W końcu, korzystając z chwili przerwy, Roch wskoczył na rower i pognał do domu. Z góry nie padało, ale z dołu pryskało i to solidnie. Pod domem Roch był mokry i czekanie, aż przestanie padać straciło jakikolwiek sens. W domu szybkie suszenie i można było ponownie iść na rower.
Drugie starcie z deszczem Roch toczył z Koyocikiem i jego szanowną Małżonką. Spotkanie nastąpiło na Chechle, a z Rochem przyjechały czarne chmury, które nie chciały dać za wygraną. Z Chechła pojechali do Świerklańca, a chmury za nimi. Ze Świerklańca na Orzech, a chmury za nimi. Roch czekał kiedy spadnie deszcz, ale o dziwo pogoda wytrzymała, a nawet poprawiła się.Roch pozdrawia Czytelników.
Roch.
OdpowiedzUsuńHm świetnie napisane :))
Pozdrawim
Dziękuję, Roch nieustannie się stara :)
OdpowiedzUsuń