Także w planach jest trasa, ale już lepiej wytyczona, bo Roch zrezygnował z obecnej nawigacji. Po tym, jak kilka razy wywiodła go w pola, a dokładnie pod zamkniętą bramę piaskowni „Drutarnia 2” w Kaletach. Oczywiście można tutaj iść w licznik z nawigacją — i pewnie Roch pójdzie, ale ma coraz większe rozkminy, bo ostatnio jakoś nie ciągnie go do Garmina. Szuka dywersyfikacji, tak żeby nie pchać się w jeden ekosystem, z którego później będzie ciężko wyjść, ale to jest temat na osobną notkę. Na chwilę obecną Roch używa telefonu do nawigacji, ale już nie korzysta z Locusa.
Tak, po ostatniej wtopie Roch pożegnał się z Locusem, bo ten już sporo razy wyprowadzał go w pole. Ktoś może powiedzieć, że przecież Locus jest używany przez służby ratownicze w niektórych krajach, że ma ogrom map, że można wgrywać swoje, ale tak naprawdę Roch nie jest służbą ratunkową, nie wgrywa własnych map (poza kupioną LoMap Polski), a jedyne czego potrzebuje to sprawnej nawigacji — przede wszystkim szybkiej, a Locus lubił pomyśleć, zanim przestawi strzałkę na odpowiednią drogę. Szczególnie było to odczuwalne na skrzyżowaniach i rozjazdach, gdzie potrafił czekać na ruch Rocha. Początkowo Roch myślał, że to problem telefonu, ale przecież Google Maps nawet jadąc autem z prędkością autostradową, potrafi kropkę odpowiednio przesuwać, więc to raczej nie wina urządzenia, a oprogramowania.
Roch do testu zainstalował Komoot i pojechał z nim na Żelazny Szlak Rowerowy, bo w sumie jak zgubić się to najlepiej w Czechach. Ślad był wgrany z VeloMapy, Komoot odpalony i eureka! To działa! Nagle nawigacja przestała być kolcem w „du*ie”, a zaczęła sprawiać przyjemność. Kropka przesuwała się żwawo po ekranie, komunikat głosowe z odpowiednim wyprzedzeniem, strzałka na ekranie i inne informacje, takie jak prędkość, ile zostało do przejechania. Normalnie inny świat nawigacji. Na wypadzie nie zgubili się ani razu, wszystko poprowadzone idealnie. Od czego czasu Roch został fanem Komoota, który sprawdził się nie tylko na Żelaznym, ale też w lasach na Leśnej Rajzie gdzie też prowadził drogami pożarowymi, które sam zaplanował.
Jeśli więc chodzi o nawigację na telefonie to tylko Komoot, który potrafi też zaplanować trasę, więc można się bawić w odkrywanie okolicznych terenów. Jednak tez nie jest bez wad, bo planer wypadu usilnie chce prowadzić po drogach, nawet jak ustawi mu się rodzaj roweru na gravel i wyłączy się opcję „trzymania się dróg”. Dopiero enduro/mtb prowadzi lasami, ale z tym da się żyć, bo nawiguje już bez problemu. Z Locusem był jeszcze taki problem, że pokazywał kierunki lewo/prawo poprawnie, ale głos mówił odwrotnie, czyli jak pokazywał skręć w lewo, to mówił skręć w prawo. Ogólnie Roch zastanawia się, dlaczego tak długo się z nim męczył. Teraz jednak na Komoocie ma wrzucone zaplanowane trasy, które chce przejechać, może jeszcze w tym roku.
Roch pozdrawia Czytelników.
PS. Komoot Rocha jest tutaj.
PS2. Notka nie jest sponsorowana przez Komoota ani przez nikogo innego. Po prostu Komoot tak dobrze zastąpił Locusa, że Roch o nim napisał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz