poniedziałek, 27 października 2014

Ciepło dla rowerków

Powoli nadchodzi czas kiedy trzeba powiedzieć sobie "dość" i podjąć jedyną słuszną decyzję, czyli odłożyć rower na bok, bo sezon rowerowy się kończy, a w zasadzie się nawet nie rozpoczął dla Rocha, ale kilka razy Roch jeździł więc można ogłosić zakończenie. W zasadzie to nie całkowite zakończenie bowiem pogoda ma dopisywać jeszcze jakiś czas, więc Roch postara się jeszcze parę razy wyskoczyć na rowerze gdzieś dalej, ale to chyba raczej ostatki sezonu są.

Skoro rowery będą używane rzadziej to Roch zniósł je do piwnicy - w zimnym garażu Rochowy rower bardzo źle się czuje. Ostatniej zimy zapowietrzył sobie hamulce i zagęścił olej w amortyzatorze, więc Roch musiał zawieźć go do nieocenionego Wojciecha, który tchnął w rower nowego ducha cyklistycznego.

Zatem obydwa rower są już zaparkowane w ciepłej piwnicy, ale może od czasu do czasu jeszcze pojeżdżą, kto wie.

Roch pozdrawia Czytelników.


poniedziałek, 20 października 2014

Niedzielny rower z Rodzinką

W końcu udało się wyskoczyć na rower. W niedzielę pogoda była wręcz letnia i żal było marnować ją na siedzenie w domu, czy leżenie w łóżku. Tak więc Roch ubrał się, Żonka ubrała się i Miśkę i wszyscy razem poszli na rower. Michaśka lubi coraz dłuższe wypady, ale zdarza się jej jeszcze zasnąć na rowerze. Tak tez było w niedzielę, kiedy to pod koniec jazdy dziecko usnęło w foteliku. I nie pomagało udawanie przez Rocha foczki, rajdowca, a nawet zabawa w ciuchcię.

- "Uuuuu uu uuuuuu" - Trąbił Roch udając ciuchcię .

Ale nic nie przynosiło skutku i Michaśka poszła spać. Na szczęście do domu było nie daleko i udało się dowieźć Małą bez kombinowania. Jak tylko została wyjęta z fotelika doznała reaktywacji i przestała chcieć spać, ale już po rowerze to poszła na huśtawkę, trampolinę i w końcu na podwieczorek, bo głodna jak wilk była.

Zapis trasy dostępny jest online, a jakże:


Roch pozdrawia Czytelników.

piątek, 17 października 2014

Wiadro czasu Roch kupi

Gdyby ktoś wiedział lub słyszał o miejscu, w którym można kupić wiadro czasu to Roch chętnie kupi sobie wiaderko lub nawet dwa. Cały czas obiecuje sobie, że zacznie jeździć na rowerze, ale zawsze coś wyskakuje i kończy się na chęci jeżdżenia. Basen też średnio wychodzi, ale takie już życie. Ostateczną kropkę na "i" postawiła pogoda i od początku tygodnia pada deszcz, ale w sumie Rochowi to i tak obojętne bo do pracy rowerem też nie potrafi się wybrać.

Tak więc pozostaje Rochowi ciągłe wmawianie sobie, że się pojeździ na rowerze, albo że się pojedzie na rowerze do pracy, ale koniec końców Roch i tak jest przekonany, że nic z tego nie wyjdzie. Za dużo obowiązków, a za mało czasu. Takie życie.

Roch pozdrawia Czytelników.

piątek, 10 października 2014

Ostrożne podsumowanie rowerowania. Albo wszystkiego.

Sezon, niechybnie i nieubłaganie, zbliża się ku końcowi. Ten rowerowy oczywiście. Chyba pora zacząć myśleć o jakimś małym podsumowaniu, ale oczywiście nie o zakończeniu pedałowania. Otóż Roch na nowo odkrył magie roweru; działa jak lek przepisany przez lekarza na wszelkie zło tego świata. Od dawna Roch nie chciał jeździć, bo zawsze było coś do zrobienia, załatwienia albo po prostu nie chciało mu się. Dzięki temu dziwnemu splotowi wydarzeń z ostatnich lat Roch zaniedbał siebie, rower i Bloga.

