wtorek, 31 marca 2009

Podwójna przyjemność

Nadeszła wiosna, ostatniego dnia marca pogoda zrehabilitowała się i umożliwiła Rochowi dłuższą przejażdżkę, rozłożoną na raty. Pierwsza część przejażdżki odbyła się popołudniu. Celem był Świerklaniec i Radzionków. Roch pomknął przed siebie, uzbrojony w aparat, którym planował zrobić kilka zdjęć. Jednak nogi nie chciały przestać pedałować i aparat całą drogę spędził w kieszeni.

Ze Świerklańca Roch pojechał, zahaczając o Wymysłów, do Radzionkowa, a stamtąd udał się do domu, gdzie czekała lutownica i kilka elementów, które trzeba było dolutować. Po skończonej pracy Roch zasiadł do komputera i już miał ogłosić koniec dnia, ale nogi dały o sobie znać. Roch postanowił, że wyskoczy jeszcze na wieczorną przejażdżkę.

Bojąc się, że ciemna i zimna noc go zastanie pojechał tylko na Repty. Tam próbował wjechać w krzaki, ale wody i błota pełno i Roch szybko uciekł z krzaków na asfalt. Z racji tego, że w krzakach było mokro Roch pojechał na Dolomity, żeby dobić do pięćdziesięciu kilometrów i tym samym ustanowić nowy rekord sezonu 2009. Po powrocie do domu Roch poczuł, że ma nogi, a krzesło jakieś takie twarde się zrobiło, ale to bardzo dobrze, bo Roch odzyskuje kondycję i gubi brzuszek, który urósł przez wstrętną zimę.

Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 30 marca 2009

Było milczeć

Jakieś weekendowe fatum nad Rochem wisi. Trzeci weekend z rzędu Roch umawia się na rowerową randkę z Koyotem i trzeci raz pada deszcz. Roch postanowił, że nie będzie pisał o pogodzie bo szkoda nerwów i klawiszy, a w dodatku Roch nie miał weny, żeby spłodzić jakąś notkę, która trzymała by poziom. Początek tygodnia wzbudził w Rochu nadzieję, że w końcu nadejdzie wiosna, zrobi się ciepło i przyjemnie. Popołudnie było już pogodne, ale Roch nie wychodził z domu.

Rano pojechał do miasta, żeby poszukać kleju epoksydowego, który znalazł dopiero w pewnym markecie budowlanym, ale to nie ważne. W mieście Roch spotkał Koyota, bez roweru, ale i tak spotkanie zostało zaliczone. Po powrocie do domu, wraz z klejem, Roch udał się na zasłużony spoczynek, a po przebudzeniu się postanowił, że sklei to co ma skleić. Wymieszał klej, przyłożył i zaczął suszyć.

Klej, cud nowoczesnej techniki, schnie 4 godziny, a pełną twardość uzyskuje się po dobie, więc musi trzymać. Jak nie, to Roch przyklei sprzedawcę do sufitu. Jutro Roch idzie na rower, pogoda ma był ładna, więc nie ma sensu siedzieć w domu.

Roch pozdrawia Czytelników.

sobota, 28 marca 2009

Jedzie laskiem Roch

Nadszedł długo oczekiwany weekend, Roch zjadł obiad, wskoczył w spodenki i wyruszył na przejażdżkę. Kondycja podupadła, więc przejażdżka nie mogła być czysto rekreacyjna, musiała zawierać element współzawodnictwa – z braku partnera – z samym sobą. Roch obrał kurs na Świerklaniec. Mknął przez Nowe Chechło, goniąc autobus, czyli warunek współzawodnictwa został spełniony. Na Świerklańcu dał odpocząć nogom, ale nie schodził z roweru, aż tak odpoczywać nie mogły. Żeby utrudnić przejażdżkę, akumulatorek w mp3grajku wziął i padł, a jego brat został w domu.

Ze Świerklańca Roch pojechał – przez las – w okolice Piekar Śląskich, a stamtąd wrócił do Świerklańca. Prędkość nie schodziła poniżej 40km/h, bo lato – już nie wiosna – zbliża się wielkimi krokami i nie można pokazać się z brzuszkiem. Na Świerklańcu ponownie nogi odpoczywały, a Roch zwiedzała okolice, omijając spacerowiczów, którzy niczym jaskółki i Rocha opryszczka, zwiastują nadejście wiosny.

Licznik wskazał 30km, więc Roch wykalkulował, że droga powrotna zajmie kolejne 10km i będzie solidne 40km, czyli najdłuższy dystans, póki co oczywiście. Na Nowym Chechle Roch zauważył kolejną oznakę wiosny, czyli kwitnące bazie. Obowiązkowo zrobił zdjęcia, ale wszystkie wyszły nieostre. “Taka karma” pomyślał Roch i pojechał dalej. W Tarnowskich Górach zrobił jeszcze lans na rynku i wrócił do domu.

Roch pozdrawia Czytelników.

piątek, 27 marca 2009

A jednak idzie wiosna!

Przewidywania Roch potwierdziły się. Nie minął tydzień od notki, w której Roch żalił się, że opryszczka wyskoczyła, a to zwiastuje nadejście wiosny. Niektórzy zwątpili już w moc Rochowej opryszczki, ale ona nie myliła się. Temperatura podskoczyła do 6 – 7°C, przestało wiać, pozostał jedynie deszcz, który – według prognoz – jutro ma ustąpić. Jeśli wierzyć tym przewidywaniom to Roch jutro wyjdzie na rower, a jak szczęście dopisze to nie sam.

Dziś Roch siedział w domu, ale co rusz podchodził do okna sprawdzając, czy uda się wyjść na rower. Kiedy był już zdecydowany, to zaczynał padać deszcz zniechęcając do jazdy, ale jutro ma być ładnie i pogodnie i Roch pójdzie na rower.

Roch pozdrawia Czytelników.

czwartek, 26 marca 2009

Niewłaściwe odpowiedzi

Roch, odkąd pamięta, ma słabe zdolności pedagogiczne. Jeśli dołożyć do tego jakiś informatyczny termin, na przykład DNS, to Roch jest ugotowany. Późnym wieczorem prośby o sponsora zostały wysłuchane. Z problemem przyszła sąsiadka, bo Internetu nie ma, a ona musi pracować. Roch podszedł do problemu profesjonalnie i ekspresowo. Od razu usunął kartę sieciową, nie bacząc na ustawienia, adresy i inne bzdury.

Po ponownym uruchomieniu komputera Internet objawił się buczeniem Skype i miganiem Gadu-Gadu, czyli niezbędnych programów internetowych. Roch sprawdził jeszcze, czy wszystko działa. Ogłosił, że działa, ale pojawiło się niespodziewanie pytanie, które pojawić się nie mogło. Nie dlatego, że Roch oszukał, naciągnął, czy zasymulował naprawę, a dlatego, że wytłumaczenie przerosło Rocha.

- Co się stało? – Pytanie podał znienacka.
- DNS się zgubił – Odpowiedział, strzelając sobie w stopę.
- A co to jest? – Padło pytanie.
- Yyyyy no to jest takie coś, co zamienia nazwę domenową na adres ip – Padł strzał w drugą stopę.
- A co to jest adres ip? – Padło podstępne pytanie.

W końcu Roch wybrnął z dołka zwanego DNSem, tłumacząc, że to tak jakby powiedzieć pięć, a napisać 5. Tłumaczenie bardzo naciągane, ale akceptowalne i wystarczające. Roch naprawdę chciał dobrze, ale to nie jego wina, że trudne słowa wyjaśnia innymi trudnymi słowami.

Pomijając sprawy komputerowe to Roch siedział w domu. Pogoda już ładniejsza, ale nadal wietrznie i rower odpadał bo “pod wiatr” to Roch nie będzie jeździł.

Na zakończenie Roch znowu umieści kawałek z Tuby, ryzykując, że uszy zostaną oberwane do końca. Oczywiście zarażającym był Koyocik.

Gogol Bordello - Tribal Connection

Kawał optymistycznego ładunku pozytywnych emocji, czy jakoś tak.

Roch pozdrawia Czytelników.

środa, 25 marca 2009

Coś na kształt solarium

Roch, po hektolitrach wylanego potu, stwierdził, że trzeba zmienić technologię wytwarzania płytek, bo żelazko już nie wystarcza. Ostatnia płytka powstawała w bólach i, po kilku modyfikacjach, ostatecznie nie wygląda tak superowo, jak w zamierzeniach. Trzeba przejść na metodę fotochemiczną, która gwarantuje lepsze odwzorowanie, ale coś za coś.

Żeby myśleć o tej metodzie trzeba mieć lampę halogenową albo inną emitującą promienie UV. Oczywiście gotowce są horrendalnie drogie, a Roch chce ciąć koszty bo kryzys w końcu jest. W końcu znalazł “tani” projekt, oparty na diodach LED, jednak potrzeba ich 54 sztuki, ale to i tak koszt mniejszy niż zakup lampy. Roch zbuduje małe solarium dla płytek, o ile żelazko zechce wytrawić płytkę.
****
Poza elektroniką Roch wyszedł na powietrze żeby przewietrzyć umysł, rozruszać kości i sprawdzić w terenie, czy będzie pogoda na weekend. Śnieg jeszcze leży, ale pogoda poprawia się i są szanse na jakiś rowerowy wypad w weekend. Trzeba trzymać kciuki za pogodę i za wiosnę, żeby przyszła w końcu.

Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 24 marca 2009

Niby wiosna, a śnieg pada

W zamierzchłych czasach, znanych Rochowi z opowiadań, było tak, że na 1 maja padał śnieg, ale Roch nie potrafił sobie wyobrazić takiej sytuacji; bo jak w maju może padać śnieg? Jednak coraz częściej zastanawia się, czy w tym roku będzie ciepło, czy w maju Roch będzie chodził w polarze, czapce, a w bagażniku nadal będzie łopata do odśnieżania zamiast piknikowego kocyka, na wypadek gdyby jakaś Fanka chciała z Rochem ucztować.

Prognozy nie nastrajają optymistycznie, do końca tygodnia ma przelotnie padać, wiać i być brzydko. Szczęście, że Roch ma co robić, inaczej szybko dostałby sweterek z przydługimi rękawami. Dziś, na ten przykład, Roch łatał przebitą dętkę w rowerze mamy, która jeździ więcej niż Roch w ostatnim czasie. Dziurki były dwie, spowodowane czymś na kształt zszywki tapicerskiej, później zajął się troszkę elektroniką, coś tam porzeźbił, a na zakończenie dnia był serwisantem, bo znowu komputer się popsuł.

