To już chyba stało się tradycją, że w okolicy maja / czerwca Roch dzwoni do zaprzyjaźnionego W. i umawia się z nim na biznesy. Nie inaczej było i w tym roku. Roch zobaczył, że Michalina już za często wstaje z siodełka i stwierdził, że to dobry czas na podniesienie go o kolejny centymetr albo i dwa. Jednak tym razem Roch zdziwił się bowiem rurka vel. sztyca odkryła przed Rochem napis "minimum". Niczym system TAWS w samolocie Roch poczuł, że zbliża się niebezpiecznie do terenu zwanego kontem.
I tak się stało. Kolejny rower stoi w garażu, a Miśka zachwycona bo w końcu ma rower z przerzutkami i w ogóle jest on kochany (pomimo, że nie jest różowy). Codziennie chce jeździć na nim. Dziś nawet chciała zrezygnować z basenu żeby tylko na nim pojeździć. W końcu udało się pojechać rano na basen, a popołudnie należało do roweru. A skoro ma przerzutki, a w zasadzie przerzutkę, bo tylko z tyłu ma biegi to odpadło Rochowi holowanie jej pod górkę.
Staś dostał na zachętę licznik rowerowy, ale zrobił z niego telefon komórkowy i dzwoni do babci i dziadka. Jednak i on ma żyłkę rowerową mimo, że jeszcze nie przekonał się do swojego pedałkowego rowerku. Jednak Roch jest cierpliwy i w końcu Staś też będzie pedałował. Równowagę już doskonale utrzymuje na swoim odpychanym rowerku. I tak cała dwójka dzieci załapała bakcyla rowerowego od Rocha. To muszą być geny. Te dobre geny oczywiście.
I dziś na przykład Michalina ze Stasiem przejechali 7 kilometrów, postój na lody i z powrotem do domu. Wieczorem jeszcze mała przejażdżka i wszyscy grzecznie poszli spać. Jutro może też się uda popedałować, ale to jedna wielka niewiadoma jest. Jeśli się uda to Roch oczywiście o tym napisze.
Na zakończenie zdjęcie nowego roweru:
Roch pozdrawia Czytelników.
Jak fajnie widzieć, że dzieci załapują pasję rodzica :D U nas jeszcze jest okres pieluchowania, więc nie da rady :)
OdpowiedzUsuń