środa, 26 grudnia 2012

Wesołych Świąt; spóźnione, ale szczere

Z okazji kończących się już Świąt Roch życzy wszystkim czytelnikom, a w sumie to obserwatorom bloga wszystkiego co najlepsze; zdrowia szczęścia, pomyślności, dostatku i spokoju, długich tras rowerowych i równych ścieżek. A tak w ogóle to czasu, czasu i jeszcze raz czasu. Oby Wam było nie gorzej niż jest teraz, a najlepiej żeby było jeszcze lepiej.

****
A w życiu prywatnym? No więc wraz z Żonką żyją sobie spokojnie gdzieś w "świętym mieście", chodzą na spacery, podjadą teściów w niedzielę. W ostatnim czasie Żonka i Roch dowiedzieli się że będą mieli dziecko. Dokładnie pisząc to "w ostatnim czasie" oznacza cztery miesiące, bo tyle Roch nie pisał na blogu albo nie chwalił się tym. Płeć też jest znana i imię już wybrane. Franek, bo takie imię wybrali dla niego rodzice, ma już 13 tygodni, jest zdrowy i reaguje na głos taty czytającego mu Pinokia.

Czasu Roch ma mało, stara się jak tylko może odciążyć Żonkę od szarości codzienności, jeżdżą do lekarza, kupują Frankowi ubranka i szukają wózka z misiem i fotelika, choć ten drugi jest już wybrany - miniaturowa wersja sportowego fotela Recaro. Co miesiąc razem z Żoną jeździ do lekarza żeby usłyszeć od doktora "ładną ciążę pan zrobił", to powoduje u Rocha dumę, taką ojcowską.

I pewnie niektórzy wiedzą, że Żonka i Roch mają także labradorzycę Tekilę, od kilku dni mają drugiego labradora, pięcio-tygodniowego Rikiego, puchatą kulkę, która biega, sika i gryzie wszystko co znajdzie na swojej drodze. Więc dwa labradory też zajmują Rochowi czas, w końcu oba muszą być w równym stopniu wybawione.

Teraz trochę tego co u Rocha w ostatnich miesiącach się podziało w życiu zawodowym. Jak wiadomo w lipcu zaczął on pracę w nowej firmie, później przydarzył mu się awans i związanie się na stałe z Open-E. Później nie miał na co narzekać, praca i kolejne wydania kolejnych wersji oprogramowania sprawiły, że całkowicie zapomniał o Bożym świecie, poza domem i rodziną. Obiecał bowiem sobie, że nigdy nie przyniesie pracy do domu i skutecznie trzyma się tej zasady.

poniedziałek, 22 października 2012

Będzie rowerowo. O zgrozo!

Normalnie Roch zapomniał jak to jest pisać notkę na blogu; albo pisze o sprawach organizacyjnych takich jak moderowanie komentarzy albo o tym jak mu w pracy idzie. Dziś, prawie że o północy będzie wielkie zaskoczenie. Roch napisze o wycieczce rowerowej, którą uskutecznił wraz z Żonką. Było słoneczne południe i aż żal było nie iść na rower, a że Żonka w pełni podziela zapał do jazdy na rowerze więc sama Rocha ciągnęła na rower.

Cel nie był sprecyzowany, ale zaczął się klarować kiedy Roch pędził ratować teściową, później już miał wolne, świat i teściowa uratowani więc można było zająć się czerpaniem przyjemności ze wspólnego sobotniego południa, które spędzali razem. Celem, w końcu, okazała się Wręczyca Wielka, gdzie w romantycznej scenerii, bo na środku parkingu, zjedli pizze i wypili po "pifq". Przy okazji obserwowali lokalnych tambylców, którzy jak to w sobotę spędzali czas w sklepach, ryneczkach i ploteczkach.

Przy okazji Roch nauczył się nowego słowa i teraz wszystko chachmęci. W drodze powrotnej, przez las oczywiście, poszli na grzyby. Uzbierali kilka, Roch znalazł dorodnego maślaczka, rumianego jako lico swej Żonki jedynej. Tą notką udowadnia, że był to maślak, a nie muchomor bo dalej żyje i widzi co pisze (wszak maślak polski był, a nie czeski).

Na zakończenie trasa sobotniego wypadu: Kalej - Wręczyca Wielka i jeszcze poprzednia z pewnej niedzieli w Tarnowskich Górach: Dolomity.

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Zdjęcie, co by niedowiarkom udowodnić, że Roch żyje, a nie jak Lenin w mauzoleum pod balsamem spoczywa.

środa, 3 października 2012

Moderowanie komentarzy - sprawa organizacyjna.

Krótko będzie bo Roch w pracy jest; Od pewnego czasu pojawiły się sprytne reklamy pod postacią komentarzy do wpisów, z linkami do stron oferujących usługi (jakiekolwiek). Jak wiadomo Roch jest przeciwny jakiejkolwiek reklamie na blogu więc z ciężkim sercem włączył moderowanie wszystkich komentarzy.

Spokojnie, nie będzie to dyktatura, filtrowane będą jedynie komentarze jawnie siejące reklamami.

Wieczorem może będzie więcej.

Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 25 września 2012

Po długiej nieobecności

Pewnie każdy już myślał, że blog umarł, że Rochowi się nie chce, a to wcale nie jest prawda. Przez półtora miesiąca nie miał on Internetu; poza tym Internet go już nie ciągnie. Przejadł się zwyczajnie. Teraz Roch jest szczęśliwym mężem i nie w głowie mu te Internety, ale skoro już się pojawił w routerze to Roch wyjaśni parę spraw. Z końcem lipca, o czym Roch donosił, wszedł w związek małżeński zawiązując tym samym podstawową komórkę zwaną rodziną, co zostało potwierdzone przed Urzędnikiem, Świadkami, Gośćmi, a przede wszystkim przed dwojgiem ludzi, którzy spędzą resztę życia razem.

Później Rocha odcięło od tych Internetów, ale to dobrze - w pracy Roch miał co robić, a po powrocie chciał resztę czasu oddać Żonce, a nie komputerowi. Taki miesięczny odpoczynek dobrze mu zrobił - zrozumiał, że poza Siecią jest całkiem fajnie, że najwyższy czas stać się Rochem. Dziś kolejny sukces, Roch związał się z Open-E na dłużej, na kilka lat przynajmniej. Wszystko co sobie zaplanował, że zrobi przed trzydziestką mu się spełniło, ale nie chce spoczywać na laurach, teraz pora na kolejny etap. Rocha kusi bycie własnym szefem i nie wykluczone, że teraz pójdzie w tym kierunku.

A jeśli chodzi o sprawy rowerowe to Żonka dostała rower i teraz razem jeżdżą, o czym Roch napisze w kolejnej notce. Teraz tylko taka wprawka co by Roch przypomniał sobie jak obsługuje się bloga. Na ten czas to wszystko.

Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 11 września 2012

Blog istnieje

Od miesiąca Roch nie ma internetu. Dlatego nic nie pisze. Ale pisał będzie.

poniedziałek, 30 lipca 2012

Mąż i Żon(k)a.

Jak zawsze: zdjęcie mówi więcej niż tysiąc słów.

akt

Żonka i Roch pozdrawiają Czytelników.

PS.
Reszta zdjęć dostępna na Flickrze.

wtorek, 17 lipca 2012

To nie tak, że blog umarł całkiem

Wszystkim tym, którzy sieją defetyzm pod postacią obumarcia bloga Roch daje stanowczy odpór, pisząc, że Roch ma się dobrze, tylko nie ma za bardzo czasu. Wszystko przez zmianę pracy, która zbiegła się z wydaniem produktu, czyli zamieszaniem przed którym nawet Roch nie był w stanie uciec. Poza tym Roch musi wypełnić inne obowiązki i przyjemności wynikające z tego, że z małego Roszka stał się dorosłym Rochem. Więc na komputer nie ma czasu, a poza tym w pracy nasiedzi się dostatecznie dużo.

Blog ma się całkiem dobrze, Roch też, ale jeszcze nie przestawił się na późniejsze przyjeżdżanie z pracy i czasem brakuje mu dnia żeby napisać notkę -- ale to nie jest tak, że Roch całkiem zapomniał o blogu i Czytelnikach. Wręcz przeciwnie, jest mu głupio, że Was zaniedbuje, ale jeszcze chwila i Roch wskoczy na właściwe tory i zorganizuje sobie to, co pozostało mu z dnia po powrocie z pracy.

Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 3 lipca 2012

Pierwsze koty za płoty

Można powiedzieć, że pierwsze koty za płoty; w nowej pracy Roch odnalazł się całkiem sprawnie, choć firma większa, a tym samym ludzi do zapamiętania więcej i pomieszczeń biurowych do ogarnięcia też więcej. W każdym razie Roch dostał się do najlepszego zespołu, który ma najlepsze biuro bo dokładnie na przeciwko kuchni. Wystarczy zrobić dwa kroki i jest się w kuchni, gdzie można zrobić sobie herbatę lub coś tam podgrzać.

Póki co Roch nie koduje nic, raczej wdraża się, ogarnia niezliczoną ilość kont, które musi pamiętać i stawia pierwsze kroki w produkcie Open-E. Pierwsze dni, czy nawet tygodnie, są zawsze trudne i nie ma co narzekać, że coś nie idzie -- od tego są "starsi" koledzy żeby pomogli, czy podpowiedzieli co i jak zrobić lub gdzie kogoś znaleźć. Jak już Roch wdroży się całkowicie to pewnie będzie mu łatwiej, póki co jest za dużo informacji.

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Sigma Team @ work!

sobota, 23 czerwca 2012

Ostatni tydzień w starej pracy

W niecały tydzień po urlopie Roch może powiedzieć, że zmiana pracy wyjdzie mu na dobre. O ile do momentu powrotu z urlopu miał jeszcze jakieś wątpliwości co do tego, czy iść w nieznane tak teraz nie ma najmniejszego cienia wątpliwości, że obecna praca nie daje mu tego, czego on oczekuje po roku i czterech miesiącach pracy. O projektach, które przez ten czas zrobił nikt nawet nie pamięta, a obecny jest na tyle nieważny, że szefostwo nie zapytało co będzie z nim, jak Roch już pożegna się z pracą. Jednak Roch nie chce wyciągać tu wszystkich "brudów", niech zostaną one tam gdzie są. Praca była, pieniądze również i to się liczy. A najważniejsze jest to, że Roch ma już jakieś zawodowe doświadczenie.

Czego oczekuje po swojej nowej pracy? Przede wszystkim możliwości rozwoju, bo tylko po to Roch zmienił pracę. Nie chcę on siedzieć nad jednym kiedy technologiczny świat prze do przodu. W pewnym momencie Roch wypadłby z obiegu, a on tego nie chce. Szczególnie teraz, kiedy z Żonką mają wspólne plany budowy domu i potomstwa. Żonka miała rację -- teraz był ostatni dzwonek żeby podjąć ryzyko zmiany pracy, później Roch nie odważyłby się na to -- jednak dobro dzieci jest dla niego i Żonki najważniejsze.

Ktoś powie, że korporacja to blichtr i zachłyśnięcie się wielkością firmy -- dla Rocha nie ma to znaczenia, on idzie tam zrobić kawał dobrej roboty, co zostanie zauważone. Oczywiście na słupku wykresu wydajności, bo nie ma co się oszukiwać -- Roch będzie trybikiem numer 1243532 w maszynie zwanej Open-E, ale jeśli ten słupek na wykresie przyczyni się do lepszej przyszłości jego rodziny to Roch będzie tym numerem i będzie wyciągał ten słupek coraz wyżej, ale nie zaniedbując przy tym rodziny. Do tej pory udawało mu się nie przynosić pracy do domu i dalej tak będzie.

Dzisiejsza notka w pewnym sensie jest umową i wyjaśnieniem dlaczego Roch ma takie parcie na korporację. Po prostu duże firmy bardziej dbają o swoje numerki. Ta mroczna strona korporacji była, jest i będzie mu obca i nieznana.

* * * *
Jeszcze słowo na temat ostatnich wakacji i pobytu w Buczynowej Dolinie. Obiecane zdjęcia są już na Flickr.  A poniżej pokaz slajdów, było fajnie, aż miło się to wspomina. A dom w tamtej okolicy Roch wybuduje!



Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 19 czerwca 2012

Powrót do szarej rzeczywistości

No i już po wakacjach i po urlopie. Przez całe dwa tygodnie Roch z Żonką relaksowali się i uskuteczniali leniwcowanie. Pierwszy tydzień to wyjazd do Gorlic i okolic. Zero jakiegokolwiek zasięgu, w dodatku droga  była otwierana tylko od godziny 6:00 do 8:00 i od 10:00 do 11:00, a później aż do 16:00 była zamknięta. Do najbliższego miasta mieli 12 kilometrów, za to widoki urzekły Żonkę. Wcale to Rocha nie dziwi, okolice Beskidu Niskiego są genialne.

W poniedziałek, zaraz po przyjeździe Roch musiał załatwić sprawę urzędową związaną z wytyczeniem granic na ich działce, a później już tylko błogie lenistwo. Psica szalała, świeże powietrze udzieliło się i jej, zwiedzała okoliczne krzaki, biegała po polu. Była w swoim żywiole. Urlop jak najbardziej udany, szkoda, że się skończył, ale ferie zimowe ponownie spędzają u siebie, czyli w okolicach Beskidu Niskiego.