Bloga prowadzi od jakiegoś 2007 albo nawet 2006 roku, dokładnie już nie pamięta, a różne przekazy różnie podają datę powstania / założenia / zainicjowania. Poważne pisanie zaczęło się od tryptyku rowerowego (trzech długich postów, w których Pafnucy opisuje swoje przygody z Aliną). Starzy Czytelnicy widzą o co chodzi, a dla pozostałych Czcigodnych Roch postara się wygrzebać go skądś, choć jeszcze nie wie gdzie go szukać. Tak czy inaczej Roch w jednej z kolejnych notek załączy tryptyk tak żeby każdy mógł się z nim zapoznać.

Wracając jednak do ostrożnego podsumowania pedałowania, to Roch wraca do korzeni - może i nawet dosłownie, bo chciałby odwiedzić stare, tarnogórskie, śmieci - czyli Dolomity, Suchą Górę, Repty, Lotnisko, etc. Nie wiedzieć dlaczego tęskni mu się do tych pagórków, Częstochowa jest jaka jest, płaska i niewykształcona rowerowo. Co prawda istnieje pojęcie Masy Krytycznej (sic!) ale mijający rowerzyści nie pozdrawiają się, co jest dziwnym zachowaniem, ale duże miasto rządzi się swoimi prawami, których Roch widocznie nie potrafi zrozumieć. Jak większości.

Jak tylko Misia ma włączoną drzemkę to Roch próbuje iść na rower, swoje lata ma i kondycja jest bardzo zaniedbana, ale silne postanowienie poprawy zagościło w sercu i dup*e Rocha więc niech wiatr zawsze wieje w plecy, albowiem Roch chce wrócić do intensywnego pedałowania. Szkoda, że jego Przyjaciel, Koyocik, nie może już pedałować, wspólne Jury były zajebiste, ale zdrowie jest ważniejsze, więc Roch został sam na placu boju, tkwi wiernie na reducie zwanej rowerowanie.

Oby wytrwał jak najdłużej i oby sezon skończył się jak najpóźniej.

Roch pozdrawia Czytelników.

PS. Jutro - to znaczy już dziś, patrząc na zegarek - Roch planuje jechać do pracy rowerem. Ślad oczywiście zostanie zapisany.

PSS. 1111 post na blogu.

poniedziałek, 6 października 2014

Częstochowa - Blachownia - Konopiska

Od kilku dni oba rowery, ten mały i ten duży stały nie ruszone. Miśka załapała jakiegoś echowirusa i wykropkowało ją, co skutecznie uniemożliwiło pedałowanie, ale wrzesień i październik pod względem pogodowym zaliczały się do Złotej Polskiej Jesieni. Ale w końcu Miśka wyzdrowiała, kropki zeszły. Szybko znalazła Rocha buty i wskoczyła w nie żeby pokazać, że jest gotowa na to żeby przejechać się na rowerze. Pogoda dopisywała, dziecię zdrowe, więc szybko.

Żonka ubrała ją w ciepłe spodenki, kurteczkę i z czystą przyjemnością wsiadła do fotelika żeby pojeździć trochę na rowerze. Po tak długiej przerwie musieli się najeździć do syta, a więc kilometrów wyszło - jak do tej pory - najwięcej, bo aż 11, więc dystans zaczyna się wydłużać, aż w końcu Roch zabierze Michaśkę na Jurę, żeby poznała co to fajna zabawa na rowerze, ale to już w przyszłym roku, teraz pogoda i czas powoli się kończą, więc pozostaje tylko lokalne pedałowanie, co i tak jest fajne. Powstał oczywiście ślad z tego wypadu, na Stravie.

* * * * 

Następnie Roch wybrał się na rower sam, ponieważ zachciało mu się pojeździć trochę dalej i szybciej, a z dzieckiem - wiadomo - nie można pojeździć szybko żeby nie zawiało małej. Więc, korzystając z tego, że Michaśka poszła spać Roch wskoczył w buty i poszedł pojeździć. Coraz częściej wymyśla sobie trasy wyjeżdżające poza Częstochowę (w samym centrum no nie ma gdzie jeździć).

Teraz pojechał z Częstochowy do Blachowni, a stamtąd przez Konopiska do Częstochowy. Kilometrów wyszło 35, więc w ciągu weekendu Roch przejechał ponad 40 kilometrów - szkoda, że sezon się kończy, Roch właśnie zaczynał się rozkręcać. Ale przyszły rok już niedługo. Na zakończenie kolejny ślad:

Roch pozdrawia Czytelników.