piątek, 30 listopada 2018

No i gdzie ten listopad!?

Można by napisać, że trochę się w listopadzie pokiełbasiło. Nic dziwnego, że Roch nie miał czasu na pisanie na blogu, nie mówiąc już o tym żeby wsiąść na rower. Wszystko zaczęło się od tego, że dzieiciory się pochorowały. Pochorowały się permamentnie bo skończyło się na antybiotyku, a z racji tego, że Żonka spełnia się już zawodowo to Roch podjął się opieki nad chorą gromadką i przez dwa tygodnie siedzieli sobie w domu.

Dzięki temu później rozłożyło Rocha, ale nie tak jak dzieciory. Ból gardła, kaszel i takie tam inne przypadłości. I nim się Roch obejrzał to listopad zleciał. Z rowerowych spraw to jest jedna warta odnotowania, a mianowicie Roch schował rower do piwnicy. Bo tam jest cieplej i większe szanse na to, że hamulce przeżyją kolejny sezon bez serwisu lub wymiany. Powoli wszystko wraca do normy, ale miesiąca nie da się cofnąć, więc być może w grudniu coś uda się popedałować. Albo i dziś jeszcze, żeby zaliczyć jakiś dystans w ostatnim dniu listopada.

Tak, czy inaczej pozostaje wrócić do zdrowia, wsiąść na rower i pracować nad kondycją na lato. Bo może w końcu uda się wsiąść na rower. Choć i 2018 rok nie należał do najgorszych, a wręcz niektóre miesiące były najlepsze od lat.

Roch pozdrawia Czytelników.

2 komentarze:

  1. U na jak dzieciaki się pochorują to never ending story... Jak nie jedno to drugie, potem kobieta moja i na końcu ja, a już myślałem, że się uchowam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas to samo, a najgorsze jest to, że każdy ma katar, kaszel a ja kurna 40 stopni gorączki.

      Usuń