Tak więc dzień minął w miarę ruchliwie, a wszędzie Roch słyszy “Hurroo Hurroo!”, czyli fragment piosenki, którą został zarażony przez Koyocika. Zespół nazywa się Dropkick Murphys i gra wypasioną muzyczkę, którą Roch odkrył i zakochał się, a żeby zarazić innych to fragment z Tuby:

Dropkick Murphys - Johnny, I Hardly Knew Ya

Roch pozdrawia Czytelników. Hurroo Hurroo!

poniedziałek, 23 marca 2009

Dlaczego ostatni kawałek ciasta jest najsmaczniejszy?

Roch musiał pojechać do Sosnowca, wsiadł więc do samochodu, wziął GPS, wstukał adres i pojechał. Do Sosnowca jechać musiał bo konsultacje, bo takie tam inne zajawki, bo dawno nie widział budynku zwanego “żyletą”. Na miejscu Roch zaparkował samochód i wszedł do środka. Jak zawsze winda był na górze, a nie na dole, a czekanie, aż zjedzie nie miało sensu. Roch pokonywał kolejne piętra, mijając kolejne katedry, instytuty, aż w końcu wdrapał się na na czwarte piętro.

Podnosząc płuca, które wcześniej wypluł Roch zapukał do pokoju 418, ale zza drzwi wydobywała się tylko cisza. Po naciśnięciu klamki drzwi stawiły wymowny opór, co oznaczało, że nikogo nie ma. Roch postanowił poczekać, bo był umówiony na konsultacje i specjalnie po to jechał. W końcu się doczekał, wszedł, skonsultował, i wrócił do domu.

Pogoda nadal pod psem, wiatr, deszcz, zimno, jesiennie i depresyjnie. Roch siedział w domu, nie robił nic, poza drzemką, no i zjedzeniem reszty ciasta. Ostatni kawałek był najsmaczniejszy, ale dlaczego tak jest to najwięksi uczeni nie potrafią wyjaśnić. Zawsze ostatni kawałek smakuje tak, jak powinno smakować całe ciasto. Trochę filozofii na blogu też musi być.

A propos bloga to coraz mniej przypomina rowerowy, za co Roch przeprasza, ale chęć “pisania” jest silniejsza.

Roch pozdrawia Czytelników.

niedziela, 22 marca 2009

Kiedy przyjdziesz wiosno?

Wczorajsza pogoda spowodowała, że Roch zapragnął już wiosny, a nawet zaczął planować jakiś niedzielny wypad. Jednak pogoda zweryfikowała plany wypadowe i uziemiła Rocha. Rano jeszcze było w miarę ładnie, choć zimno, lecz z upływem czasu niebo zachodziło chmurami, aż w końcu rozpadał się na całego.

W związku z tym Roch siedział w domu i z nudów pożerał ciasto z jabłkami. Waga znowu podskoczy, a pogoda nie pozwoli na zrzucenie zbędnego balastu tak, żeby w lecie pokazać się w koszulce bez wystającego mięśnia powstałego wskutek brzydkiej pogody i nieumiarkowania w jedzeniu.

W prognozy Roch przestał wierzyć bo niby ma być pogodnie, a za oknem pada. Innym razem ma padać, a jest pogodnie.

Roch pozdrawia Czytelników.

sobota, 21 marca 2009

Idzie wiosna!

I to nie dlatego, że wszystko kwitnie, jest ciepło i Roch jeździł na rowerze. Wiosna idzie dlatego, że Rochowi wyskoczyła brzydka, swędząca i szczypiąca opryszczka, która co roku zwiastuje nadejście wiosny. Tylko patrzeć jak temperatura podskoczy do 20°C, ptaszki zaczną ćwierkać, a dziewczyny zrzucą z siebie tony ciuszków powodując, że Roch będzie zajęty podziwianiem widoków, a nie patrzeniem gdzie jedzie.

Skoro Roch jeździł na rowerze to wypadało by napisać gdzie jeździł i z kim. Roch wybył na rower sam i bez określonego celu. Zdał się na swoją intuicję i nogi, które miały ogromną ochotę pedałować. Na początek Roch pojechał do Świerklańca, ale to było za mało. Ze Świerklańca Roch pojechał do Radzionkowa, a z Radzionkowa wyskoczył na Dolomity, aby sprawdzić, czy można już jeździć po krzakach, czy jeszcze jest za mokro.

Po drodze spotkał Damiana i uwaga.. Alę, rowerzystkę. Gdyby nie Ala to Roch pogadałby chwilę i pojechał dalej przed siebie, ale takiej “okazji” nie można było zmarnować. Roch pojechał więc z Damianem, modyfikując swoje wcześniejsze plany. Roch, nagle odzyskał kondycję, przestał spać i dyszeć, nabrał werwy niczym po zgrzewce Red Bulla. Okazało się, że Ala musiała jechać do domu, ale i tak warto było modyfikować swoje plany.