Podczas pobytu powstał też plan wybudowania domu w tamtej okolicy. Start jest dobry, mają działkę budowlaną z genialnym widokiem na góry, pod samym lasem. Maksymalnie w ciągu trzech lat Roch chce tam mieszkać z Rodzinką; małe Roszki będą miały gdzie biegać, a poranna kawa z widokiem na góry to jest coś.

Oczywiście są zdjęcia, ale jeszcze nie obrobione, Roch skończy dziś i da znać na blogu, facebook'u i Google+, że już są.

Na teraz to tyle -- Roch żyje, blog istnieje, ale sami rozumiecie: urlop, rzecz święta.

niedziela, 3 czerwca 2012

Ostatnie chwile z zasięgiem

Nadszedł w końcu czas urlopu; od piątku, od godziny 15:00 Roch jest szczęśliwym urlopowiczem. A tuż po dwutygodniowym urlopowaniu się, Roch zamierza złożyć wypowiedzenie umowy o pracę, co uczyni z nieukrywaną satysfakcją ponieważ atmosfera zaczyna robić się ciężka. Jednak nie o tym Roch będzie rozprawiał.

Niedziela to ostatni dzień z jakimkolwiek zasięgiem, od jutra Roch nie ma zasięgu w telefonie, Internetu też nie ma i jedyne co ma to błogi spokój w Buczynowej Dolinie. Żonka z Rochem już są spakowani, a w chwili pisania tej notki Żonka śpi obok siedzącego Rocha. Wieczorem ostatnie przygotowania, czyli spakowanie sprzętu foto, zabranie Psicy i jedzenia dla niej. Jeszcze tylko wizyta w Tarnowskich Górach żeby zgarnąć trzecią urlopowiczkę i można ruszać w nieznane. Na cały tydzień.

Później jeszcze tydzień lenistwa i w końcu dwa tygodnie lekkiego lenistwa, bo przecież Roch nie będzie się przemęczał w pracy, oby tylko do pierwszego lipca, a później już całkowita zmiana. Tak więc, kończąc notkę, wszystkim udanego odpoczynku, pogody, gorącego grilla i udanych wakacji. Po powrocie będą zdjęcia, nawet takie z analogowego aparatu (o ile będzie coś poza czernią), bo i takie zabierają z sobą.

Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 29 maja 2012

Zapowiedź dłuższej nieobecności

W związku z tym, że Roch wraz z Żonką zaplanowali sobie długie wakacje, Roch informuje, że na blogu nastanie cisza. Nie będzie ona spowodowana lenistwem Rocha, a raczej brakiem jakiegokolwiek zasięgu w miejscu, do którego jadą. Poza tym Roch nie zamierza brać żadnych komputerów, czy telefonów. Tylko Żonka i Roch, bez elektronicznego nadbagażu.

Jedyna elektronika jaka z nimi pojedzie to aparaty, ale też planowane jest zabranie analogowego sprzętu i kilku rolek filmu. Planowane też są rowery, ale póki co jeszcze nie wiadomo jak je upchnąć w Kropku, który bagażnik ma raczej symboliczny, a przecież pies też gdzieś musi jechać. A gdzie jadą? A to póki co jest tajemnica, w każdym razie jest to rejon Beskidu Niskiego, okolice Nowego Sącza, ale resztę zobaczycie na zdjęciach.

Do końca tygodnia Roch, być może, wykaże jakąś aktywność blogową, a jak nie to przez kolejne dwa tygodnie nie planuje dotykać się do komputera, smartfona i telefona. Tak sobie założył -- bo od lipca zaczyna nową pracę i będzie musiał pracować, a nie pisać kolejne notki w godzinach pracy, więc teraz chce sobie odpocząć u boku Żonki we wspaniałych okolicznościach przyrody, ładując akumulatory przed nowym w Open-E.

Gdybyśmy się już nie przeczytali to udanych wakacji, urlopów, grillów i ognisk. Świetnej pogody i wysokich (w granicach rozsądku) temperatur.

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
UUUUUUUUUUUUUUUUUUURRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRLLLLLLLLLLLLLLLLOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPP!!!!!!1jeden. Hell Yeah!

sobota, 26 maja 2012

Niech obraz przemówi

Coś miłego
Artystycznie?

Roch pozdrawia Oglądaczy.

wtorek, 22 maja 2012

Rozwiązanie kolejnej tajemnicy

Zdaje się, że Roch wspominał coś o zmianach w życiu zawodowym, ale do końca nie jest pewien, więc teraz, kiedy już jest wszystko jasne może napisać wprost co znowu u niego się zadziało. Otóż Roch dostał ofertę pracy, poszedł na rozmowę kwalifikacyjną, rozwiązał test techniczny i od lipca zaczyna pracę w nowej firmie. "Trochę" większej od obecnej, z centralą w USA, a więc Roch zaliczył kolejny level, czyli praca w korporacji. Jeśli o szczegóły chodzi to firma nazywa się Open-E i zajmuje się produkcją oprogramowania do zarządzania pamięciami masowymi.

Torcik Open-EDlaczego Roch o tym pisze? Żeby zgrabnie przejść do tego, co wydarzyło się wczoraj, kiedy to przyjechał do swojej Żonki, która pracowała w pocie czoła i pod koniec dostał przecudny tort z okazji jego osobistego sukcesu, co też przełoży się na Rocha Rodzinę. Zamurowało go, bo pierwszy raz dostał tort. Co więcej na torcie był napis "Gratulacje!!! Open-E" co Rocha dodatkowo wzruszyło pomimo, że walczył z rowerem, który nie chciał zmieścić się w bagażniku, bo tradycją się już stało, że Roch przyjeżdża do Żonki, a Ona odwozi go do domu samochodem. Naprawdę miłe to uczucie, gdy ktoś bliski łączy się w naszym szczęściu.

I na tym chyba pora zakończyć. W pracy Roch też ma torcik, więc jest co robić jeść.

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Dla tych ciekawych co Roch będzie robił w nowej firmie: Młodszy programista Python.

poniedziałek, 21 maja 2012

Podsumowanie Jurajskiego pedałowania

Dla tych, którym nie chce się czytać, przy poniedziałku, wersja krótka: wszystko boli i jeszcze pewnie długo będzie bolało.

