Od czerwca Roch zapadł się pod ziemię — nie tylko pod względem bloga, ale również w swoich skromnych mediach społecznościowych przestał być aktywny. Wakacje, ktoś by pomyślał, pora idealna na rower. Dzień długi, ciepło a wręcz upalnie, bo lipiec rozpieścił nas słońcem i temperaturą do tego stopnia, że Roch na poważnie zaczął myśleć o klimatyzacji w domu — sam wiatrak nie daje rady. Jednak dla Rocha lipiec był miesiącem spełniania marzeń, odpoczywania i jeżdżenia na rowerze. Takiego bardziej offline, choć od czasu do czasu coś wrzucił, a na pewno wpadały ślady na Stravę. Jednak to, co zaniedbał najbardziej to blog. Social media mogą przestać istnieć, ale najbardziej zależy Rochowi na blogu. I tutaj ma sobie sporo do zarzucenia, bo notki ze statusem „Szkic” są trzy i żadna nie jest skończona. A teraz Roch pisze czwartą i nie wie, czy ją skończy, czy zostanie dalej jako „Szkic”.
Jednak postara się trochę zaktualizować wszystkich w tym, co robił w lipcu. Trochę tych atrakcji było. Poza rowerem były wypady, te bliższe i te dalsze. Rowerowe, pisze i samochodowe. Przede wszystkim Roch dalej jeździ z Młodym na BMX, śmigają po całym Śląsku, a Młody robi coraz większe postępy. W dobrym kierunku to idzie, ale dalej Roch wychodzi z założenia, że ma to sprawiać przyjemność, a ewentualne sukcesy przyjdą z czasem. Poza BMX oczywiście jest jeszcze jeżdżenie na rowerze i tutaj jednym z wypadów był przełom Warty w okolicach Mstowa, gdzie Roch popłynął — dosłownie — na całego.
Było gorąco, Roch po długim pedałowaniu chciał się schłodzić, a że celem wyprawy było miejsce, w którym rozpoczynał się spływ kajakowy po Warcie, to Roch wskoczył do wody „tak jak stał”. A dokładnie w tym, na czym stał, czyli w butach. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jeden szczegół — w butach ma linkę, która skręca, żeby je związać. Po kąpieli w Warcie linka przestała działać, a w pokrętle zebrał się piach, który „coś tam” zepsuł. W dodatku śruba, która trzyma pokrętło, jest na klucz imbusowy 1 mm, którego Roch nie miał. Ogólnie rzecz biorąc, zrobiła się z tego niezła historia, ale na razie pokrętło ATOP w butach nie działa. Choć zestaw kluczy już jest kupiony.
Poza destrukcyjnymi kąpielami w Warcie Roch zaczął też chodzić po górach. Tak, Żonka namówiła go na wyjazdy w góry, a z tych wyjazdów chcą zebrać szczyty zaliczane do Korony Gór Polski. Zaliczone są już Łysica, Ślęża i Skopiec, a w planach jest Kłodzka Góra. Fajna sprawa, nawet Roch nie myślał, że chodzenie po górach jest takie fajne. Może uda się zdobyć całą koronę. To też jedna z przyczyn milczenia w lipcu, dwa szczyty zdobyte, a kolejne w drodze i planach.
Lipiec zakończył się urlopem i zrealizowaniem jednego z największych marzeń z dzieciństwa. Wypad do Legolandu w Niemczech. Tak, każdy chciał być strażakiem i pojechać do Legolandu. Po niecałych 40 latach Rochowi udało się to zrealizować. Razem z Żonką i Bąbelkami zwiedzili Legoland, a potem jeszcze kawałek Niemiec. Roch ma dwa wnioski: Legoland jest tak samo fajny w każdym wieku, niemiecki autostrady są najlepsze, a Norymberga to świetne miejsce. No i piwo. Jadąc do Günzburga, Roch mijał hektary chmielu, a piwo mają doskonałe. W drodze powrotnej Roch pojechał jeszcze do Pragi.
Tak minął lipiec — intensywnie, owocnie i z rowerem w tle. Były rozwalone buty, moczenie się w rzece i picie niemieckiego piwa. W międzyczasie dwa szczyty i pieczątki w książeczce. I to wszystko w 30 dni. Warto było.
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz