Jednak to co wydarzyło się w niedzielę to była magia. Pierwszy rower był już rano, później dzieciory zadokowały się u dziadków, a że upał był nie do zniesienia, to Roch zbytnio nawet nie protestował. I tak z Żonką pojechali na rower. Trochę było ciepło, licznik wskazywał tylko 37°C - 40°C. Szybki postój na uzupełnienie elektrolitów, przejazd przez kurtynkę wodną i można było wracać. I to mógłby być koniec roweru, ale tak się złożyło, że Roch był jeszcze umówiony z dawno nie widzianym, a ostatnio odkrytym kolegą jeszcze z "pedałówy"*.
Tak więc na wieczór Roch zafundował sobie dodatkowe 10 kilometrów pedałowania. W sumie nie było źle, okazało się, że dzielą ich trzy ulice, a mówią, że Świat wcale mały nie jest. Tak więc może się okazać, że Roch będzie miał pierwszego towarzysza do pedałowania (oczywiście zaraz po Żonce), z którym co jakiś czas pokręci parę kilometrów. Podsumowując to wczoraj Roch objeździł wszystkich, bo i z dzieciorami był, z Żonką i na koniec jeszcze z zaliczył wieczorne pedałowanie ze znajomym.
Jedna z przykładowych tras:
Roch pozdrawia Czytelników.
PS.
* - Szkoła podstawowa.
PS2.
Chociaż raz o czasie, czerwcowe statystyki. No nie jest źle, wręcz jest dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz