W końcu, po czterech dniach, Roch wsiadł na rower i popedałował na jakąś skromną przejażdżkę. Pierwszego dnia Roch nie chciał szaleć ponieważ pogoda jeszcze nie jest pewna i lepiej nie oddalać się zbytnio od TG, bo po co wzywać wóz serwisowy szczególnie, że dziś byłby problem z wytłumaczeniem jak dojechać i gdzie Rocha szukać.
Na początek Roch wybrał się do Świerklańca żeby sprawdzić jak wygląda zbiornik wodny, który Roch zwykł nazywać tamą, bo jakoś nie chce mu się szukać tej poprawnej nazwy. Jakoś szczególnie dużo wody nie było, pewnie w międzyczasie zrobili zrzut lub wcale tak mocno nie padało. Niemniej jednak Rocha ciekawiło co (i gdzie) zalało, ale jakoś wszędzie w miarę sucho. Ze Świerklańca Roch podskoczył do Kozłowej Góry i stamtąd pozostało pojechać do Radzionkowa.
Jak na pierwszy rowerowy dzień, po czterech dnia postoju, to wyszło całkiem dużo kilometrów, bo 28 i to pod presją zapowiadanego deszczu. Jutro, o ile pogoda się nie zmieni, Roch planuje kolejny wypad, ale dalszy. Może nawet na lotnisko.
- Dane wypadu: BikeBrother.
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz