piątek, 2 września 2016

Pierwszy dzień, ale tak naprawdę to drugi

Wczoraj był pierwszy dzień września – dla jednych to początek szkoły, dla innych kojarzy się z II Wojną Światową, a dla Rocha dzień ten był szczególny. Szczególny z tego powodu, że Michasia szła pierwszy raz do przedszkola, choć nie był to jej pierwszy start albowiem już wcześniej chodziła do przedszkola, ale wtedy odporność miała małą i tak naprawdę częściej siedziała w domu.. Z tej okazji Roch wziął sobie dwa dni urlopu, żeby wesprzeć Michalinę w tym nowym doznaniu.

Sam nie lubi jak liczba dzieci nie zgadza mu się, a tu nagle ojcowska pępowina została rozciągnięta i Roch jakoś z tym musi żyć. Mógł iść na rower, ale korzystając z wolnego chciał też posiedzieć ze Stasiem, który tylko z Rochem chce siedzieć i z Żonką, która nie ma wyjścia i musi z Rochem siedzieć. Na rower Roch też nie poszedł bo "jak zadzwoni telefon z przedszkola to Roch będzie daleko". Poza tym Roch woli jeździć wieczorami, mniej ludzi, można założyć słuchawki i jeździć z muzyką.

I na zakończenie wczorajszego dnia Roch siadł na fotelu, zjadł paczkę chipsów, popił piwem i poszedł spać. Dziś nawet nie wchodził na wagę bo pewnie w akcie desperacji zjadłby paczkę chipsów, popił piwem i poszedłby spać. Więc lepiej wejść na wagę jutro rano i rozłożyć odpowiedzialność i wyrzuty sumienia na dwa dni.

Dziś jednak nie było "nie chce mi się" i Roch poszedł pojeździć. Wrzesień rozpoczął kokardką i oby udało się w tym wytrwać jak najdłużej. Jutro przymusowy postój – alergolog i kolejny zastrzyk, ale lepiej mu po tym - mniej kicha, nie płacze i nie zalewa się katarem. Jeszcze tylko 4 lata i Roch będzie "AO – Anonimowym Odczulonym". W niedzielę, jak pogoda dopisze, może Roch przejedzie się jak człowiek, za dnia.

Na zakończenie ślad:

Roch pozdrawia Czytelników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz