poniedziałek, 18 lipca 2011

Niedziela z przebojami

Co prawda już poniedziałek, w dodatku pora drugiego śniadania, ale Roch czuje się w obowiązku nadrobić zaległości, bowiem niedziela była rowerowa, a notki wciąż brak. Od samego początku Roch planował odwiedzić lotnisko i nawet rozpoczął przygotowania, które skończyły się gdzieś w okolicach Nowego Chechła ponieważ wtedy zadzwonił Koyocik z propozycją wspólnej kawy w Świerklańcu. Roch lubi kawę, szczególnie w dobry towarzystwie więc zboczył z wytyczonej drogi po spotkał się z Przyjacielem.

Po kawie Roch kontynuował pedałowanie na lotnisko licząc, że spotka tam CargoJeta, ale nic takiego tam nie stało. W dodatku ktoś zajął jego ulubione podkłady i Roch musiał się wpychać "na siłę" bo w końcu to jego miejscówka i nikt nie może go stamtąd wyrugować. Było kilka startów, na szczęście tylko jeden WizzAir więc dało się wytrzymać. Kilka nowych zdjęć można znaleźć na Flickr.

Po powrocie Roch musiał znaleźć jakiego dyżurującego lekarza; potem zastrzyk, maść i po dwukrotnym ukąszeniu trzmiela (czy innego drapieżcy) nie ma prawie śladu.

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Teraz Roch idzie podrywać panią z LIDLa.

2 komentarze:

  1. Dlaczego Roch pozwolił się kąsać?
    Zauważyłam, że bardzo się rojno w powietrzu od owadów zrobiło. Wilgotno, ciepło - stawonogi to lubią.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo wzięli go z zaskoczenia, te owady są strasznie wyrachowane ;-)

    OdpowiedzUsuń