Ostatnio Roch przeglądał swoje zdjęcia na Google Photos, z którego namiętnie korzysta, i wyłapał pewną rocznicę. Rocznicę, która teoretycznie nie powinna nigdy się wydarzyć, bo teoretycznie nie powinno w ogóle dojść do tego zakupu. Ale Roch się uparł i stwierdził, że jemu też się coś od życia należy, bo póki co to tylko dawał, a sam zawsze sobie odmawiał, bo zawsze było coś ważniejszego. Jednak w tamtym czasie Roch zmienił swoje podejście do pewny spraw i dzięki temu dziś może świętować drugą rocznicę Gianta Revolta.
Tak, dwa lata (i kilka dni) temu Roch wszedł w posiadanie nowego roweru, który był spełnieniem jego pragnień – choć w sumie mógłby napisać, że marzeń – i realizacją kolejnego celu, który gdzieś tam sobie postawił. Stawianie sobie takich celów, czy wyzwań jest fajne, bo ma się cel, do którego się dąży. I właśnie dwa lata temu Roch odhaczył gravela z listy celów. Dokładnie pamięta jak doszło do tego zakupu. Początkowo Roch oglądał rowery w zaprzyjaźnionym Adventure, ale od słowa do słowa okazało się, że to może być ostatni moment kiedy Roch może grymasić z kolorem, czy marką.
I w sumie dzięki temu, że W. namówił Rocha na rower ten może dziś świętować rocznicę posiadania roweru. Ostatnie – covidowe – dwa lata pokazały to, że łańcuchy dostaw, a tym samym dostępność rowerów i części mocno kuleje, a jeśli już coś jest to jest droższe ze dwa razy. I to właśnie dzięki temu, że posłuchał ludzi siedzących w tym głębiej Roch może teraz napisać, że przez dwa covidowe lata mógł pomykać – mniej lub bardziej legalnie – na gravelu.
Czy gravel sprawdził się? Tak, jeszcze jak. W sumie to idealne połącznie roweru, którym da się pojeździć po szosie, ale jak znajdzie się fajny zjazd do lasu to nic nie ogranicza nas żeby tam wjechać. Grubsze oponki, sztywniejsze koła i nawet największe korzenie nie stanowią przeszkody. Roch widział nawet jak na gravelu ludzie jechali maratony MTB, więc to rower uniwersalny. Oczywiście, brak amortyzacji z przodu trochę boli, ale da się do tego przyzwyczaić, w sumie to grubsze opony załatwiają trochę sprawę, a resztę załatwiają ręce.
Podsumowując te dwa lata z gravelem to Roch uważa, że to najlepiej wydane pieniądze, bo wydane na rower. Oczywiście Roch też jeździ na MTB, który doskonale uzupełnia niedosyt amortyzacji. I właśnie takie połączenie, czyli gravel + MTB jest chyba najlepszym połączeniem jakie da się wymyślić, no chyba że ktoś dołoży do tego jeszcze enduro to będzie jeszcze bardziej idealne połączenie, ale na ten moment lepiej nie będzie.
No więc – w mijający już weekend – Roch jeździł na gravelu świętując to, że dał się przekonać do kupna roweru (co nie było trudne) i to, że ten rower idealnie skomponował się z Rochem (co też nie było trudne). I w sumie tak minął ten weekend i cały poprzedni tydzień. Trochę się jeździło, a trochę spoglądało w niebo z nadzieją, że przestanie podać i będzie można jeszcze pojeździć. Niestety, zbliża się zima i chyba trzeba będzie spróbować kolejnego sezonu na Zwift, choć Roch broni się jak może przed pedałowaniem w miejscu. Podobnie jest z bieganiem, Zwift jest fajny, ale pętelka wokół domu jest lepsza, bo zmienia się krajobraz. Jednak jak pogoda już całkiem się posypie to Roch ma w garażu przygotowane miejsce do chomikowania, choć bardzo tego nie lubi. I nie chce.
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz