowane gravele). Zmienił za to podejście do chwalenia się tym, że jeździł.

poniedziałek, 19 maja 2025

IGPSPORT BSC 200

Prawdę mówiąc, ten wpis długo leżał w „szkicach”, bo Roch nie miał pomysłu, jak do niego podejść. Choć w sumie wiedział, jak ugryźć temat, to chciał trochę pokorzystać z urządzenia, zanim zacznie je zachwalać (lub krytykować). Do tej pory GPX-y nagrywał za pomocą Garmina Fenix 5 – całkiem fajnego zegarka, który sprawdza się zarówno w pedałowaniu, jak i w chodzeniu. Do tego bieganie i wędrowanie też ogarnia, więc jest to urządzenie wielofunkcyjne. Ale Roch chciał kupić typowy licznik, taki który można zamontować na kierownicy albo mostku i który pokazuje prędkość bez konieczności zerkania na nadgarstek. Jednak nic sensownego nie znalazł… aż do momentu, gdy natrafił na licznik IGPSPORT BSC200.

środa, 30 kwietnia 2025

Pustynia Błędowska

Roch długo nie mógł wysiedzieć w miejscu, bo zaraz po powrocie z Lasów Lublinieckich zaczął planować kolejny wypad. Tym razem chciał pojechać w inną stronę i niekoniecznie znowu w lasy. Uruchomił Komoota i zaczął przeglądać kierunki, w które mógłby się udać. Finalnie padło – znowu – na południe, ale nie były to lasy. Było to coś zupełnie innego. Niby blisko, bo od Częstochowy wyszło jakieś niecałe sto kilometrów, a jednak Roch nigdy tam nie był. Nie był też w innych miejscach tego typu, bo większość z nich znajduje się za granicą. Mowa oczywiście o pustyni – bo na pustyni jeszcze go nie było. Roch zaliczył Pustynię Błędowską.