Wszystko wskazywało na to, iż dziś pogoda trochę się opamięta i - przynajmniej na moment - przestanie padać. Od rana Roch patrzył raz w okno, a raz w prognozę pogody żeby wiedzieć dokładnie co się święci i czy warto w ogóle myśleć o rowerze. Najpierw jednak Roch musiał jakoś zabezpieczyć dach przed deszczem, który jutro ma padać. Według wszystkich prognoz jutro ma być ulewa dochodząca nawet do 6 mm/h, co jest niezłym wynikiem. W końcu Roch okleił dach taśmą i ma nadzieję, że tak wytrzyma do przyszłego tygodnia, kiedy to Roch oddaje samochód do magika, który ma się tym zająć.
Popołudniu Roch wyskoczył na jakąś przejażdżkę, bo nie mógł już w domu wysiedzieć. Pojechał do Kamieńca i wrócił przez Wilkowice i Miedary. Niebo cały czas nad Rochem zasnute jest ciemnymi i ciężkimi chmurami, z których w każdej chwili może spaść deszcz spowodowało to, że licznik pokazywał średnią prędkość, na dystansie 37,01 km, 24 km/h, co jest całkiem niezłym wyczynem, ale to pogoda "motywowała" Rocha.
- Dane wypadu: BikeBrother.
Roch pozdrawia Czytelników.
Mam nadzieję, że Rocha nie zalało z kretesem gdzieś na trasie? W Warszawie też chlup chlup i chlap chlap.
OdpowiedzUsuńNie, nie zalało, ale na Śląsku leje i leje i końca nie widać. Rochowi nie chce się kompletnie nic.
OdpowiedzUsuń