Na zakończenie wypadu Roch przejechał przez miasto i wrócił do domu. Po raz pierwszy w tym roku Roch zrobił więcej niż 30km, co jest kolejny zwiastunem, że wiosna idzie.

Roch pozdrawia Czytelników.

piątek, 20 marca 2009

Pierwszy dzień wiosny

Podobno dziś jest pierwszy dzień wiosny, tak twierdzi telewizja, radio i inne media, łącznie z Google, które zmieniło logo z tego okazji. Problem z tą wiosną jest taki, że jest jest, a jakby jej nie było. Pada śnieg, jest zimno, a pszczołom nie chce się zapylać kwiatków. Najwidoczniej wiosna jest w Google, radiu i telewizji, ale nie u Rocha, a za pasem weekend, który Roch chciałby spędzić na rowerze i w miłym towarzystwie.

Dziś Roch ponownie siedział w domu, o rowerze można było zapomnieć przez opady śniegu. Rano wyskoczył na zakupy, oczywiście jako szofer, do miasta, potem zjadł obiadek i już miał łapać za lutownicę, ale stwierdził, że da jej odpocząć, a i Roch sobie odpocznie trochę od lutowania, ale już jutro planuje zrobić kolejną płytkę, o ile wszystko się powiedzie i pogoda znowu nie dopisze.

Roch pozdrawia Czytelników.

czwartek, 19 marca 2009

Szara strefa

Roch zaczyna dorabiać na boku, nie jest to żadna tajemnica, bo potrafi uruchomić kilka zakręconych usług, czasem podpowiada co i gdzie kliknąć, żeby serwer wpuszczał, albo nie. Oczywiście wszystko odbywa się w szarej strefie, na boku, czy jakkolwiek to się nazywa.

W ostatnim czasie Roch potrzebował wolnej gotówki, a swojej żelaznej rezerwy nie chciał naruszać. Tak się złożyło, że zepsuł się komputer u sąsiada no i Roch, jako ostatnia deska ratunku, został wezwany. Sąsiad biadolił, że trzeba formatować, że zdjęcia się skasują, że dokumenty zniknął, że cała praca pójdzie na marne.

Roch wykonał czary mary, odprawił tajemne gusła, na koniec krzyknął "fixboot" i komputer ożył. Normalnie nie kasowałby sąsiada bo czasem Roch może potrzebować pomocy, ale tym razem Roch zrobił wyjątek, za uratowanie danych Roch przyjął zapłatę, która zostanie przekazana na cele elektroniczne.

Ale dość tej autopromocji. Pogoda pod psem, a zbliża się weekend więc trzeba by zacząć myśleć o jakiejś przejażdżce rowerowej. Jeśli pogoda dopisze to Roch obowiązkowo idzie pedałować. Może w końcu dojdzie do upragnionego spotkania Koyota z Rochem bo dawno się nie widzieli i w ogóle.

Tak więc, Czcigodni, trzymajcie kciuki za pogodę, Roch już odprawia modły za pogodny weekend.

Roch pozdrawia Czytelników.

środa, 18 marca 2009

Chowaj się! Zaraz wybuchnie!

Po trzech dniach kombinowania, hektolitrach wylanego potu, niezliczonej ilości słów typu motyla noga, po kilku zwątpieniach we własne umiejętności przetwornica została pokonana. W końcu Roch poprosił o pomoc swojego Guru od elektroniki, mentora i przewodnika po świecie kondensatorów, cewek, dławików i tranzystorów. Uzbrojony w lutownicę, Roch poszedł na korepetycje i zobaczyć jak oporna przetwornica wywiesza białą flagę.

Według schematu wszystko było w porządku, jednak w generatorze "nóżki" nie były złączone i nie układ nie pracował. Po złączeniu nadal cisza w układzie, wymiana kondensatora trochę poprawiła sytuację, ale do 16V brakowało 13V. Kolejne zwiększenie pojemności nic nie dawało, jak były 3V tak zostały.

W końcu schemat został olany i, jako błędny, wylądował w koszu. Po czterech godzinach udało się, przetwornica ruszyła po zamianie miejscami dwóch tranzystorów, ale było jedno ale..

- Działa! Ale chowaj się zaraz kondensator wystartuje - powiedział Tomek, co oznaczało żeby uciekać bo zaraz wybuchnie.

Przetwornica zaczęła wytwarzać 30V, a w teorii powinna "pompować" 16V. Udało się odciąć zasilanie i nic nie wystartowało, ale napięcie było jakby z duże. Pomogło zwiększenie oporności i układ zaczął działać. Przetwornica, jak i cały programator, śmiga, aż miło.

Korporacja, która już była opisywana na blogu, wypuściła bubel. W samej płytce były dwa poważne błędy, o drobnych pomyłkach nie wspominając. Układ jest przeznaczony dla początkujących elektroników, czyli dla Rocha i faktycznie - początkujący nie ma szans na samodzielne uruchomienie układu.

I tak minęło przedpołudnie, popołudnie i cały dzień. Roch postanowił, że samodzielnie zrobi programator, już po prawkach, i wyśle go do Korporacji. Niech mają jeden działający.