Dla tych, którzy wyrażają ochotę na przeczytanie czegoś dłuższego: oczywiście z zaplanowanej trasy nic nie wyszło bowiem Roch z Koyotem pojechali po swojemu, czyli tak żeby się zgubić, a nawet żeby zatoczyć koło i z Olsztyna wrócić się do Częstochowy i jeszcze raz do Olsztyna. Ogólnie wypad należy uznać za... męczący, bo Roch w zasadzie z marszu pojechał na Jurę bez jakiegoś wcześniejszego przygotowania.

Oczywiście Roch uskutecznia przejażdżki z Żonką, ale są one bardziej dla przyjemności, niż dla treningu żeby nie umierać na Jurze, a kilka kryzysów Rochowi się zdarzyło. Głównie na gigantycznych podjazdach ciągnących się nieraz po kilka kilometrów. Nogi Rochowi nie wytrzymywały i łapały go skurcze, ale jechał dalej, no bo zawrócić to wstyd, a Żonka była poza domem więc nawet nie miał kto Rocha ściągnąć do domu.

Celem oczywiście był Mirów i pierogi, ale Roch nie dokonał konsumpcji bo nie miał nawet siły pogryźć pieroga. Zjadł trochę frytek, wypił ze dwa "niebieskie napoje w smaku nie podobne do niczego" i powoli dogorywał. W końcu nadszedł ten czas, że trzeba było wracać, ale już normalnie, bez jeżdżenia po górkach. Prosto do Częstochowy, czyli jakieś 46 kilometrów dzieliło Rocha od szczęścia w ramionach Żonki. Nie ujechali więcej niż 500 metrów i Roch znowu zaliczył skurcz. Nogi ewidentnie nie dawały rady, ale w końcu przestało go kurczyć i jakoś dojechał do domu.

Ogólnie wyszło 120 kilometrów, z czego większość to szukanie drogi i powrót na właściwą trasę. Jechało się dobrze, ale na następny raz (czyli nie wcześniej niż za pół roku albo i dłużej) Roch chyba będzie musiał odrobinę potrenować, bo takie jeżdżenie z marszu nie jest dobre, a przynajmniej nie tyle kilometrów.

A wieczorem Roch poszedł z Żonką na spacer i było fajnie.

Na koniec zapis śladu GPS: Jura (20-05-2012).

Roch pozdrawia Czytelników.

czwartek, 17 maja 2012

Pierwsze przecieki co do trasy

Prawdopodobnie wszystko i tak ulegnie zmianie, ale po wczorajszych konsultacjach z Koyotem powstał zarys trasy jaką pojadą. Oczywiście celem niedzielnego wypadu są pierogi w Mirowie i w tym kierunki będą pedałować. Po drodze przejadą przez Mstów, Świętą Annę i Niegową. Po drodze przejadą jeszcze przez Złoty Potok żeby dojechać na pierogi.

Droga powrotna nie jest do końca znana, bo plan jest taki żeby przejechać się pociągiem do Częstochowy, ale  nie wykluczone, że wrócą na rowerach, choć nie do końca wiadomo jaką trasą, w każdym razie kierunek powrotny to Częstochowa.  Znając życie (i Rocha kondycję) to plan ulegnie zmianie, co będzie widoczne na śladzie GPS.

Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 15 maja 2012

Zapowiedź Jury

Tak się złożyło, że ostatnio Roch i Żonka mają dużo na głowie; Roch praktycznie nie wysiada z samochodu tylko jeździ i jeździ. W dodatku czeka na informację, czy do masy zajęć dojedzie mu zmiana pracy na bardziej korporacyjną więc oboje nie mogą narzekać na brak zajęć. Dzięki temu blog trochę zarósł pajęczyną, ale w najbliższą niedzielę -- o ile pogoda nie pokrzyżuje mu planów -- zrobi wielkie odkurzanie.

Niedawno, przy okazji jakiejś wódki, Roch umówił z Koyocikiem na wypad na Jurę; z Częstochowy Roch ma na Jurę jakieś 15 - 20 kilometrów i jest już w okolicach Olsztyna. A stamtąd prosto do Bobolic na pierogi i powrót do domu. Termin został zaakceptowany przez Koyota, więc najbliższa niedziela stoi pod znakiem Jurowania się, a wieczorem Żonka będzie musiała chciała przytulić Rocha, któremu 100 kilometrów będzie wychodziło bokiem.

Jednak sezon rowerowy zostanie w końcu zainaugurowany tak jak było to kiedyś, czyli z Koyotem, na Jurze, z pierogami na talerzu. Do tej pory jeździ z Żonką po okolicy i coraz dalej się wypuszczają. Roch musi skończyć składanie roweru dla swojej ładniejszej połówki, bo z Nią też Roch chce jechać na pierogi.Wtedy to już będzie pełna inauguracja sezonu rowerowego.

* * * *
Poza planowaną Jurą jest też cała masa innych planów, które Roch chce zrealizować, a w których Żonka wspiera go, a czasem daje kopniaka w doopę mówiąc "zrób to, nie wiem dlaczego zakładasz, że nie uda się" i pewnie tylko dlatego Roch znajduje w sobie siły żeby startować do korporacji. Wiadomo, że najbardziej zależy nam na szczęściu tej drugiej osoby. Roch ma identycznie i tak mu zostanie.

Roch pozdrawia Czytelników.

czwartek, 26 kwietnia 2012

Ustroń, Ustroń i po Ustroniu

Wiadomo, że wszystko co dobre szybko się kończy, tak też było z ostatnim -- weekendowym -- wypadem do Ustronia. Po powrocie z pracy Roch zapakował Kropka walizkami, które spakowała Żonka i po chwili jechali w kierunku Katowic żeby dojechać do Ustronia. Droga jak to w piątek wieczorem, przed Katowicami tłoczno, a później już z górki. Na miejscu byli przed godziną 2000. Pokoik już czekał i był o niebo lepszy od tego z pierwszego wyjazdu. Właściciele mili, przyjaźni, pokój fajowy. Gdyby ktoś chciał do Ustronia oto sprawdzony adres: Villa Izabela.

...a w środku pełno prąduPiątek w Ustroniu był przerażający; nie było gdzie zjeść kolacji, dobrze, że Żonka spakowała trochę wałówki. Trochę się pochodziło, fajne wspomnienia wróciły. W sobotę było dużo lepiej, przynajmniej obiad można było zjeść, a i wypić jakiegoś grzańca dało się, co też Roch z Żonką czynili, a Żonka nawet uwieczniła Rocha zanurzonego w kubku z czymś bliżej nieokreślonym. W każdym razie sok z gumijagód spełnił swoje zadanie i każdemu Roch poleca. Potem jeszcze wizyta na "Ustrońskim", czyli lokalnym piwie i można wracać do pokoju.

