Jednak problemem było to, że na odpychaczu Michasia jeździła jak szatan i trudno ją opanować, szczególnie przed przejściem dla pieszych. Jednak od kiedy Miśka ma rowerek z pedałkami to jeździ wolniej, więc Roch wrócił do pomysłu wspólnych wypadów. I tak dziś Roch zaproponował Michalinie wspólny rower.
Błysk w oku córy był bezcenny i od razu podchwyciła myśl. Na początku Roch trochę niepewnie podchodził do sprawy, ale jak zobaczył, że idzie dobrze to tylko zachęcał Michaśkę do dalszego pedałowania. No i cały poranek spędzili na rowerze. Według szacunkowych pomiarów przejechali razem jakieś 3 kilometry. Na zakończenie jeszcze jedna rundka honorowa ponieważ babcia chciała widzieć jak Michasia jeździ, więc pokazała się ona z jak najlepszej strony.
Jutro, niestety, Roch idzie już do pracy. Urlop się kończy, choć nie był on wypoczynkowy. Na początku tygodnia Żonka wylądowała w szpitalu i Roch był za mamę i za siebie, ale oboje z Michaliną dali radę, choć oczywiście nie chcą już powtórki. W każdym razie Żonka już w domu, cała i zdrowa. A dla tych, którzy pilnie śledzą bloga należy się słowo wyjaśnienia; otóż pod koniec roku na świat przybędzie mały Roszek lub Roszunia ponieważ co do płci jeszcze opinie są podzielone. Jednak faktem jest, że stan rowerowy i osobowy się powiększy.
Wracając jednak do dzisiejszej inauguracji wspólnego pedałowania. Serce Rocha pęka z dumy i zachwytu nad tym jak się Michasia rozwija. Zawsze uśmiechnięta i uwielbia rowery. Żona twierdzi, że to mały klon Rocha i coś w tym jest, bo jak coś Roch robi to Michasia zawsze jest obok. Urlop się skończył, ale rowery nie. Jeden rower przed pracą, a drugi po pracy. Plan jest, teraz go zrealizować. Na zakończenie film:
Roch pozdrawia Czytelników.
PS.
Może mało to skromne, ale:
Nie ma to jak przejażdżka rowerowa ze swoim szkrabem.
OdpowiedzUsuńOtóż i to :)
UsuńSzkoda, że jesień się zbliża - na trenażerze to chyba nie to samo :P