Nie żeby Roch dopiero co do siebie doszedł po ostatniej wyprawie rowerowe. Po prostu znowu mu się zapomniało, ale już nadrabia swoje przeoczenie. Otóż Rochowi, jak już wcześniej wspominał, przyszło jechać na rowerze do pracy, ale nie z Częstochowy, a z Tarnowskich Gór, bo samochód miał umówiony na wizytę naprawczą no i musiał jakoś dostać się do pracy, która jest w Bytomiu. Wybór padł na rower; był jeszcze autobus, ale Roch z racji wrodzonego lenistwa nie chciał iść na przystanek, jechać do dworca i później jeszcze jechać do Bytomia.
Na rowerze było łatwiej. O dziwo nawet się nie zmęczył, nie łapały go skurcze i nawet dobrze mu szło. Zadyszka była, ale kondycja Rocha zastała dawno w tyle. Zaniedbał się i to mocno, ale pisząc tę notkę ma na ustach wyraźne i głośne postanowienie, że w tym sezonie nie będzie dupą i będzie jeździł. Wstępne postanowienie to dwie godziny dzienni na rowerze. Na początku będzie raczej trudno wysiedzieć, ale koniec końców uda się spełnić normę.
Żeby bardziej się zmotywować, Roch napisze sobie nowe statystyki a i serwis, który obsługuje jego ślady GPS zostanie zmieniony. Wszystko zacznie się od początku, nawet ból dupy będzie nowy, ale to już dla Rocha nie jest obce. Pora zacząć uzupełniać magnez (magnes?) bo kawa jedna go wypłukuje.
Roch pozdrawia Czytelników.
PS.
Tylko blog zostanie stary, ale to chyba dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz