Po raz kolejny, czyli rok później, Roch umówił się z Koyocikiem na rowerowanie po Tychach, czyli punktem zbiórki były tradycyjnie Paprocany i kierunek na Pszczynę. Co prawda samo rowerowanie było już 3 dni temu, ale Roch przez ten czas miał inne zajęcia, o których napisze za chwilę. Teraz jednak wypada pochwalić się tym, że Roch jadąc do Pszczyny nie zszedł na zawał, kondycyjnie dotrzymywał kroku kompanowi albo to on czekał na Rocha, niemniej jednak tempo było podobne.
Na rynku w Pszczynie odpoczynek i powrót do Tychów tą samą trasą. Potem jeszcze tylko powrót do domu i można było dalej malować pokój dziecięcy. Bo to właśnie Roch robił przez ostatni tydzień. W końcu nadeszła ta motywacja żeby ruszyć się z miejsca i zacząć coś robić. Dzieciory miały ciemno w pokoju, poza tym podłoga się już rozpadała. Teraz mają jasno i nową podłogę. Rowerowo Roch nie ustaje w bojach i co chwilę gdzieś pedałuje. Na razie najdłużej jeździł w Tychach, ale może niedługo znowu coś się przepedałuje.
Na zakończenie zapis tyskiego pedałowania:
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz