Od rana Roch czuł, że przytrafi mu się jakaś niespodzianka w ciągu dnia, ale do południa był spokój, więc uznał on, że jego przeczucie tym razem go zawiodło i postanowił, że pójdzie na rowerze. Jednak w okolicach wewnętrznej drogi PKP zaczęło Rocha coś kręcić w brzuchu, a to nic dobrego nie wróży szczególnie, że odległość od domu jest spora. Przytomnie Roch zawrócił i popędził do domu bowiem kręcenie w brzuchu przybierało na sile, ale wszystko skończyło się dobrze, a na przyszłość Roch ma nauczkę, żeby nie mieszać batonów z ogórkami, bo żadna przejażdżka rowerowa nie dojdzie do skutku.
Później jeszcze Roch chciał iść na rower, ale wolał nie ryzykować kolejnych niespodzianek i został w domu. Jutro, o ile pogoda dopisze, Roch wybierze się na lotnisko, może nawet rowerem, bo bak w samochodzie świeci pustkami, a dopiero w poniedziałek będzie paliwowy zastrzyk. Tak więc -- czy Roch chce, czy nie -- rower jest jego jedynym środkiem lokomocji, ale za to przyjemnym i zdrowym.
Roch pozdrawia Czytelników.
Dobrze, że Roch zdążył :), bo co by to było, oj!
OdpowiedzUsuńA ja najpierw odprężałam się w kinie przy Niezniszczalnych :D, a potem syciłam pięknem w Ogrodzie Botanicznym. Czyli najpierw klimaty marsowe, potem wenusowe, oba lubię.
Oj działoby się ;)
OdpowiedzUsuńAktywna sobota, oto chodzi ;)
hihihihihi
OdpowiedzUsuńprzecież w około jeszcze dużo łubianu było i dobrze sie skończyło.
A pamietasz kolesia na rowerze ?? ten to uprawiał downhill hihiihi
Ta, problem był tylko taki, że gość miał kłopot z utrzymaniem równowagi na rowerze ;)
OdpowiedzUsuń