****
Poza tym nudy u Rocha, za oknem śnieg lub deszcz więc cały dzień siedzi w domu. Tęskni za rowerem i za wypadami, ale cóż zrobić jak pogoda kaprysi. W statystyki nawet nie zagląda bo takiej czerwieni to nigdzie nie ma. W tym roku trudno będzie wykręcić więcej niż osiem tysięcy. Trudno się mówi.

Roch pozdrawia swojego Mentora i pozostałych czytelników.

wtorek, 17 marca 2009

Oporna przetwornica

Roch podjął się zadania niewykonalnego, taka elektroniczna mission impossible, czyli uruchomienia przetwornicy. Niczym agent Hunt, Roch starał się wykonać misję, ale oporna przetwornica zawsze znajdowała sposób żeby powiedzieć Rochowi "a weź ty mnie w emiter pocałuj, ty kolektorze". Jednak Roch nie poddawał się i nadal czynił czary nad upartą przetwornicą, a że deszcz ze śniegiem padał to całkowicie poświęcił się sprawie przetwornicy.

Niby nic trudnego podnieść 5V do 12V; dwie bramki NAND, kondensator, opornik, trzy tranzystory, dioda prostownicza i dwie diody Zennera i jest 12V. Jednak Roch zawsze ma pecha i wszystko się komplikuje. Z prostego układu zrobił się dwudniowy pożeracz czasu połączony ze stresorem. Wszystko sprawdzone, wymierzone, a nawet wymienione i nadal na wyjściu nie ma nawet zbliżonego napięcia. Na dziś Roch dał sobie spokój bo agresor się załączył i mogłoby się skończyć wyrzuceniem ustrojstwa za okno.

Nie ma to jak rower, w którym nic nie marudzi, nie protestuje, nie ma napięcia (także tego comiesięcznego). Odpowiednio wypieszczony rower odwdzięcza się Rochowi cudownymi doznaniami, wiatrem pod kaskiem i ładnymi widokami. A taka przetwornica? Szkoda słów...

Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 16 marca 2009

Okno pogodowe

Był Roch na rowerze pojeździć. Pogoda w Internecie wróżyła godzinne rozpogodzenie więc nie można było nie jeździć. Wczorajszą pogodę niech motyla noga więc dziś Roch musiał wstrzelić się w chwilowe rozpogodzenie żeby trochę popedałować.

Udało się, Roch nie zmoknął, nie złapał go śnieg, a jedynie zimniejszy wiatr co nie przeszkadzało zbytnio, ale też nie pomagało. Roch kręcił się po okolicy bo gdyby okno pogodowe miało się zamknąć to Roch szybko czmychnie do domu. Kręcąc się po okolicy nabił dwadzieścia kilometrów co, jak na jego kondycję, jest słusznym wynikiem.

Po powrocie do domu Roch zajął się walką z przetwornicą, a okno pogodowe zostało zamknięte.

Roch pozdrawia Czytelników.

niedziela, 15 marca 2009

Złośliwość pogody

Znane przysłowie mówi, że w marcu jak w garncu, ale to co dzieje się z pogodą nie przypomina garnca, a jakiś bulgoczący, piekielny kocioł. Wczoraj pogoda dopisała, Roch inaugurował sezon, a dziś - chcąc kontynuować inaugurację - padał deszcz. Oczywiście zaczął popołudniu, równo o godzinie 1300 bo właśnie wtedy Roch planował wyjść na rower.

Wkurzający kapuśniaczek padał, aż do zmroku uniemożliwiając Rochowi jeżdżenie na rowerze i, przede wszystkim, spotkanie z Koyotem. Deszcz przestał padać jak zaszło słońce, co ewidentnie świadczy o złośliwości pogody.

Roch pozdrawia Czytelników.

sobota, 14 marca 2009

Są dziewczyny, są rowery, jest wiosna

Po wczorajszych opadach śniegu Roch utracił już nadzieję na pogodny weekend, a o wyjściu na rower przestał już myśleć. Jednak pogoda miło go zaskoczyła słońcem i znośną temperaturą. Roch, wraz z Michałem, pojechali na Świerklaniec. Tam odbył się relaks, na dosyć niepewnym i chybotliwym mostku.

Pogoda dopisała, było słońce, było ciepło, były dziewczyny, były rowery, był aparat i było fajnie. Dziewczyny pomykały sobie na rolkach, Roch cieszył oko zacnymi widokami, można śmiało powiedzieć, że wiosna nadchodzi.

Po skończonym relaksie pora było wracać do domu bo im później tym zimniej. Po drodze spotkali się z innymi rowerzystami, którym powietrze do głowy uderzyło i starali się z dyskryminować Rocha i Michała jako rowerzystów, ale przytomny Roch wytknął jednemu z nich, że ma plastikową osłonkę, a Michał zauważył, że na hamulcach zostały żółte naklejki instruujące jak hamować.

Po krótkiej wymianie zdań rozjechali się w przyjaźni bo żarty żartami, ale lubić się wypada.

Jeśli pogoda dopisze, a dopisać musi, to jutro Roch uskutecznia kolejny wypad z Koyotem. Długo oczekiwany zlot w końcu nastąpi.

Roch pozdrawia Czytelników.

piątek, 13 marca 2009

Pięć centymetrów śniegu

Pogoda w ostatnim czasie działa w trybie binarnym, albo pada śnieg, albo nie pada. Wczoraj, nie licząc lekkiego opadu, pogoda zapowiadała się świetnie, asfalt suchy, nawet ciepło, a dziś na samochodzie Rocha leżało pięć centymetrów śniegu.

Nie przygotowany, do odśnieżania, Roch stanął przed samochodem i czekał, aż sam się odśnieży, ale jakoś nie chciał więc Roch musiał się poświęcić i zrzucić zalegający śnieg. Gdyby Roch popołudniu miał zabierać się za jazdę to samochód sam by się odśnieżył bo temperatura znowu urosła.

Takie huśtawki nie działają na Rocha mobilizująco z tego względu, że nastawiony na wypad rowerowy Roch zamka się w sobie, gdy widzi śnieg za oknem. Pogoda na weekend pewnie będzie binarna, albo śnieg, albo nie.

Roch pozdrawia Czytelników.

czwartek, 12 marca 2009

Ja bardzo dużo czytam, odświeżam umysł i będę jak brzytwa.

W związku z uruchomieniem programatora Roch postanowił, że odświeży swoje wiadomości z programowania procesorów, a także zakupi jakąś skromną obudowę. Obie te rzeczy wymagają nakładów finansowych, bo trzeba kupić książkę, no i jakąś obudowę. Jednak obie te rzeczy muszą poczekać bo Roch skoncentrował się na rowerze.

Bomberek pójdzie do przeglądu, część napędu trzeba będzie powoli wymieniać, trzeb kupić oponki i jakieś pomniejsze gadżety. Dlatego część funduszy zostaje przekazane na cele rowerowe, a skromna pozostałość na elektroniczne części.

Dziś ponownie Roch ponownie pełnił rolę szofera i odwiedził Zabrze, Gliwice i Bytom. Najeździł się jak głupi, ale też swoje zarobił. Dlatego może myśleć o jakichś rowerowych przyjemnościach bo wiosna za pasem, czyli śnieg ponownie zaczął padać, temperatura spadła i zrobiło się brzydko.

Popołudniu Roch odsypiał wczesną pobudkę, więc nie bardzo jest co opisywać, a pisanie o robotach i wzmacniaczach staje się powoli nadużywaniem cierpliwości Czcigodnych.

Roch pozdrawia Czytelników.

środa, 11 marca 2009

To jednak jest łatwe. Errata.

Po napisaniu wczorajszej notki Rochowi nie dawało spokoju dlaczego to, czyli programatorka, nie działa. Siedział, analizował schemat, w końcu zaczął szukać zlutowanych nóżek, ale nie był ani o krok bliżej rozwiązania tego tajemniczego problemu. W końcu wziął miernik i zaczął sprawdzać ciągłość obwodu, czyli czy wszystko dobrze zlutował.

Nóżki kończyły się, a miernik Rocha piszczał, sygnalizując ciągłość obwodu. Dopiero na ostatniej nóżce miernik zamilkł co oznaczało, że ta nóżka nie jest dobrze zalutowana. Roch przyłożył grot do nóżki i ogłosił zwycięstwo. Po "podlutowaniu" nóżki miernik ożył, a i po podłączeniu do komputera system wykrył programator jako STK-500 v2. A to wszystko grubo po godzinie 2100, ale jak Rocha coś męczy to i w nocy siądzie do lutownicy.
****
Dziś Roch nie lutował, a jeździł. Nie na rowerze, a samochodem, czyli robił jako szofer, ale za to zarobił trochę grosza i można będzie myśleć o zakupie o transformatora żeby zacząć składać wzmacniacz lub dokończyć mitycznego robota.

Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 10 marca 2009

To wcale nie jest takie łatwe

Przyszła, a właściwie została przyniesiona, paczka, która zawierała pastę SMD dla Rocha żeby mógł poskładać programator. Początkową euforię zburzył brak instrukcji obsługi kartusza tfu. tubki, a wbrew pozorom nie było to takie hop-siup. Gdy już wszystko było rozkręcone Roch doszedł do wniosku, że potrzebuje cienką igłę i tłoczek ze strzykawki.

Jako porządny młody człowiek nie posiadał w domu ani igły, ani strzykawki więc musiał udać się do apteki. Pani magister, gdy Roch poprosił o średniej grubości igłę i strzykawkę "raczej średnią" spojrzała na Rocha, jakby był amatorem kompocików i to nie tych od babuni. Jednak Roch szybko wytłumaczył, że jest początkującym elektronikiem hobbystą i strzykawkę potrzebuje do innych celów.

Po powrocie do domu Roch z kartusza tfu. tubki zrobił coś na kształt strzykawki i pasta zaczęła wypływać. Po pierwszych przymiarkach Roch załapał ideę powierzchniowego montażu i już za trzecią próbą ogarną, śmiałym ruchem, wszystkie piny. Gdy pasta była już nałożona pozostało znaleźć scalaczek, który miał być wlutowany.

Sama faza lutowania to bajka; lekko podgrzana pasta zamienia się w srebrzystą cynę, która przykleja się do nóżek jak mucha do lepu (lepa?). Później wystarczy zmyć nadmiar pasty i wszystko jest gotowe. No, nie do końca.

Po złożeniu wszystkiego jakoś nic się nie dzieje, co może oznaczać, że Roch nie stanął na wysokości zadania, a nawet coś zepsuł. Dlatego jutro zapakuje się z gratami i wybierze się do swojego Guru elektronicznego celem diagnozy co, i dlaczego, Roch zepsuł. Tak, czy inaczej fajnie lutuje się pastą, ale mogliby załączać instrukcję obsługi kartusza tfu. tubki.

Wyszło elektronicznie za co Roch przeprasza, ale wiatr i deszcz nie zachęcały do wyjścia na rower.

Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 9 marca 2009

Pasta SMD zamówiona

Długo, bardzo długo Roch kiwał się, czy kupić - za ostatnie miedziaki - pastę lutowniczą, czy odłożyć na lepsze czasy, ale stwierdził, że programatorka czeka, a może zacząć jakiś zysk przynosić, więc teraz Roch zainwestował w pastę SMD, która ułatwi, a wręcz umożliwi wlutowanie jednego upartego scalaczka, a później może inwestycja zwróci się, a może nie.

Poza tym, że Roch ogłosił stan upadłości, nic innego nie wydarzyło się. Co prawda Roch usiłował pojeździć na rowerze, ale pogoda - wiatrem i deszczem - skutecznie go zniechęciła i całe popołudnie przesiedział w domu.

Pogoda na jutro też nie wróży długich wojaży na rowerze, ale przynajmniej będzie co robić, co uruchamiać i co programować, czyli Roch będzie się bawił swoją ATMegą, tylko ciekawe kiedy ją zepsuje.

Roch pozdrawia Czytelników.

niedziela, 8 marca 2009

Poprawa pogody

Roch myślał już, że pogoda nie poprawi się i weekend upłynie pod znakiem leżenia na łóżku lub siedzenia prze komputerem, ale niespodziewanie i z zaskoczenia niedzielne popołudnie upłynęło pod znakiem słońca, choć ciepło nie szło w parze ze słońcem. Niemniej jednak Roch wyszedł na rower i postanowił przejechać choćby kilka kilometrów.

I faktycznie Roch popełnił tylko kilka kilometrów bo niebo nagle i niespodziewanie zaszło chmurami i wróżyło opad deszczu. Roch szybko skierował ku domowi. Jednak pogoda spłatała mu okropnego psikusa i po chwili wyszło słońce, które świeci do tej pory.

Tchórzliwość Rocha jest związana z tym, że dawno nie jeździł na rowerze i zapomniał, że z pogodą to trzeba twardo i zdecydowanie bo inaczej to w ogóle na rowerze nie da się jeździć, ale to przejściowe.

Następnym razem będzie inaczej.

Roch pozdrawai Czytelników.

sobota, 7 marca 2009

Nie udało się wymodlić pogodnego weekendu

Niestety Roch nie ma dobrych układów z osobą odpowiedzialną za pogodę. Wczorajszy ołtarzyk w intencji dobrej pogody nie sprawdził się. Od rana padał deszcz na zmianę ze śniegiem, czyli pogoda była do bani.

Plany uskutecznienia Rowerowego Poranka ™ z Koyocikiem spaliły na panewce bo jak tu jeździć na rowerze jak z nieba pada śnieg lub deszcz? Roch zatem siedział w domu i nic nie robił. Jakoś tak sobota go rozleniwiła i stwierdził, że dziś sobie daruje jakąkolwiek aktywność zarówno umysłową jak i fizyczną.

Jutro może będzie lepiej.

Roch pozdrawia Czytelników.

piątek, 6 marca 2009

W intencji pogodnego weekendu

Od rana Roch spoglądał w prognozy, aby upewnić się, że najbliższy weekend upłynie pod znakiem słonecznej pogody, krótkich spódniczek i pedałującego Rocha i, póki co, taki weekend jest możliwy. Żeby zwiększyć szanse na pogodne weekend Roch rozstawił swój ołtarzyk i zaczął odprawiać czary w intencji pogody.

Dziś Roch ponownie wyszedł na rower żeby rozjeździć bolące mięśnie i bolącą d*ę, która odzwyczaiła się od siodełka. Po kilku kilometrach wszystko przestało boleć, a Roch zwiększał tempo, żeby jak najszybciej powrócić do zeszłorocznej kondycji. Średnią prędkość utrzymywał na poziomie 24km/h, ale jutro - o ile pogoda da - zwiększy ją do 25km/h.

Choćby niebo miało się zawalić to Roch powróci do słusznej linii, którą miał w zeszłym roku. Po powrocie do domu Roch czuł lekkie zmęczenie, które potwierdza taktykę obraną przez Rocha.

Roch pozdrawia Czytelników.

czwartek, 5 marca 2009

Kolejny dzień na rowerze

Kolejny dzień spędzony na rowerze. Roch wybrał się do Nakła Śląskiego celem spotkania się z Koyotem i wymienienia doświadczeń związanych z budową woltomierza panelowego, który być może powstanie w niedalekiej przyszłości, pewnie razem z zegarkiem i termometrem.

Później Roch udał się w kierunku domu, ale nie mógł się oprzeć pokusie podjechania pod Świerklaniec co też uczynił. Przeciął Nakło i wyskoczył gdzieś w połowie Nowego Chechła. Jednak Świerklaniec zostawi sobie na weekend, bo może uda się wyskoczyć tam w jakimś zacnym towarzystwie rowerowym.

Po powrocie do domu Roch zajął się wtyczką, ale dalszy ciąg zostanie - przynajmniej przez jakiś czas - tajemnicą Rocha, ale jak wszystko się uda to Roch pochwali się tym, co jest na drugim końcu wtyczki.

Roch pozdrawia Czytelników.

środa, 4 marca 2009

Roch jeździł na rowerze

W końcu udało się pojeździć co niezmiernie ucieszyło Rocha bo zamulanie w domu przestało go bawić. W końcu Roch był w swoim żywiole; pedałował przed siebie, pogoda bardzo dopisała, było ciepło, słoneczko świeciło, asfalcik był suchutki więc Roch gnał przed siebie.

Zaczął od wypadu na Pniowiec, ale mniej więcej w połowie rozmyślił się, a właściwie to kondycja się rozmyśliła i Roch zaczął wracać do domu.

Jednak nie mógł się oprzeć zrobienia zdjęcia, jako dowodu, że Roch jednak wyszedł na rower i był gdzieś w lesie, w drodze na Pniowiec. Niedługo zacznie się jeżdżenie na pączki, dzień coraz dłuższy więc będzie można delektować się smakiem pączków i widokiem Pani od pączków.

Po powrocie do domu Roch stwierdził, że faktycznie nie ma kondycji, siodełko go bolało, a mięśnie jakoś tak dziwnie "paliły" jakby gotował się kwas mlekowy i, znając życie, jutro ten kwas skutecznie uziemi Rocha. Jednak on nie podda się i znowu pójdzie, o ile pogoda dopisze, i rozjeździ mięśnie, a siodełko przyzwyczai do innego siodełka.

Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 3 marca 2009

Cudowny, lśniący programator

I nadeszła ta wiekopomna chwila - Roch dostał programator, a właściwie to awizo bo listonoszowi nie chciało się sprawdzić, czy ktoś jest w domu, ale mniejsza z tym monopolistą. Po odebraniu paczki Roch cały podekscytowany wracał do domu bo chciał jak najszybciej zajrzeć do paczki i sprawdzić, czy wszystko się zgadza.

Po otwarciu paczki, jego oczom ukazała się płytka i pozostałe elementy, a także - co Rocha przeraziło - jeden malutki scalaczek SMD, który trzeba umiejętnie podejść. Roch umówił się na korepetycje ze swoim elektronicznym Guru, który pokaże Rochowi jak lutować takie miniaturki, które nawet pod szkłem powiększającym wydają się małe.

Do kompletu Roch potrzebuje obudowę, ale i to da się załatwić. Niedawno jedną wyciął więc ma już wprawę w operowaniu wiertłem i pilnikiem.

Poza tym, że Roch dostał paczkę, to trochę się skomplikowało u Rocha; nie tyle w życiu osobistym, co w życiu "zawodowym". Roch zaczął się zastanawiać, czy nie zacząć pracować na siebie, ale z drugiej stosy papierów, urzędy, przepisy i cała ta otoczka, która skutecznie odstrasza Rocha, ale to wewnętrzne dylematy Rocha, z którymi sobie poradzi.

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Jak pogoda się utrzyma to jutro Roch idzie pedałować. Obowiązkowo.

poniedziałek, 2 marca 2009

Słoneczny i ciepły dzień

No i nastała upragniony przez Rocha dzień, ciepły, słoneczny, przyjemny; Roch wyszedł na balkon i zaczerpnął łyk świeżego, wiosennego powietrza.

- Ooo taak, wiosna idzie - Powiedział.

I faktycznie idzie bo prognozy są optymistyczne, a więc rower coraz bliżej. Dziś Roch odpuścił sobie rower bo ulice jeszcze mokre, a Rochowi szkoda roweru katować solą, poza tym baterie w mp3grajku padły, a partnera na rower nie ma. Roch miał inne zajęcie w domu i nie była to lutownica. Roch kompletował zamówienia, które pozbierał od znajomych bo w okolicach piątku planowany jest wypad do Gliwic celem zakupienia elektronicznych części.

Później to już z górki było; kawka, muzyka i komputer, czyli kolejny relaksujący wieczór. Jednak już niedługo Roch wsiądzie na rower i popedałuje bo przewidywania niektórych Czytelniczek są bardzo trafne.

Roch pozdrawia Czytelników.

niedziela, 1 marca 2009

Nie było o czym pisać

Wczoraj Roch zamilkł bo stwierdził, że kolejna notka o kilogramach, robocie lub programatorze byłaby sporym przegięciem więc odpuścił sobie uznając, że milczenie faktycznie jest złotem. Dziś jednak zaczął się nowy miesiąc i trzeba, już tradycyjnie, umieścić statystyki za luty. Opisywać nie ma co bo Roch nie jeździł to i kilometrów tyle co kot napłakał.

Pobrać i pooglądać sobie można o tutaj.

Poza tym u Rocha monotonnie; miał dziś iść na rower co by zainaugurować nowy miesiąc, ale śnieg nadal topnieje i woda płynie więc nie ma co się, i roweru, katować.

Roch pozdrawia Czytelników.