Zaraz, zaraz.. mam pomysł!Oczywiście między spożywaniem soku z gumijagód były też zdjęcia, bo Roch miał jakieś parcie na chodzenie z aparatem, co Żonce zupełnie nie przeszkadzało, bo i ona lubi z nim latać więc oboje robili to co lubili, a w dodatku wspólnie. Niedziela to krótki wypad w góry i powrót do domu. Po drodze podjechali jeszcze na lotnisko, ale tam tylko wiatr hulał, więc zdjęć -- poza WizzAirem -- nie ma.

Ogólnie wypad należy zaliczyć do bardzo udanych, bo w końcu udało się gdzieś z Żonką wybrać. Następny plan przewiduje Szczyrk lub Zakopane, ale kiedy to nikt nie wie. Teraz trzeba pochodzić i pozałatwiać pewne sprawy, a w międzyczasie skończyć remont. W życiu zawodowym Rocha też może zajdą zmiany, które Rochowej rodzinie wyjdą na dobre, ale o tym dopiero później. Póki co nie ma co zapeszać, a trzeba wziąć się ostro do roboty, żeby ten cholerny początek roku zaczął w końcu sprzyjać. Bo ileż można?

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Pokaz zdjęć z Ustronia jest tutaj:

piątek, 20 kwietnia 2012

Ustroń. Po raz drugi.

Od ostatniego wypadu do Ustronia minęło jakieś trzy miesiące i właśnie dziś Roch wraz z Żonką jadą na kolejną wizytę w tamte rejony. Oboje muszą odpocząć od wydarzeń ostatnich tygodni, a najlepiej jest zresetować się na obczyźnie. Notki na blogu i tak pojawiają się sporadycznie, ale w ten weekend na pewno żadnej nie będzie ponieważ Roch jedyne co zabiera -- z elektronicznych rzeczy -- to aparat. Bardzo potrzebuje, nie tylko on zresztą, spokoju i relaksu żeby wszystko jakoś przetrawić.

Tym razem wizyta w Ustroniu już prawie wiosenna, pogoda ma być całkiem niezła więc powinno dać się zrobić jakieś fajne zdjęcia. Planowany powrót nastąpi w niedzielę w godzinach popołudniowych, a więc weekend zapowiada się całkiem przyjemnie. Dłuższa relacja nastąpi po powrocie z wycieczki.

Roch pozdrawia Czytelników.

środa, 18 kwietnia 2012

Pierwsza guma, czyli inauguracji ciąg dalszy

I doszło do kolejnego pedałowania Rocha razem z Żonką; pogoda zacna, choć zimno. Na polu walki z remontem zrobił się spokój więc można było zająć się mieszkaniem "na swoim" i wykańczaniem tego, co już jest zrobione. Po powrocie z pracy Roch poszedł na rower, a właściwie to Żonka mobilizowała Rocha żeby wskoczył w spodenki i pojeździł wraz z Nią.

Rocha nie trzeba było namawiać zbyt długo i w końcu wyprowadził rowery i pojechali przed siebie. Już na wstępie Roch wjechał na szkło, ale powietrze zostało w przednim kole, więc Roch uznał, że skoro powietrze nie zdecydowało się zejść to można jechać dalej. No i tak się pedałowało wspólnie, aż do momentu kiedy powietrze w drugim kole zapragnęło wydostać się z opony.

I tym sposobem Roch ponownie zainaugurował sezon rowerowy, przebijając oponę. Na szczęście dało się dojechać do domu, ale Rochowi nie chciało się już łatać dętki, poza tym zrobiło się zimno i razem z Żonką postanowili, że zostaną w ciepłym domu, bejcując maskownice. I to by było na tyle z ostatnich rowerowych przygód Rocha. Niestety, ale pogoda nie rozpieszcza jeszcze Rocha, który trochę zdziadział, bo kiedyś 10°C było dla niego ciepłym wyjazdem rowerowym, a teraz jest Rochowi zwyczajnie zimno.

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Pompka i "zestaw ratunkowy" został w domu. A już prawie go Roch zabrał z sobą.

środa, 11 kwietnia 2012

Pierwszy rower w tym roku

No i stało się; choć jeszcze Roch nie może ogłosić pełnej inauguracji sezonu rowerowego to już jeździł na rowerze z Żonką. Trasa nie zbyt długa, ale za to poznał kawałek miasta, z którym związał się przy pomocy Żonki. Trochę było lasów, trochę piaszczystych ścieżek i trochę asfaltu, czyli w sumie wszystko Roch już zaliczył. Teraz pozostaje zainaugurować sezon z Koyotem, czy odbyć szaleńczą jazdę po wąskich ścieżkach gdzieś w okolicy.

Niestety Roch wyszedł z obiegu i zapomniał zapisać ślad GPS nowej trasy w nowym mieście, ale jutro też jest plan rowerowy więc na pewno pojawi się zapis GPS (o ile Roch nie zapomni włączyć odbiornika w telefonie). Jeśli chodzi o cyferki to prezentują się one całkiem zacnie jak na pierwszy raz. Już po kilku minutach w siodełku Rocha zaczął boleć tyłek, później doszły nadgarstki i na końcu stopy, bo odzwyczaiły się od sztywnych SIDI (tak, Roch się lansuje).

Na pierwszy raz wyszło 12 kilometrów, ale tak jak Roch pisze -- rozbolało go wszystko i pewnie kolejnych 12 by nie wytrzymał, ale jeśli zacznie jeździć regularnie to rowerem dojedzie do Koyota, a to jest w okolicach 60 kilometrów wiec dystans jak za dawnych dobrych czasów, które -- Roch ma nadzieję -- wrócą szybko.

Roch pozdrawia Czytelników.

niedziela, 1 kwietnia 2012

I co dalej?

Już dawno Roch nie pisał nic na blogu, ale też wydarzenia ostatnich dni są dla niego na tyle przytłaczające, że nie ma ochoty na kontakt ze Światem. Najlepiej byłoby wystrzelić się w kosmos i tam już zostać. To, co się wydarzyło jest zbyt osobiste żeby pisać o tym publicznie, więc ta sprawa zostanie tajemnicą Rocha i jego Żonki.

Poza tym Roch walczy na polu malowanie; pomalowana jest już kuchnia i łazienka, w kolejce czeka przedpokój i sypialnia. Na rower nie ma czasu, a właściwie czas jest, ale nie ma ochoty. Tak jak na inne rzeczy, które Roch kiedyś robił z przyjemnością. Są takie sprawy, które zmieniają człowieka. Na zawsze.

Roch pozdrawia Czytelników.

