O ile do inauguracji sezonu rowerowego jeszcze trochę pozostało, o tyle pierwsza jazda testowa już się odbyła; Roch nie mógł siedzieć w domu, kiedy na zewnątrz było słonecznie, wiosennie i ciepło. Nie chciał też przesadzać z jeżdżeniem więc na dobry początek popełnił sześć kilometrów. Hamulce dotarły się, choć Roch nie wymienił klocków, ale jeden króciutki wypad nie wyrządzi im krzywdy. Z początku hamulce nie hamowały, ale z czasem coraz mocniej działały. Potwierdziły się przypuszczenia Rocha o tym, że będzie musiał dolać trochę płynu do tylnego hamulca bowiem klamka zbyt duży skok.
Roch jest pod wielkim wrażeniem swojej kondycji, a właściwie jej resztek. Po górkę wciągnął bez problemu, nogi nie bolą (jak na taki dystans) i tyłek też całkiem w porządku. Być może w tym roku Roch nie będzie miał problemów z rozruchem i uda się przejechać o parę tysięcy kilometrów więcej. Tak czy inaczej trzeba iść za ciosem i jutro też przejechać się kawałek, nawet jeśli byłoby to kolejne 6km. Na zakończenie ponownie rower, tym razem w wersji bojowej:
Roch pozdrawia Czytelników.
zawsze 6km to o wiele lepsze od siedzenia przed tv :) ja trochę przesadziłem jak na pierwszą wycieczkę ale czuję się jak nowo narodzony oprócz tyłka :D
OdpowiedzUsuńJa już w tym roku zaliczyłem dwie wycieczki (Masy krytyczne) za każdym razem w człowieka nowe siły wchodzą :D
OdpowiedzUsuńTyłek zawsze idzie pod prąd :D :D
OdpowiedzUsuńDziś powtórka, powoli do przodu ;)
a co to to żółte?
OdpowiedzUsuńA to jest dzwonek, który z Rochem jeździ, a którego dostał od znajomego :)
OdpowiedzUsuń