fot. http://www.kellysbike.com/pl |
Omawianym rowerekiem jest Kellys Kite 12, który Michasia ma od niecałego tygodnia. Pierwsze wrażenie, jakie Roch odniósł patrząc na rowerek w sklepie, było "wow!". Kolory, "geometria", napisy. To wszystko pasowało do siebie idealnie. Po krótkiej konsultacji w zaprzyjaźnionym sklepie rowerowym Roch - za namową Żonki - kupił go dla Michasi. Po przyjeździe do domu Michalinka od razu dobrała się do rowerka i bez problemu wsiadła na siodełko. Nie dała się zdjąć z niego, żeby się ubrać i wyjść na zewnątrz pojeździć, wśród płaczu i ryku udało się Żonce ubrać dziecko i szybko poszliśmy na dwór.
Po opuszczeniu siodełka Michaśka bezproblemowo wsiadła i jeździła na nim, mimo, że brakowało jej paru milimetrów do ziemi. Ale wspólnymi siłami pchającymi spowodowaliśmy uśmiech u dziecka (i ból pleców u nas). Roch myślał, że fascynacja rowerem przejdzie, ale od momentu pojawienia się rowerka w domu obowiązkowo musimy powozić Michalinkę na podwórku.
Jeśli chodzi o jakość wykonania to jest super - spawy położone są bardzo ładnie, nie ma żadnych ubytków, lakier wydaje się odporny na zarysowania. Całości smaczku dodają małe podnóżki w miejscu gdzie w normalnym rowerze znajdowały się pedały. Mają one służyć temu, aby dziecko mogło sobie oprzeć nogi i działa znakomicie, a jednocześnie nie przeszkadza w odpychaniu się. Wybór Kellysa okazał się strzałem w dziesiątkę.
Na plusy możemy zaliczyć:
+ Waga (rower jest bardzo lekki)
+ Wygląd
+ Pompowane koła i bieżnikowane opony
+ Spory zakres regulacji wysokości siodełka (350mm do 400mm)* i kierownicy (490mm do 540mm)*
+ Łatwość wsiadania i zsiadania
Na minus, ale mały minusik, możemy zaliczyć:
- Twarde siodełko (ale przy pampersie to nie ma znaczenia).
* Dane producenta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz