W związku z tym, że Roch wraz z Żonką zaplanowali sobie długie wakacje, Roch informuje, że na blogu nastanie cisza. Nie będzie ona spowodowana lenistwem Rocha, a raczej brakiem jakiegokolwiek zasięgu w miejscu, do którego jadą. Poza tym Roch nie zamierza brać żadnych komputerów, czy telefonów. Tylko Żonka i Roch, bez elektronicznego nadbagażu.
Jedyna elektronika jaka z nimi pojedzie to aparaty, ale też planowane jest zabranie analogowego sprzętu i kilku rolek filmu. Planowane też są rowery, ale póki co jeszcze nie wiadomo jak je upchnąć w Kropku, który bagażnik ma raczej symboliczny, a przecież pies też gdzieś musi jechać. A gdzie jadą? A to póki co jest tajemnica, w każdym razie jest to rejon Beskidu Niskiego, okolice Nowego Sącza, ale resztę zobaczycie na zdjęciach.
Do końca tygodnia Roch, być może, wykaże jakąś aktywność blogową, a jak nie to przez kolejne dwa tygodnie nie planuje dotykać się do komputera, smartfona i telefona. Tak sobie założył -- bo od lipca zaczyna nową pracę i będzie musiał pracować, a nie pisać kolejne notki w godzinach pracy, więc teraz chce sobie odpocząć u boku Żonki we wspaniałych okolicznościach przyrody, ładując akumulatory przed nowym w Open-E.
Gdybyśmy się już nie przeczytali to udanych wakacji, urlopów, grillów i ognisk. Świetnej pogody i wysokich (w granicach rozsądku) temperatur.
Roch pozdrawia Czytelników.
PS.
UUUUUUUUUUUUUUUUUUURRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRLLLLLLLLLLLLLLLLOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPP!!!!!!1jeden. Hell Yeah!
wtorek, 29 maja 2012
Zapowiedź dłuższej nieobecności
Labels:
Oboczności
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
sobota, 26 maja 2012
Niech obraz przemówi
Labels:
Zdjęcia
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
wtorek, 22 maja 2012
Rozwiązanie kolejnej tajemnicy
Zdaje się, że Roch wspominał coś o zmianach w życiu zawodowym, ale do końca nie jest pewien, więc teraz, kiedy już jest wszystko jasne może napisać wprost co znowu u niego się zadziało. Otóż Roch dostał ofertę pracy, poszedł na rozmowę kwalifikacyjną, rozwiązał test techniczny i od lipca zaczyna pracę w nowej firmie. "Trochę" większej od obecnej, z centralą w USA, a więc Roch zaliczył kolejny level, czyli praca w korporacji. Jeśli o szczegóły chodzi to firma nazywa się Open-E i zajmuje się produkcją oprogramowania do zarządzania pamięciami masowymi.
Dlaczego Roch o tym pisze? Żeby zgrabnie przejść do tego, co wydarzyło się wczoraj, kiedy to przyjechał do swojej Żonki, która pracowała w pocie czoła i pod koniec dostał przecudny tort z okazji jego osobistego sukcesu, co też przełoży się na Rocha Rodzinę. Zamurowało go, bo pierwszy raz dostał tort. Co więcej na torcie był napis "Gratulacje!!! Open-E" co Rocha dodatkowo wzruszyło pomimo, że walczył z rowerem, który nie chciał zmieścić się w bagażniku, bo tradycją się już stało, że Roch przyjeżdża do Żonki, a Ona odwozi go do domu samochodem. Naprawdę miłe to uczucie, gdy ktoś bliski łączy się w naszym szczęściu.
I na tym chyba pora zakończyć. W pracy Roch też ma torcik, więc jest corobić jeść.
Roch pozdrawia Czytelników.
PS.
Dla tych ciekawych co Roch będzie robił w nowej firmie: Młodszy programista Python.
I na tym chyba pora zakończyć. W pracy Roch też ma torcik, więc jest co
Roch pozdrawia Czytelników.
PS.
Dla tych ciekawych co Roch będzie robił w nowej firmie: Młodszy programista Python.
Labels:
Praca
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
poniedziałek, 21 maja 2012
Podsumowanie Jurajskiego pedałowania
Dla tych, którym nie chce się czytać, przy poniedziałku, wersja krótka: wszystko boli i jeszcze pewnie długo będzie bolało.
Dla tych, którzy wyrażają ochotę na przeczytanie czegoś dłuższego: oczywiście z zaplanowanej trasy nic nie wyszło bowiem Roch z Koyotem pojechali po swojemu, czyli tak żeby się zgubić, a nawet żeby zatoczyć koło i z Olsztyna wrócić się do Częstochowy i jeszcze raz do Olsztyna. Ogólnie wypad należy uznać za... męczący, bo Roch w zasadzie z marszu pojechał na Jurę bez jakiegoś wcześniejszego przygotowania.
Oczywiście Roch uskutecznia przejażdżki z Żonką, ale są one bardziej dla przyjemności, niż dla treningu żeby nie umierać na Jurze, a kilka kryzysów Rochowi się zdarzyło. Głównie na gigantycznych podjazdach ciągnących się nieraz po kilka kilometrów. Nogi Rochowi nie wytrzymywały i łapały go skurcze, ale jechał dalej, no bo zawrócić to wstyd, a Żonka była poza domem więc nawet nie miał kto Rocha ściągnąć do domu.
Celem oczywiście był Mirów i pierogi, ale Roch nie dokonał konsumpcji bo nie miał nawet siły pogryźć pieroga. Zjadł trochę frytek, wypił ze dwa "niebieskie napoje w smaku nie podobne do niczego" i powoli dogorywał. W końcu nadszedł ten czas, że trzeba było wracać, ale już normalnie, bez jeżdżenia po górkach. Prosto do Częstochowy, czyli jakieś 46 kilometrów dzieliło Rocha od szczęścia w ramionach Żonki. Nie ujechali więcej niż 500 metrów i Roch znowu zaliczył skurcz. Nogi ewidentnie nie dawały rady, ale w końcu przestało go kurczyć i jakoś dojechał do domu.
Ogólnie wyszło 120 kilometrów, z czego większość to szukanie drogi i powrót na właściwą trasę. Jechało się dobrze, ale na następny raz (czyli nie wcześniej niż za pół roku albo i dłużej) Roch chyba będzie musiał odrobinę potrenować, bo takie jeżdżenie z marszu nie jest dobre, a przynajmniej nie tyle kilometrów.
A wieczorem Roch poszedł z Żonką na spacer i było fajnie.
Na koniec zapis śladu GPS: Jura (20-05-2012).
Roch pozdrawia Czytelników.
Dla tych, którzy wyrażają ochotę na przeczytanie czegoś dłuższego: oczywiście z zaplanowanej trasy nic nie wyszło bowiem Roch z Koyotem pojechali po swojemu, czyli tak żeby się zgubić, a nawet żeby zatoczyć koło i z Olsztyna wrócić się do Częstochowy i jeszcze raz do Olsztyna. Ogólnie wypad należy uznać za... męczący, bo Roch w zasadzie z marszu pojechał na Jurę bez jakiegoś wcześniejszego przygotowania.
Oczywiście Roch uskutecznia przejażdżki z Żonką, ale są one bardziej dla przyjemności, niż dla treningu żeby nie umierać na Jurze, a kilka kryzysów Rochowi się zdarzyło. Głównie na gigantycznych podjazdach ciągnących się nieraz po kilka kilometrów. Nogi Rochowi nie wytrzymywały i łapały go skurcze, ale jechał dalej, no bo zawrócić to wstyd, a Żonka była poza domem więc nawet nie miał kto Rocha ściągnąć do domu.
Celem oczywiście był Mirów i pierogi, ale Roch nie dokonał konsumpcji bo nie miał nawet siły pogryźć pieroga. Zjadł trochę frytek, wypił ze dwa "niebieskie napoje w smaku nie podobne do niczego" i powoli dogorywał. W końcu nadszedł ten czas, że trzeba było wracać, ale już normalnie, bez jeżdżenia po górkach. Prosto do Częstochowy, czyli jakieś 46 kilometrów dzieliło Rocha od szczęścia w ramionach Żonki. Nie ujechali więcej niż 500 metrów i Roch znowu zaliczył skurcz. Nogi ewidentnie nie dawały rady, ale w końcu przestało go kurczyć i jakoś dojechał do domu.
Ogólnie wyszło 120 kilometrów, z czego większość to szukanie drogi i powrót na właściwą trasę. Jechało się dobrze, ale na następny raz (czyli nie wcześniej niż za pół roku albo i dłużej) Roch chyba będzie musiał odrobinę potrenować, bo takie jeżdżenie z marszu nie jest dobre, a przynajmniej nie tyle kilometrów.
A wieczorem Roch poszedł z Żonką na spacer i było fajnie.
Na koniec zapis śladu GPS: Jura (20-05-2012).
