Jak to się mówi "święta, święta i po świętach". Z świąt pozostało tylko +2 kg na wadze i prezenty z których Roch cieszy się niezmiernie. Od Żonki dostał zestaw płyt Tarji Turunen i teraz może się chwalić kompletem (no prawie, bo brakuje mu jeszcze jednej, ale już nad tym pracuje). Od Mamy słodkości, a od Teściowej słodkości + drobny upominek. Co do Świąt to chyba takie miały być, nie licząc braku śniegu, ale ten zaczął w ostatnim czasie padać.
Ale Święta zbliżają się ku końcowi i pora wracać do normalności, choć nie do końca albowiem Roch ma dużo urlopu więc do pracy idzie w okolicach 5 stycznia, a więc będzie to taka normalna nienormalność. Zapewne powrót do pracy będzie ciężki i nieznośny, ale póki co Roch się tym nie martwi; bardziej martwi go fakt tycia (pewnie dlatego, że żre jak świnia), a także pierwsza krew na wardze Michaśki. Wczoraj w ferworze walki Mała przywaliła w kierownicę swojego rowerka i pojawiła się krew, ale skończyło się tylko na rozciętej wardze, a nie na wybitych zębach. Trochę płaczu, trochę strachu i Młoda wróciła do zabawy. Na szczęście można ogłosić happy end, choć warga jeszcze jest śliwkowa.
Dziś natomiast spadł pierwszy śnieg, który dla Roch był drugim śniegiem ponieważ pierwszy śnieg przeżył on w Bytomiu jadąc do pracy. Niemniej jednak dla Michaśki był to pierwszy śnieg, który mogła świadomie dotknąć. Nie było go zbyt wiele, ale zawsze to coś. Na początku ostrożnie postawiła stopę na białym puchu, a potem już poszło gładko. Widać, że śnieg spodobał się Miśce, tylko czy spadnie go na tyle żeby mogła się nim nacieszyć. Według prognoz ma być biało, ale jak bardzo tego nie wie nikt.
Z białymi pozdrowieniami,
Roch.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz