niedziela, 13 marca 2011

Lotniskowo-rowerowa oficjalna inauguracja sezonu

Zgodnie z wczorajszymi zapowiedziami Roch dokonał dłuższego wyjazdu, bo aż na lotnisko. Wraz z Rochem pedałował jego serdeczny Przyjaciel Koyocik, z którym umówił się w Tarnowskich Górach i to był punkt startowy do niniejszego wypadu. Na początek uderzyli do Świerklańca, tam chwilkę posiedzieli i zapuścili się na lotnisko, bo z lotniska Koyot ma blisko do domu, a Roch chciał popatrzeć na samoloty, bo trochę mu się ckni za nimi. Po drodze spotkali kolejnego towarzysza rowerowego, który jechał samochodem do pracy na lotnisko (ehhh, szczęściarz) i przez chwilę zablokowali jeden pas ruchu.

Na lotnisku było kilku spotterów, pojawiła się nawet drabina, ale niedzielnego CargoJet'a jeszcze lub już nie było, a szkoda bowiem Boeing 767 to całkiem niezłe cacko i można patrzeć na niego cały czas. Pod terminalem stał WizzAir i Enter Air, a wypychał się Antonov AN-26B co było donośnie sygnalizowane hukiem silników. Jako, że Roch nie miał aparatu pod ręką złapał za telefon i skręcił film(ik) więc można posłuchać jak cacko ryczy. Przyszła pora na powrót do domu; wraz z Koyocikiem dojechali do Brynicy i tam pojechał każdy w swoją stronę.

Wbrew pozorom z kondycją nie jest źle, powrót zajął niecałe 40 minut, średnia prędkość wyniosła 23 km/h, a kilometrów Roch przejechał całe 47 co jest całkiem dobrym wynikiem jak na pierwszy raz. Sezon rowerowy i lotniskowy można uznać za otwarty, wraz z przypieczętowaniem małym piwkiem żeby łańcuch był cały rok nasmarowany, a sezon udany. Oczywiście Roch nie pochwala pijaństwa, ale jedno małe piwko jeszcze nikogo nie zabiło, a więcej złego na drodze robi bezmyślność i chamstwo niedzielnych kierowców.

Na zakończenie wpisu film ze startu Antonova, nie to samo co zdjęcie, ale jest ruch, dźwięk i dynamizm. Oskara nie będzie.


Roch pozdrawia Czytelników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz