niedziela, 30 października 2016

Trenażer #2: coraz dalej w miejscu

Wczoraj z mało oczywistych powodów Roch nie pedałował. Tymi mało oczywistymi powodami jest kolejna infekcja dzieciorów. Katar, kaszel i ogólne bycie na "nie" spowodowało to, że był kłopot z ich położeniem spać, a kiedy już poszli to Staś wstawał co 20 minut bo zalewał go katar i dawały o sobie znać zęby, które mu aktualnie wyrzynają się. Tak więc wczorajszy wieczór upływał pod znakiem chodzenia do pokoju, przynoszenia go, bujania, skakania i odnoszenia. I tak w kółko.

Dziś jest chyba lepiej; co prawda dalej jest katar i kaszel, ale już się dzieci przyzwyczaiły i są świadome tego, że w nosie jest katar. Staś poszedł spać i można było popedałować trochę w miejscu. Roch, szczególnie, że Roch znalazł na Spotify idealną playlistę na okazję pedałowania w miejscu.


Tak więc jeśli ktoś chce szybko popedałować to można sobie włączyć. Po niecałych 30 minutach Roch miał już przejechane 10 kilometrów. Przy czym pedałował prawie non-stop więc nogi go bolą. Jutro może ponownie uda się wsiąść na rower i pojeździć w miejscu. Dziś już kończy dzień.

Ale zanim zaśnie w fotelu to wrzuci ślad z jazdy:


Roch pozdrawia Czytelników.

sobota, 29 października 2016

Rozstawianie trenażera: etap 1

Nadeszła ta chwila kiedy Roch podjął się trudu rozstawienia trenażera. Jednak zanim Roch zabierze się demolkę w pokoju to musi wpierw pozbyć się okropnego "cykania" opony, która kupiona na portalu aukcyjnym miała jedną wadę. Mały ubytek, o którym sprzedający oczywiście wspomniał, ale nie wspomniał już że to "cyka" i wkurza niemożebnie. W zeszłym roku Roch dawał sobie jakoś radę, ale w tym - jak ma pedałować na poważnie to musi mieć dwie rzeczy.

Pierwsza z nich to "załatana" opona żeby nie "cykało". I to już Roch zrobił bo ma pistolet klejowy. Wieczorem zszedł do piwnicy i zaczął kombinować jak wypełnić ten cykający ubytek. Po początkowych porażkach z za zimnym klejem i brakiem przedłużacza Roch w końcu dobrał odpowiednią ilość kleju do wypełnienia ubytku. Później jeszcze przetarł papierem ściernym i zostawił do stwardnienia. W końcu pójdzie do garażu, zamieni oponę na trenażerową i całość razem z trenażerem przyniesie do domu. Tam poskłada to wszystko i zacznie pedałować, ale wcześniej wspomniał o dwóch rzeczach. Tą drugą rzeczą jest licznik.

Tak, Roch ma plan żeby założyć licznik na tylne koło tak aby móc liczyć prędkość i odległość stojąc w miejscu. Do tego potrzebna będzie myśl inżynierska, bo odległość pomiędzy czujnikami musi być w okolicy 3 - 4 mm, czyli całkiem niedużo. Na pewno znajdzie się jakiś kawałeczek drewienka, gumy żeby zrobić odpowiedni dystans, a i magnesik też powinien się znaleźć. I Roch może powiedzieć wszystkim czujnikom ANT+/BT/BTLE bye-bye.

Tak więc prezentowały się ostatnie dni spędzone w garażu / piwnicy, ale ostatecznie udało się i efekt końcowy jest następujący: opona w rowerze zmieniona, trenażer rozstawiony i nawet licznik założony tak żeby Roch wiedział ile przejeżdża. Dodatkowo Roch zrobił sobie bazę danych, w której zapisuje wszystkie przejechane kilometry i może kiedyś dorobi do tego jakąś aplikację, ale na chwilę obecną Roch skupia się pedałowaniu w miejscu. I są pierwsze efekty założonego licznika. Roch dowiedział się, że w ciągu 20 minut przejeżdża 7 kilometrów. Jutro postara się przejechać całe 10 kilometrów. I na zakończenie kilka słów wyjaśnień: notka powstawała przez kilka dni; zaczęło się od postanowienia rozłożenia trenażera, później Roch miał ciąg spania na fotelu, aż Michasia zapytała go "czy na fotelu jest wygodnie, bo ja też bym chciała spać na fotelu z tatusiem".

I dopiero dziś Roch rozłożył trenażer i na niego wsiadł. Pojeździł i na koniec wypił piwo żeby nie mieć zakwasów (podobno ma działać). Tak więc może uda się zmotywować do pedałowania. W każdym razie oba dzieciory są żywo zainteresowane tym co stoi za fotelami. Poza sprawami rowerowymi to Roch ma urlop, bo chce trochę posiedzieć z dzieciorami. Dziś na przykład, korzystając z jesieni, usypali wielką kupę i rozpoczęli bąblowanie.


Na zakończenie Roch postara się częściej coś pisać, o ile jeszcze ktokolwiek to chce czytać w dobie vlogów. I tradycyjnie, zapis "śladu" GPS:

Roch pozdrawia Czytelników.

piątek, 14 października 2016

Przedszkolny czas Rocha

Przedszkole to w życiu dziecka ważny etap. Nowe środowisko, inne dzieci, a co najważniejsze rozłąka z rodzicami, którzy powinni im zapewniać bezpieczeństwo. To jasna strona przedszkola, ale Roch chciał napisać o tej ciemnej stronie przedszkola. O infekcjach i przeziębieniach.

Odkąd Roch pamięta nie chodził do lekarza bo nie chorował; owszem - zdarzał się katar, ale po dwóch dniach sam mijał i Roch wracał do życia. Od września Roch był już dwa razy chory, przy czym ten pierwszy raz skończył się gorączką i jazdą na krawędzi jeśli chodzi o leki przeciwgorączkowe. Ten drugi raz trwa teraz. Roch znowu jest chory. Nie tak jak za pierwszym razem, ale katar i kaszel dają o sobie znać.

Rower i noga Żonki.
Oczywiście drugi raz też spowodowany jest przedszkolem. Teraz Roch czeka na ospę, świnkę, trądzik i mutację, bo skoro Roch zaczyna od przedszkolnych chorób to i te "nastoletnie" pewnie go nie ominą. Jeśli zaś o rower chodzi to stoi. W garażu stoi i czeka aż Roch się podniesie z chorobowego okresu, ale sądząc po ostatnich temperaturach to pozostaje rozstawić trenażer w domu i zacząć pedałować stacjonarnie. W tym roku Roch wprowadzi jedno udoskonalenie, czyli spróbuje założyć licznik na tylne koło tak żeby wiedzieć ile przepedałował i z jaką prędkością. I tu zbieractwo Rocha okazuje się pożyteczne bo stary licznik włożył do pudełeczka i dzięki temu teraz będzie można z niego zrobić komputer do trenażera. Być może dziś Roch zabierze się za rozkładanie całego sprzętu i może zacznie coś pedałować. O ile chory nie będzie. Znowu.

Roch pozdrawia Czytelników.

niedziela, 2 października 2016

Prawie jak szpitalny oddział ratunkowy

W ostatniej notce Roch opisywał jak to było jak z domu zrobił się szpital, ale nie przewidział w jaki sposób to się rozwinie. A było ciekawie. Po tym jak Michaśka i Stasiek się zarazili wzajemnie, Roch poczuł, że boli go gardło. Ale co tam, nie pierwszy nie ostatni raz boli Rocha gardło. Położył się spać i postanowił, że ten ból prześpi, ale nie udało się. Kiedy wstał, a był to czwartek, okazało się, że ma gorączkę. I to nie byle jaką, a całe 38°C. No z takim wynikiem raczej wypadało jechać do lekarza, a nie do pracy. Zatem Roch rozesłał info, że potrzebuje dzień urlopu na żądanie, bo dopadła go gorączka.

I pojechał do lekarza. Tam, po badaniu okazało się, że Roch ma anginę. Dostał receptę z antybiotykiem i pierwsze w życiu zwolnienie lekarskie, czyli popularne L4. Po wizycie u lekarza dla dorosłych Roch był umówiony do "Złotej Pani Pediatrki" ze Stasiem, albowiem i on zaniemógł choć mniej niż Roch. Przy okazji badania Stasia Roch załapał się też na badanie ponieważ anginę to mogą mieć dzieci "a pan, panie Rochu, jest za stary" - tak stwierdziła "Złota Pani Pediatrka". I miała rację pisząc żeby Roch wziął sobie solidną dawkę Nurofenu.

Fragment Rocha z wysypką.
Po powrocie do domu Roch osiągnął stan 40.1°C gorączki i taki poziom utrzymywał przez trzy dni. Dawka Nurofenu sięgnęła 600 mg co 6 godzin, czyli Roch brał jedną tabletkę "forte" i jedną zwykłą. To pomagało. Temperatura spadała do 37°C i gałki oczne Rocha przestawały się gotować. Na chwilę. Później znowu temperatura wchodziła na poziom 40°C i znowu 600 mg Nurofenu. Po trzech dniach gorączka ustąpiła, a pojawiła się wysypka na całym Rochu, który zaczął przypominać muchomora, ale tak miało być. Dopiero po kolejnych trzech dniach wysypka znikła, a Roch wrócił do zdrowych, choć po ˜– tak Roch podejrzewa – Nurofenie bolał go brzuch. I tak minęły dwa kolejne dni. W sumie Roch chorował przez 9 dni, a zaczęło się od niewinnego zarażenia przez dzieci, które zaraziły się w przedszkolu. One przeszły przez chorobę gładko, Rocha sponiewierało całkiem mocno, ale już doszedł do siebie.

I na koniec taka mała refleksja: jak to jest, że korzystając z NFZu u 33-y letniego człowieka lekarz potrafi wykryć anginę, a dopiero neonatolog potrafi zdiagnozować chorobę? Gdyby nie nasza "Złota Pani Pediatrka" to Roch pewnie wylądowałby w szpitalu z gorączką i antybiotykiem, który nie koniecznie by zadziałał. Skończyło się dobrze i tak miało być. Roch wrócił do normalności.

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Zdrowa dziczyzna na wybiegu: