Od wczorajszej notki Roch planował co będzie robił w ostatni wolny dzień (nie licząc tego, że z niecierpliwością wyczekuje poniedziałku); w końcu nadeszła pora żeby podjąć decyzję, czy jechać na lotnisko, czy może darować sobie i pojechać ciut bliżej, ale dalej niż wczoraj. Na zewnątrz okazało się, że jest chłodniej niż na Rochowym balkonie i wypad rowerem na lotnisko należy odłożyć do czasu większego ocieplenia, ale do Świerklańca można, a wręcz należy, pojechać.
Nim się obejrzał był już w Nowym Chechle, tam udokumentował swój wypad, przy okazji rower otarł się o metalowy słupek i powstała dumna rysa na lakierze, czyli trzeba będzie pomalować ramę. Po udokumentowaniu Roch pojechał do Świerklańca, zobaczył park i wrócił do domu. Z powrotem jechało się trochę ciężej, bo pod wiatr, ale i tak było całkiem dobrze. Do pełni szczęścia zabrakło sześciu kilometrów, ale to jutro po pracy Roch zrobi i będzie pełna stówka.
Na zakończenie zdjęcie:
Roch pozdrawia Czytelników.
Gratuluję kolejnych kilometrów. To chyba będzie dobry "rowerowo" rok.
OdpowiedzUsuńA z tym zdjęciem to Roch coś w fotoszopie majstrował? podoba mi się.
Trochę przeszło przez PSa - robione telefonem więc niebo trochę białe wyszło, a tak tego nie widać ;)
OdpowiedzUsuń