Znowu Rochowi się nie pisało, ale miał ku temu powody (jak zresztą zawsze). Pierwszym z nich było to, że Roch wsiadł na poważnie na rower i zaczął jeździć. Z Żonką oczywiście, bo z nią pedałuje się najlepiej. Po powrocie zazwyczaj miał zajęcia z dzieciorami bo stęsknione wróciły od babci. A wieczorem, kiedy nastał długo wyczekiwany spokój i cisza Roch chciał posiedzieć z Żonką i winkiem, które w tym roku wyszło - nie chwaląc się zaiście dobre.
Tak więc komputer był ostatnią rzeczą po jaką Roch sięgał. Dodatkowo Roch wyznaje zasadę "piłeś, nie pisz" więc po spożyciu winka Roch nie pisał i nie jeździł. O drugim powodzie Roch napisze później bo teraz pora na ogłoszenie. Otóż od niedawna można śmigać z Częstochowy aż do samego Olsztyna (tego jurajskiego) bez potrzeby wjeżdżania na ruchliwą drogę. W końcu można bezpiecznie i całkiem komfortowo pedałować na Jurę.
I tak też Roch zrobił z Żonką. Wypad na piwo do Olsztyna i z powrotem. I wszystko to po całkiem nowej ścieżce. Teraz to będzie obowiązkowy punkt każdego weekendu, bo i dystans jest dobry. Całe 40 kilometrów, więc nie w kij dmuchał. Ogólnie ostatni weekend marca zaowocował siedemdziesięcioma kilometrami, bo w sobotę Roch z Żonką byli na Blachowni, a w niedzielę wspomniany już Olsztyn.
I tak na zakończenie garść numerków, czyli podsumowanie marca:
Jak widać jest dobrze, a to wszystko dzięki Żonce, która motywuje Rocha do pedałowania i utrzymywania dobrej kondycji. Weekend był udany do tego stopnia, że w poniedziałek rower Żonki pojechał na zasłużony przegląd od zaprzyjaźnionego W. Po powrocie oczywiście będzie jak nowy i tak ma być, bo jazda na sprawiać przyjemność, a tłukąca się przerzutka tego nie zapewnia.
I na koniec zapowiedziana petarda: Roch wszedł w social media i założył stronę blogaska na Facebooku. Nie gwarantuje, że content będzie jakościowy, ale polubić zawsze można. Na pewno będą informacje o nowych wpisach. Dostępna jest o tutaj: Blog rowerowy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz