czwartek, 4 czerwca 2015

Świąteczny dzień, pierwszy z czterech

Zaraz po majówce nastała czerwcówka, czy kolejny weekend, który można sobie było wydłużyć. I tak też Roch uczynił. Ma on zatem cztery wolne dni, które poświęci dla swoich Dziewczyn, a w wolnej chwili spróbuje pojeździć na rowerze.

Pierwszego dnia taka wolna chwila pojawiła się po tym jak Dziewczyny.. I wtedy Roch poszedł na rower. Plan początkowo był prosty "żeby sobie pojeździć" ale zaraz w Rochowej głowie, pod kaskiem, zrodził się pomysł, że można by pojechać na Łojki, potem na Blachownię i z powrotem do Częstochowy. Szybka kalkulacja pozwoliła Rochowi przewidzieć, że zajmie mu to jakieś 2 godziny i przyniesie jakieś 30 kilometrów zysku. Czyli całkiem dobry interes.

No więc Roch spakował do plecaka worek z wodą; nauczony ostatnim wyjazdem zaczął zabierać z sobą picie bo bez niego szybko opada chęć do jeżdżenia, a bez wody nawet najlepszy konar... Tak więc poszedł na rower, pojechał w stronę Łojek. Tam trochę pobłądził, ale ostatecznie wyjechał tam gdzie chciał i mógł już prosto jechać na Blachownie skąd wrócił do Częstochowy.

Pogoda bardzo dopisała, było - a w zasadzie nadal jest - słonecznie, ciepło i tylko ten wiatr, ale nie można mieć wszystkiego, więc trochę sobie powiało, ale dało się pedałować. Koniec końców Roch przejechał 34 kilometry więc plan wykonał w 110%. Być może wieczorem Roch pójdzie jeszcze na duży rower z Michasią, ale to się okaże - nie wiadomo na co będzie miała ochotę.

Na zakończenie ślad GPS:



Roch pozdrawia Czytelników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz