W końcu udało się pojeździć co niezmiernie ucieszyło Rocha bo zamulanie w domu przestało go bawić. W końcu Roch był w swoim żywiole; pedałował przed siebie, pogoda bardzo dopisała, było ciepło, słoneczko świeciło, asfalcik był suchutki więc Roch gnał przed siebie.
Zaczął od wypadu na Pniowiec, ale mniej więcej w połowie rozmyślił się, a właściwie to kondycja się rozmyśliła i Roch zaczął wracać do domu.
Jednak nie mógł się oprzeć zrobienia zdjęcia, jako dowodu, że Roch jednak wyszedł na rower i był gdzieś w lesie, w drodze na Pniowiec. Niedługo zacznie się jeżdżenie na pączki, dzień coraz dłuższy więc będzie można delektować się smakiem pączków i widokiem Pani od pączków.
Po powrocie do domu Roch stwierdził, że faktycznie nie ma kondycji, siodełko go bolało, a mięśnie jakoś tak dziwnie "paliły" jakby gotował się kwas mlekowy i, znając życie, jutro ten kwas skutecznie uziemi Rocha. Jednak on nie podda się i znowu pójdzie, o ile pogoda dopisze, i rozjeździ mięśnie, a siodełko przyzwyczai do innego siodełka.
Roch pozdrawia Czytelników.
Miłego pedałowania i ostrożnie z pączkami. ;)
OdpowiedzUsuńRoch już jest na diecie, która żadnych - poza tymi z Pniowca - pączków nie uwzględnia :P
OdpowiedzUsuńhej:D można prosić o adres na te genialne pączki?? bo raz tam bylam i teraz dojechac nie umiem :P
OdpowiedzUsuńz góry thx:)
Trudno podać adres - wiem jak tam dojechać, ale adresu, współrzędnych, etc. nie znam.
OdpowiedzUsuńZagadaj na maila to coś wymyślimy.