Dawno Roch nic nie pisał, ale też okazji nie było, bo musiał przygotować się do wyjazdu i pierwszego wdrożenia na kopalni. Początkowo miało to być w poniedziałek, ale wpadł prezes z niezapowiedzianą wizytą i trzeba było przełożyć wyjazd na wtorek. Kiedy wtorek nastał Roch musiał załatwić papierki, czyli delegację, zabrać co potrzeba i można było jechać. Oczywiście sam Roch nie jechał, bo miał towarzysza bardziej doświadczonego, który był mentorem dla Rocha.
Na miejscu, czyli na KWK Sośnica-Makoszowy pierwszym problemem okazała się ochrona, które nie za bardzo chciała uwierzyć w to, że nic nie jest wnoszone, potem nie było nikogo kompetentnego, który mógłby otworzyć biuro, w końcu okazało się, że komputer nie ma internetu, a próba "włamania" się do sieci skończyła się niepowodzeniem. Ostatecznie udało się wszystko wdrożyć, Internet też się znalazł, ale w delegacji Roch spędził prawie osiem godzin.
Teraz pozostało rozliczyć się z papierków, oddać jakieś protokoły i spokojnie doczekać do weekendu, czyli do rowerowania.
Roch pozdrawia Czytelników.
Już dawno mnie tak nic nie przeraziło, jak pierwszego zdanie tego wpisu. Na szczęście dalszy ciąg wyjaśnił, że Roch nie zmienił zawodu (z całym szacunkiem dla górników).
OdpowiedzUsuńweekend będzie ładny :)
Nie, górnikiem nie jest, ale ma styczność z górnictwem (dzięki automatyce dla tej branży) ;-)
OdpowiedzUsuńno to wielka odpowiedzialność...
OdpowiedzUsuńTe urządzenia czasem myślą nawet za swoich twórców, więc nic nie da się zepsuć (przynajmniej jeszcze nie zepsułem) :D
OdpowiedzUsuńSpokojnie na kopalni wszystko się da zepsuć :P W końcu to dość specyficzne warunki...
OdpowiedzUsuńZależy gdzie - mi na dół nie wolno zjeżdżać, a na górze wieje nudą :D :D
OdpowiedzUsuń