sobota, 7 maja 2011

Ruch jak w ulu

Znowu upłynęło trochę czasu od ostatniej notki, ale Rochowi nie chce siedzieć się przed komputerem po pracy, a w pracy zaliczył już "kontrolę" dyrektora i urodziny Prezesa (wielka litera nie jest przypadkowa), poza tym wszystko po staremu, a skoro nastał weekend to Roch wsiadł na rower hołdując zasadzie "My bike is my office", którą wprowadził w życie Tom Ritchey. Koniec końców sam pedałował, a skoro tak już się stało to Roch pojechał na lotnisko, bo dawno nie oglądał samolotów, a pogoda dopisała i "coś" mu mówiło, że zostanie wynagrodzony.

Ledwo przyjechał już było lądowanie, chwilę później pierwszy start, potem przerwa, aż w końcu spod terminala wytoczyły się wszystkie cztery samoloty; Roch poczuł się jak na jakimś ZURICH AIRPORT, zrobiła się kolejka, a samoloty potulnie, jeden za drugim, toczyły się na koniec pasa. W tym momencie Roch poczuł, że to co robi sprawia mu ogromną przyjemność. Ruszył się z miejsca i czekał na rozwój sytuacji. Wpierw poszły dwa WizzAir, z czego jeden zrobił niespodziankę i leciał z otwartym podwoziem, przez co Roch miał całkiem niezłe zdjęcie Airbus'a z wysuniętym podwoziem. Potem jeszcze TravelService (wyjątkowo na Airbus A320) i Eurowings, którego lądowanie Roch widział.

W międzyczasie startował EnterAir i trafiła się prywatna Cessna 172. Wizyta opłacała się, tyle startów Roch dawno nie oglądał, pogoda również dopisała ponieważ wiało z dobrej strony. Jutro Roch planuje wizytę na CargoJet'a, o ile pojawi się o jakiejś rozsądnej godzinie Może uda popedałować się w jakimś towarzystwie, a jeśli nie to Roch zabiera mp3grajka i pedałuje sam. Na koniec slajdy z samolotami, a całą galerię można oglądać na znanym już Flickr.


Roch pozdrawia Czytelników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz