niedziela, 2 października 2016

Prawie jak szpitalny oddział ratunkowy

W ostatniej notce Roch opisywał jak to było jak z domu zrobił się szpital, ale nie przewidział w jaki sposób to się rozwinie. A było ciekawie. Po tym jak Michaśka i Stasiek się zarazili wzajemnie, Roch poczuł, że boli go gardło. Ale co tam, nie pierwszy nie ostatni raz boli Rocha gardło. Położył się spać i postanowił, że ten ból prześpi, ale nie udało się. Kiedy wstał, a był to czwartek, okazało się, że ma gorączkę. I to nie byle jaką, a całe 38°C. No z takim wynikiem raczej wypadało jechać do lekarza, a nie do pracy. Zatem Roch rozesłał info, że potrzebuje dzień urlopu na żądanie, bo dopadła go gorączka.

I pojechał do lekarza. Tam, po badaniu okazało się, że Roch ma anginę. Dostał receptę z antybiotykiem i pierwsze w życiu zwolnienie lekarskie, czyli popularne L4. Po wizycie u lekarza dla dorosłych Roch był umówiony do "Złotej Pani Pediatrki" ze Stasiem, albowiem i on zaniemógł choć mniej niż Roch. Przy okazji badania Stasia Roch załapał się też na badanie ponieważ anginę to mogą mieć dzieci "a pan, panie Rochu, jest za stary" - tak stwierdziła "Złota Pani Pediatrka". I miała rację pisząc żeby Roch wziął sobie solidną dawkę Nurofenu.

Fragment Rocha z wysypką.
Po powrocie do domu Roch osiągnął stan 40.1°C gorączki i taki poziom utrzymywał przez trzy dni. Dawka Nurofenu sięgnęła 600 mg co 6 godzin, czyli Roch brał jedną tabletkę "forte" i jedną zwykłą. To pomagało. Temperatura spadała do 37°C i gałki oczne Rocha przestawały się gotować. Na chwilę. Później znowu temperatura wchodziła na poziom 40°C i znowu 600 mg Nurofenu. Po trzech dniach gorączka ustąpiła, a pojawiła się wysypka na całym Rochu, który zaczął przypominać muchomora, ale tak miało być. Dopiero po kolejnych trzech dniach wysypka znikła, a Roch wrócił do zdrowych, choć po ˜– tak Roch podejrzewa – Nurofenie bolał go brzuch. I tak minęły dwa kolejne dni. W sumie Roch chorował przez 9 dni, a zaczęło się od niewinnego zarażenia przez dzieci, które zaraziły się w przedszkolu. One przeszły przez chorobę gładko, Rocha sponiewierało całkiem mocno, ale już doszedł do siebie.

I na koniec taka mała refleksja: jak to jest, że korzystając z NFZu u 33-y letniego człowieka lekarz potrafi wykryć anginę, a dopiero neonatolog potrafi zdiagnozować chorobę? Gdyby nie nasza "Złota Pani Pediatrka" to Roch pewnie wylądowałby w szpitalu z gorączką i antybiotykiem, który nie koniecznie by zadziałał. Skończyło się dobrze i tak miało być. Roch wrócił do normalności.

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Zdrowa dziczyzna na wybiegu:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz