czwartek, 17 marca 2016

Zapiski rowerowe, dzień 1: O tym jak frytki zaprzepaściły rowerowanie

Jest późny wieczór. Roch po kolacji; stoi, chodzi. Byle nie usiąść na fotelu i nie zasnąć. Dziecka śpią, kolektywnie jak mało kiedy. Roch w głębi duszy powtarza sobie:

- "Znaleźć 20 minut, znaleźć 20 minut"

Powtarzanie jednak przerwał głos z kuchni.

- "Dziś na kolacje masz frytki. 2 kg frytek" - Powiedziała Żonka.
- "Jadłem kolację" - Odpowiedział Roch.
- "Nie interesuje mnie to" - Zawołała - "Nie mam gdzie mięsa włożyć. Twoje frytki przeszkadzają".

Jako, że Żonce i frytkom się nie odmawia, rozgrzał piekarnik, wywalił 2 kg ziemniaka na dwie blachy i poczuł się jak Master Chef. Po dwudziestu minutach wszystko było gotowe.

- "Jedna blacha teraz" - Mówił - "A druga jutro w pracy"

Skończyło się, na tym, że w pracy miał około 1.5 kg frytek, czego oczywiście nie przejadł, a więc po powrocie do domu znowu zrobi sobie frytki.

* * * *

Cały ten zbieg okoliczności spowodował to, że Roch znalazł 20 minut na umycie się i zaśniecie. Frytki pokonały Rocha na całej linii. Oby dziś owe 20 minut było przeznaczone na rower, a nie na frytki. W sumie już nie ma frytek.

Z rowerowym pozdrowieniem,
Roch.

2 komentarze:

  1. Sympatyczny wpis! Pozdrawiam i zapraszam na mój rowerowy blog. Adres w linku!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy wpis :D. Oj ja również jak sobie dobrze pojem to nici z roweru :D. Już nawet kupiłam sobie ładną damkę o taką http://damelo.pl/136-damskie-rowery-miejskie-stylowe Jednak ona też nie potrafi mnie zmotywować :D

    OdpowiedzUsuń