- "Znaleźć 20 minut, znaleźć 20 minut"
Powtarzanie jednak przerwał głos z kuchni.
- "Dziś na kolacje masz frytki. 2 kg frytek" - Powiedziała Żonka.
- "Jadłem kolację" - Odpowiedział Roch.
- "Nie interesuje mnie to" - Zawołała - "Nie mam gdzie mięsa włożyć. Twoje frytki przeszkadzają".
Jako, że Żonce i frytkom się nie odmawia, rozgrzał piekarnik, wywalił 2 kg ziemniaka na dwie blachy i poczuł się jak Master Chef. Po dwudziestu minutach wszystko było gotowe.
- "Jedna blacha teraz" - Mówił - "A druga jutro w pracy"
Skończyło się, na tym, że w pracy miał około 1.5 kg frytek, czego oczywiście nie przejadł, a więc po powrocie do domu znowu zrobi sobie frytki.
* * * *
Cały ten zbieg okoliczności spowodował to, że Roch znalazł 20 minut na umycie się i zaśniecie. Frytki pokonały Rocha na całej linii. Oby dziś owe 20 minut było przeznaczone na rower, a nie na frytki. W sumie już nie ma frytek.
Z rowerowym pozdrowieniem,
Roch.
Sympatyczny wpis! Pozdrawiam i zapraszam na mój rowerowy blog. Adres w linku!
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis :D. Oj ja również jak sobie dobrze pojem to nici z roweru :D. Już nawet kupiłam sobie ładną damkę o taką http://damelo.pl/136-damskie-rowery-miejskie-stylowe Jednak ona też nie potrafi mnie zmotywować :D
OdpowiedzUsuń