środa, 21 marca 2012

Wieści z placu boju

Długo Roch nie gadał nic na blogu, ale też ma więcej "obowiązków", bo w końcu z singla i "cudownego dziecka dwóch pedałów" awansował na męża i ojca i teraz musi przede wszystkim myśleć o swojej rodzinie, a nie o zrobieniu sobie dobrze przy pomocy roweru (choć i notka typowo rowerowa niedługo się pojawi). Żonka czuje się doskonale, Roch z dziką przyjemnością realizuje jej ciążowe zachcianki i czerpie z tego masę pozytywnych emocji. Nawet, kiedy w środku nocy musi chce się ubrać i pojechać po zachciewajkę.

Na chwilę obecną Roch malował kuchnię, bo mebelki -- w trakcie pisania tej notki -- montują się, a Żonka raportuje każdy postęp prac (oczywiście Żonka ma zakaz noszenia i dźwigania). Po powrocie do domu czeka Rocha miła niespodzianka, bo jedno pomieszczenie jest już na wykończeniu, a dziś Roch zabiera się za malowanie sypialni, a kiedy skończy to położy panele i można się przeprowadzać już na swoje. Do końca remontu jeszcze trochę zostało, ale przynajmniej sypialnia i kuchnia zostaną oddane do użytku. Resztę na bieżąco Roch z Teściem będzie ogarniał.

****
Jeśli o rower chodzi to Roch postara się wyrwać w niedzielę na jakąś rundkę, ale wcześniej zaplanowany jest długi spacer z Żonką połączony z wyjazdem gdzieś "za miasto". W tygodniu Roch pracuje, ale w weekend nie ma nic ważniejszego od spaceru z Żonką. Taka to już świecka tradycja się zrodziła i Rochowi ona bardzo odpowiada. Do ogarnięcia pozostają jeszcze dwie kwestie, m.in większy samochód, bo do Kropka fotelik, wózek, dziecko i Żonka się nie zmieszczą, więc trzeba zacząć myśleć o czymś bardziej rodzinnym (jakie to fajne słowo).


Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 13 marca 2012

Już wszystko wiadomo

Notka będzie bardzo krótka. Niech zdjęcie przemówi samo za siebie. Od Rocha tylko: ma 7 tygodni, jest zdrowe i bardzo ruchliwe. Po rodzicach. Oczywiście.

7 tydzień

Roch pozdrawia Czytelników.

piątek, 9 marca 2012

Rocha mały "coming out"

Długo Roch nic nie pisał, ale też nie było zbytnio okazji, a w zasadzie nie było czasu zająć się drugim "ja", czyli Rochem. Teraz jednak należą się wyjaśnienia, od A do Z, bez ściemy i niepotrzebnego owijania w bawełnę. Jednym z niewielu czytelników znających większą część (ale i tak nie całą, sorry) prawdy jest  Paweł, a teraz poznają ją wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób trafią na ten wpis.

Zaczęło się od Ustronia, niezapomnianego, wspaniałego i klimatycznego. Magia pensjonatu "Jagódka" zadziałała i wszystko w Rochowym życiu zaczęło się układać idealnie. Później były już tylko wspólne plany na przyszłość i marzenie o rodzinie, które niedawno się ziściło. Owo marzenie ma aktualnie 5 tygodni, a Roch chodzi szczęśliwy i uśmiechnięty od ucha do ucha.

Jednak nie wszystko Roch pisał, bo też nie chciał się uzewnętrzniać, w końcu blog z założenia jest rowerowy, a nie remontowo-budowlnay, a to właśnie Roch trzymał w tajemnicy. W zasadzie już mieszka w Częstochowie, a na dniach zamieszkają, Roch z rodziną, na swoim. Trzeba jeszcze trochę zrobić, ale mieszkać się da, więc dlaczego odkładać to w nieskończoność.

Dodatkowo pod koniec kwietnia Roch zmieni stan cywilny, z kawalera, na męża Kobiety, która kocha bardziej niż swój rower (wybacz Żonko to porównanie). To chyba tyle tajemnic przed Wami, Czcigodni Czytelnicy, Roch ma nadzieję, że to małe milczenie nie spowoduje, że odwrócicie się od niego, bo sezon rowerowy się zbliża, ale ten rok będzie dużo mniej rowerowy, Roch ma rodzinę i to ona jest dla niego priorytetem, ale rower nie idzie całkiem w odstawkę. O nie!

Na koniec zdjęcie, każdy wie co ono oznacza i jaką radość wywołuje.


Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Witamy na blogu Żonkę. Rocha drugą, ładniejszą i rozsądniejszą, połowę.

sobota, 3 marca 2012

Pora wyjaśnić za co trzymaliście kciuki

Notka napisana w wielkich bólach, bo za pomocą telefonu, ale warto było się męczyć, bo wiadomość jest dobra, bardzo dobra, a nawet genialna.

Otóż Roch został... tatą, a właściwie to zostanie, gdzieś w październiku, bo wtedy na świat przyjdzie Matylda, Lena, Roch lub Kacper, bo jeszcze młodzi rodzice nie zdecydowali się na finałową dwójkę imion.

Do końca nie wiadomo też będzie jaka płeć bowiem oboje nie chcą jej znać, a wieć jedno imię dla dziewczynki, a drugie dla chłopczyka.

Można gratulować.

Roch pozdrawia Czytelników.

czwartek, 1 marca 2012

Gorąca prośba od Rocha

Zanim Roch przejdzie do części opisowej dzisiejszej notki ma do Was, Czcigodni, gorącą prośbę. Trzymajcie dziś kciuki za Rocha; on póki co nie może zdradzić o co chodzi, ale jeśli wszystko dobrze pójdzie to ogłosi to blogowemu Światu. Za trzymanie kciuków Roch zaocznie dziękuje.

****
Teraz nastąpi część opisowa dzisiejszego wpisu, a jest o czym pisać. Na początek Roch musiał pojechać na sympozjum, żeby przygotować swoje zabawki do prezentacji szerszej publiczności. Wyjechał z Firmy o godzinie 1200, a celem było Jaworze, w powiecie bielskim. Czyli był to ulubiony kierunek Rocha, bo trasa 81 prowadzi także do Ustronia, a z nim wiążą się bardzo fajne wspomnienia.

Po drodze Roch zatrzymał się w ekskluzywnej restauracji McDonald's, na jakiś obiad bo przewidział, że na miejscu raczej wielkiej konsumpcji nie będzie. Kiedy już dojechał do czterogwiazdkowego hotelu, znalazł parking i salę konferencyjną mógł rozkładać się z gratami. W końcu, w okolicach północy, była gotowa prezentacja, którą przygotował razem z współtowarzyszem wycieczki.

Pozostało wrócić do Katowic, zabrać Kropka -- bo Roch jechał autem firmowym -- i wrócić do domu. W Katowicach zegarek pokazał godzinę 100; Roch wsiadł do Kropka i korzystając z braku ruchu włączył piąty bieg i jechał ku domowi. Nie ujechał daleko bowiem został zatrzymany przez nudzący się patrol policji. Okazało się, że Roch znajduje się w terenie zabudowanym, ograniczenie do 40 km/h, a Roch miał 78 km/h, więc o 38 za dużo.

Mandat wyniósł 200 zł, punktów 6. Zdaniem Rocha to głupota żeby o godzinie 130 w nocy czatować na kogoś, komu śpieszy się do domu, bo od 20 godzin jest na nogach, a za dwie godziny wraca do Katowic żeby dalej pracować, ale cóż. Bilans i tak wychodzi na plus, bowiem Roch wypracował tyle nadgodzin, że pokryją mandat i jeszcze zostanie na kolejną tajemniczą sprawę, o której Roch jeszcze nie napisze.

Roch pozdrawia Czytelników.

niedziela, 26 lutego 2012

Notka z zaskoczenia

Kto by pomyślał, że Roch zmobilizuje się do napisania notki w ciągu weekendu, ale przyszło mu siedzieć samemu, więc z barku swojej drugiej połowy Roch zabrał się z pisanie. Pogoda za oknem robi się coraz bardziej wiosenna, a tajemnicza sprawa wokół której Roch cały czas się porusza również idzie do przodu. Jeśli wszystko dobrze pójdzie to plan czterdziestodniowy zostanie zrealizowany z powodzeniem.

Jak już Roch wspominał, pogoda robi się coraz bardziej rowerowa i pewnie za tydzień Roch wyskoczy na rower, ale to wymaga jeszcze ustaleń i konsultacji, kto jest chętny na jeżdżenie z Rochem i gdzie, bowiem teraz Rocha coraz częściej można spotkać w Częstochowie, a stamtąd do Jury jest 20 minut jazdy, więc terenów ma więcej niż w Tarnowskich Górach.

Teraz jednak najważniejsza jest tajemnicza sprawa, o której Roch nic nie pisze, ale już niedługo. Pewne rzeczy są już zamówione i wybrane, a inne się robią, więc tajemnicza sprawa "się robi".

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Rowerowi trzeba założyć nowe gumy i można jeździć. Kurz zejdzie podczas jazdy.

piątek, 24 lutego 2012

Pora na wyjaśnienia

Jak już Roch wspominał we wcześniejszej notce przytrafiło się to co się przytrafiło i Roch musiał odłożyć komputery i Internety na bok, a zająć się wszystkimi sprawami, które z oczywistych względów mama Rocha nie była w stanie załatwić. Z pomocą przyszła Rochowi jego druga połowa, która myślała za Rocha. Wszystko udało się załatwić w miarę szybko więc ta smutna sprawa zaczyna się powoli zabliźniać, a Roch wrócił do pracy.

W pracy na szczęście urwanie głowy więc Roch ma zajęcie, a weekendy spędza wspólnie z osoba, z którą będzie spędzał już wszystkie weekendy i nie tylko. Zaczął nawet jeździć z Katowic do Częstochowy, żeby spędzać z nią jeszcze więcej czasu. Jednak za 40 dni Roch opisze wszystko ze szczegółami, bo zbliżają się wielkie zmiany w Rocha życiu, na które jest gotowy i których chce.

Jeśli chodzi o sprawy rowerowe to pogoda zaczyna się klarować; z Koyotem już czynią pierwsze przymiarki do rowerowania. Początkowo rowerowy miał być ten weekend, ale pogoda raczej nie sprzyja jeżdżeniu, więc przesunęli to na przyszły weekend licząc, że pogoda zrobi im dobrze i w końcu zainaugurują sezon rowerowy.

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Notki będą coraz częstsze.

sobota, 18 lutego 2012

Długa cisza -- wyjaśnienia

Standardowo już Roch milczy, ale obecnie cisza trwa dużo dłużej niż zawsze.

W telegraficznym skrócie: zmarło się Rochowemu tacie. Niedługo Roch napisze coś więcej i nie za pomocą telefonu.

Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 7 lutego 2012

Idzie ku dobremu

Tradycyjnie Roch przez weekend milczy, a zaległości blogowe nadrabia na początku tygodnia. Nie inaczej jest tym razem, przez weekend remontował, malował i nosił żeby tajemniczy remont przyśpieszyć i możliwie szybko go skończyć. Poza remontem Roch walczy z mrozem. Przez miniony tydzień temperatura nie była wyższa niż -10°C. Cierpiał Roch i akumulator w jego Kropku. Oby mrozy szybko się skończyły, bo akumulator może w końcu odmówić posłuszeństwa.

Niedługo już kolejny weekend i Roch liczy na to, że znowu będzie pracował na budowie, bo raz, że mu się to podoba, a dwa to każdy taki weekend przybliża ich do czegoś, czego oboje chcą, ale o tym cicho-sza, póki co Roch robi z tego wielką tajemnicę, ale w końcu pojawią się zdjęcia i tajemnica zostanie wyjaśniona.

Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 31 stycznia 2012

Pora uchylić rąbka tajemnicy

Pewnie większość z Was jest już znudzona tym, że kiedyś Roch pisał o byle czym, a teraz potrafi zamilknąć na kilka dni bez podania powodu. Jeśli o samego Rocha chodzi to wydaje mu się, że jego "twórczość" jest na tyle nieznośna, że takie przerwy są wskazane żeby potencjalni czytelnicy mogli wrócić do jako takiej równowagi psychicznej.

Roch winien jest Wam wyjaśnienia, dlaczego tak nic nie pisze. Oczywiście Roch nie byłby sobą gdyby i z tego nie zrobił tajemnicy, ale Czytelnicy są na tyle domyślni, że w mig dojdą do właściwych wniosków. Uprzedzając wszystkie pytania i domysły -- Roch jeszcze nie planuje przejścia na internetową emeryturę ani też nie dopadł go kryzys jakiegokolwiek wieku. I obiecana zagadka:


Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Obsuwa, czyli Rochowy standard

Minął weekend i powoli mija poniedziałek, a Roch milczy. Za dużo ma na głowie, ale to na jego wyraźne życzenie. Póki co Roch milczy, ale jednym z zadań jest złożenie roweru dla Ładniejszej Połówki Rocha. Roch już poczynił pierwsze kroki, sprawdził co ma w piwnicy i w innych szufladkach, skonsultował się z zaprzyjaźnionym Adventure i już wie wiele więcej. Poza tym Roch weekendy spędza bardzo fajnie, a będzie jeszcze fajniej, bo idzie wiosna, choć u Rocha wiele się nie zmieni, bo już jest zakochany.

W pracy też idzie ku dobremu; od jakiegoś czasu Roch prowadzi rozmowy z kandydatami i ma jakiś wpływ na zatrudnienie pomocnika dla siebie. Poza tym na horyzoncie widać premię, która czeka na Rocha jeśli skończy -- a skończy na pewno -- swoje dzieło życia, czyli system lokalizacji ludzi. Ogólnie rok 2012 Rochowi wypalił idealnie. Jest miłość życia, są perspektywy na wspólne życie, jest super praca i w ogóle jest super. Gdyby teraz Roch miał składać życzenia Czytelnikom to brzmiałby one tak: "żeby u Was działo się tak jak dzieje się u Rocha". I tego właśnie Roch Wam życzy.

Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Kolejne zaległości

Kolejny weekend bez blogowej notki, ale powody są dwa; najważniejszy to oczywiście wspólne weekendy z Rocha ukochaną, a drugi powód do śnieg i brak okazji do jeżdżenia na rowerze. Skoro na rowerze nie da się jeździć to Roch nie ma zbytnio o czym pisać. Na pewno, to sobie kiedyś obiecał, nie będzie się uzewnętrzniał na blogu, bo nie jest on do tego przeznaczony. Czyli sezonowość dała o sobie znać, jednak dnia już trochę przybyło więc ani Roch obejrzy się i będzie jeździł po powrocie z pracy, może już w innym mieście, ale o tym póki co cicho-sza.

Weekend jak zawsze na plus, wielki, ogromny plus. Wspólne spacery, wspólne gotowanie, wspólne jedzenie i wspólne zmywanie. Wszystko razem, nic osobno, bo osobno jest nudno i nie fajnie. Dziś pierwszy dzień pracy i już rozczarowanie. Elektrownia zapowiedziała, że wyłączy prąd na pięć godzin i Roch liczył, że poniedziałek minie mu gładko, ale prąd był cały czas i w końcu trzeba było włączyć komputer i zacząć pracować. Jednak nadzieja Rocha nie opuszcza i liczy na to, że w końcu prąd wyłączą. Pięć godzin legalnej laby to jest coś.

Roch pozdrawia Czytelników.

czwartek, 12 stycznia 2012

Rymowanie dziwne takie

Sprawa jest fajowa,
Rocha boli głowa,
Przeto na rymy go wzięło,
Chyba go pogięło.

Blog o rowerach niby jest,
Ale dziś Roch ma gest,
Bo inaczej pisać nie potrafi,
Chyba zaraz coś go trafi.

Rochowi się udało,
I serducho zadrgało,
No i stało się coś fajnego,
Z motylami w brzuchu zgodnego.

Teraz już idzie na całego,
Miłość! To coś fajnego,
Lecz tylko gdy jest wzajemna,
Jest w pełni przyjemna.

Zatem niech wszyscy wiedzą,
I innym powiedzą,
Że Rocha miłość opętała,
Na kiszkach węzeł zawiązała.

Koniec tego rymowania,
Bo Roch czuje początki śmiania,
Taka notka jedyna jedyna,
Żeby mała była kpina.

PS.
Internet przyjmie wszystko. Nawet twórczość Rocha.

niedziela, 8 stycznia 2012

Akredytowany Roch

Kolejny weekend za Rochem; ponownie spędzony wraz ze swoją ładniejszą połówką. Tym razem pojechali do Opola na "Opolską galę żużla na lodzie". To był świąteczny prezent, który Roch dostał od swojej Ukochanej. Na miejscu czekały na nich akredytacje dziennikarskie z wielkim napisem "FOTO PRESS" co uprawniało do fotografowania całej imprezy z pierwszego rzędu. I tak zaczął się kolejny przewspaniały wieczór we dwójkę.

Roch dał się porwać fotografii i o mały włos nie wypadł na lodowisko kiedy Mitsubishi Pawła Dytki uderzyło w bandę, o którą Roch opierał się robiąc kolejną słit focie. Na szczęście na posterunku była druga połowa Rocha i w porę zareagowała. Zdjęcie jest, Roch cały i zdrowy i o to właśnie w tej zabawie chodzi. Są całkiem niezłe zdjęcia i są kolejne wspólne wspomnienia.


Roch pozdrawia Czytelników.

piątek, 6 stycznia 2012

Pora ożywić blog

Wybaczcie Czcigodni Rochowi te przerwy w blogowaniu, ale Roch teraz kursuje pomiędzy Tarnowskimi Górami, Katowicami i Częstochową. Dzięki temu doba skurczyła mu się jeszcze bardziej, ale w zamian dostał coś, czego słowami nie da się opisać. Rower stoi w domu i czeka na nowe części, które Roch planuje zakupić w najbliższym czasie. W końcu nowy sezon jest za pasem, a patrząc na pogodę nadejdzie on szybciej niż Roch myśli, a na pewno nie zdąży skompletować wszystkich części, które są mu (prawie) potrzebne.

Kiedy już Roch zainauguruje nowy sezon rowerowy, na blogu będą pojawiały się częstsze i ciekawsze wpisy. "Ładniejsza Połówka Rocha" również wyraża chęć na pedałowanie, więc zdjęcia będą estetyczne, a nie takie, na których widać tylko spoconego Rocha, w kasku i dziwnych spodenkach. Nowy sezon zapowiada się bardzo dobrze; po pierwsze wypady z "Ładniejszą Połówką Rocha", po drugie wypady na nowym rowerze, a po trzecie powolne realizowanie punktu 1 z Noworocznych Postanowień.

Tą notką Roch chciał przypomnieć o sobie. Sam widzi, że blog zaczyna porastać pajęczyną.

Roch pozdrawia Czytelników.

niedziela, 1 stycznia 2012

Nowy Rok -- nowe postanowienia

Roch przywitał Nowy Rok wraz ze swoją Ukochaną, czyli tak ja sobie wymarzył. Godzina 000, w objęciach mówią sobie to, czego Roch na pewno na blogu nie napisze; w tle sztuczne ognie, a pod stopami zimne kafelki bowiem całość odbyła się na balkonie, żeby móc tą wyjątkową chwilę spędzić tylko we dwoje.

Natomiast Roch na blogu postanowi tak ogólnie, żeby w podsumowaniu roku 2012 móc się z tego w łatwy sposób wytłumaczyć.

  1. Dalsze zmiany w Rocha życiu, teraz ma dla kogo i -- przede wszystkim -- z kim.
  2. Doskonalenie zawodowe.
  3. Długie wypady na rowerze.
  4. Piętnaście kilogramów Rocha mniej.
Tylko cztery punkty, ale za to ważne dla Rocha i nawet kolejność ich napisania pokryła się z priorytetami jakie nadał im Roch.

Udanego dwatysiącedwunastego.

Roch pozdrawia Czytelników.