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Częstochowa,
Janów,
Jura,
Mirów,
Złoty Potok
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
czwartek, 17 maja 2012
Pierwsze przecieki co do trasy
Prawdopodobnie wszystko i tak ulegnie zmianie, ale po wczorajszych konsultacjach z Koyotem powstał zarys trasy jaką pojadą. Oczywiście celem niedzielnego wypadu są pierogi w Mirowie i w tym kierunki będą pedałować. Po drodze przejadą przez Mstów, Świętą Annę i Niegową. Po drodze przejadą jeszcze przez Złoty Potok żeby dojechać na pierogi.
Droga powrotna nie jest do końca znana, bo plan jest taki żeby przejechać się pociągiem do Częstochowy, ale nie wykluczone, że wrócą na rowerach, choć nie do końca wiadomo jaką trasą, w każdym razie kierunek powrotny to Częstochowa. Znając życie (i Rocha kondycję) to plan ulegnie zmianie, co będzie widoczne na śladzie GPS.
Roch pozdrawia Czytelników.
Droga powrotna nie jest do końca znana, bo plan jest taki żeby przejechać się pociągiem do Częstochowy, ale nie wykluczone, że wrócą na rowerach, choć nie do końca wiadomo jaką trasą, w każdym razie kierunek powrotny to Częstochowa. Znając życie (i Rocha kondycję) to plan ulegnie zmianie, co będzie widoczne na śladzie GPS.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Jura
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
wtorek, 15 maja 2012
Zapowiedź Jury
Tak się złożyło, że ostatnio Roch i Żonka mają dużo na głowie; Roch praktycznie nie wysiada z samochodu tylko jeździ i jeździ. W dodatku czeka na informację, czy do masy zajęć dojedzie mu zmiana pracy na bardziej korporacyjną więc oboje nie mogą narzekać na brak zajęć. Dzięki temu blog trochę zarósł pajęczyną, ale w najbliższą niedzielę -- o ile pogoda nie pokrzyżuje mu planów -- zrobi wielkie odkurzanie.
Niedawno, przy okazji jakiejś wódki, Roch umówił z Koyocikiem na wypad na Jurę; z Częstochowy Roch ma na Jurę jakieś 15 - 20 kilometrów i jest już w okolicach Olsztyna. A stamtąd prosto do Bobolic na pierogi i powrót do domu. Termin został zaakceptowany przez Koyota, więc najbliższa niedziela stoi pod znakiem Jurowania się, a wieczorem Żonka będziemusiała chciała przytulić Rocha, któremu 100 kilometrów będzie wychodziło bokiem.
Jednak sezon rowerowy zostanie w końcu zainaugurowany tak jak było to kiedyś, czyli z Koyotem, na Jurze, z pierogami na talerzu. Do tej pory jeździ z Żonką po okolicy i coraz dalej się wypuszczają. Roch musi skończyć składanie roweru dla swojej ładniejszej połówki, bo z Nią też Roch chce jechać na pierogi.Wtedy to już będzie pełna inauguracja sezonu rowerowego.
Roch pozdrawia Czytelników.
Niedawno, przy okazji jakiejś wódki, Roch umówił z Koyocikiem na wypad na Jurę; z Częstochowy Roch ma na Jurę jakieś 15 - 20 kilometrów i jest już w okolicach Olsztyna. A stamtąd prosto do Bobolic na pierogi i powrót do domu. Termin został zaakceptowany przez Koyota, więc najbliższa niedziela stoi pod znakiem Jurowania się, a wieczorem Żonka będzie
Jednak sezon rowerowy zostanie w końcu zainaugurowany tak jak było to kiedyś, czyli z Koyotem, na Jurze, z pierogami na talerzu. Do tej pory jeździ z Żonką po okolicy i coraz dalej się wypuszczają. Roch musi skończyć składanie roweru dla swojej ładniejszej połówki, bo z Nią też Roch chce jechać na pierogi.Wtedy to już będzie pełna inauguracja sezonu rowerowego.
* * * *
Poza planowaną Jurą jest też cała masa innych planów, które Roch chce zrealizować, a w których Żonka wspiera go, a czasem daje kopniaka w doopę mówiąc "zrób to, nie wiem dlaczego zakładasz, że nie uda się" i pewnie tylko dlatego Roch znajduje w sobie siły żeby startować do korporacji. Wiadomo, że najbardziej zależy nam na szczęściu tej drugiej osoby. Roch ma identycznie i tak mu zostanie.Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Częstochowa,
Jura,
Zapowiedź
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
wtorek, 1 maja 2012
Wszystkim pracującym w pocie czoła
Labels:
1 Maja
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
Subskrybuj:
Posty (Atom)