poniedziałek, 29 listopada 2010

Byle do wiosny

Tym razem Roch nie będzie się pastwił nad biednymi drogowcami, których ilość spadniętego śniegu mogła zaskoczyć. Od rana Roch dumał jak tu odkopać samochód. W końcu ubrał się w ciepłe buty, rękawiczki i poszedł na wykopki. Na dachu było jakieś 30 cm śniegu, zanim Roch dobrał się do środka to spędził dobrą chwilę nad próbą otwarcia drzwi. Wiązka podczerwieni nie chciała przedostać się do odbiornika, a tym samym drzwi nie chciały ustąpić. W końcu jednak szyba była na tyle czysta, że udało się otworzyć samochód.

Później trzeba było jeszcze nim pojechać, a to też nie było takie proste. Najpierw trzeba było pokonać osiedlowe uliczki, o których wszyscy zapomnieli, potem jeszcze oblodzony zjazd i można wyjeżdżać "w miasto". Oszałamiająca prędkość 20km/h, ale szybciej nie można bo lód, śnieg i tak dalej. W końcu powrót, podjazd i znowu osiedlowe uliczki oblodzone i ośnieżone.

Zima zaatakowała pełną parą, pewnie niedługo będą pierwsze "awarie" sieci elektrycznej i zapadnie ciemność. W tej ciemności jedynie przyrost naturalny może podskoczyć i to będzie chyba jedyny pozytywny aspekt tej zimy. Na lotniskach również są problemy, według ostatnich "newsów" do Katowic zaczynają się przekierowania, ale w taką pogodę Rochowi nie chce się jechać na lotnisko.

Roch pozdrawia Czytelników.

sobota, 27 listopada 2010

Być szybszym niż samochody Coca Coli

Wiadomo wszem i wobec, że Święta zaczynają się w momencie pierwszej emisji reklamy świątecznych samochodów Coca Coli, ale w tym roku Roch postanowił być szybszy od koncernu. Właśnie przed chwilą zainaugurował świąteczną atmosferę na blogu poprzez przyozdobienie się w świąteczną czapeczkę, a jak nauczy się podstaw CSS to może coś innego zmieni.

Za oknem zima prze do przodu; cały dzień lekko pada i już są efekty tego padania. Wszędzie zrobiło się biało, powstały też pierwsze bałwany, a Roch w poniedziałek będzie odkopywał samochód spod grubej pokrywy śnieżnej. Dobrze przynajmniej, że wie w którym miejscu go znaleźć. Zima chyba na dobre zagościła nad Rochem, oby nie na długo.

Roch pozdrawia Czytelników.

piątek, 26 listopada 2010

No i przyszła zima

-- "Brrrr zimno" -- powiedział do siebie Roch skrobiąc szyby. I tak nastąpiła inauguracja sezonu zimowego, który przywitał Rocha lekkim opadem śniegu, zamrożonym samochodem i zamarzniętymi drzwiami. Na szczęście akumulator naładowany, łopata w bagażniku, a skrobaczka w schowku, czyli można jeździć. Trzeba jeszcze wymienić płyn w zbiorniczku spryskiwaczy, ale to później, w dzień jeszcze temperatura jest na plusie więc nie trzeba się tym martwić.

Tak, w skrócie, minął dzień Rochowi. Po powrocie do domu siedział już i nie planował wychodzić z niego. Może uda się jeszcze raz podjechać na lotnisko, choć to wątpliwe, bo stanie na mrozie do przyjemności nie należy, ale z drugiej strony odpowiednie ubranie powinno zapewnić Rochowi ciepły mikroklimat. Na razie prognoza na weekend nie jest dobra, ma padać śnieg.

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Tych dwóch powinni przywiązać do płotu i polewać wodą: Pyrzowice: Dwóch nastolatków oślepiało pilota laserem. Głupich jednak nie sieją.

środa, 24 listopada 2010

Wziąć się za siebie

Roch ogłasza wszem i wobec, że postanowił pierwsze "noworoczne postanowienie", choć jeszcze w starym roku, ale obiecywanie czegoś w Nowy Rok skutkuje niedotrzymaniem obietnicy. A obiecał sobie Roch, że rano i wieczorem będzie uprawiał gimnastykę, żeby zrzucić nadmiar brzuszka, a i utrzymać jako takie rozciągnięcie mięśni. Na początek Roch robi 40 skłonów, 20 przysiadów i 10 brzuszków. Liczby nie powalają, ale Roch nie chce się przetrenować i "dać sobie spokój". Z tygodnia na tydzień Roch będzie dodawał do każdej liczby kolejną dziesiątkę.

Póki co wszystko boli, ale boleć musi bowiem Roch od ostatniego rowerowania nie wykazywał aktywności fizycznej. Jak dobrze pójdzie, to może uda się stracić kilka kilogramów i dzięki temu przyszłoroczny rozruch rowerowy będzie dla Rocha dużo łagodniejszy niż tego roczny. Poza tym u Rocha, pod względem pogodowym, coraz gorzej. Śnieg zaczął padać, temperatura spadła, choć jeszcze jest nad zerem. Nie pozostaje nic innego jak włożyć łopatę do bagażnika i rozpocząć sezon zimowy.

Roch pozdrawia Czytelników.

EDYCJA: 1732

Jest trzecie zdjęcie na Airliners.net:

poniedziałek, 22 listopada 2010

Wciąż pogoda nie rozpieszcza

Przełom października i listopada przyzwyczaił Rocha do ładnej, czasem nawet wiosennej pogody i Roch chciałby już mieć tak zawsze, ale tak nie będzie. Z weekendowych planów nic nie wyszło przez pogodę właśnie. Lało i przestać nie chciało; co więcej szamani od pogody zapowiadają, że z nadejściem środy spadnie śnieg, a wraz z nim temperatura. Choć na krótko.

Koniec listopada więc śnieg jak najbardziej jest możliwy, ale czy nie mogłoby być tak, że mamy zimę, ale nie ma śniegu? Są kraje, w których mieszkańcy śniegu nie widzieli i jakoś żyją. Fakt faktem, że mają tam jakieś jadowite robactwo, ale Roch mógłby te robaki rozjeżdżać rowerem, bo jeździłby cały rok.

Roch pozdrawia Czytelników.

sobota, 20 listopada 2010

Kolejna porcja nudów

W końcu pogoda zrobiła się typowo jesienna; szaro, dżdżysto i zimno. Rocha wcale nie cieszy taka pogoda bowiem skutecznie zatrzymuje go w domu, a on liczył na jakiś lotniskowy wypad. Od czasu do czas lekko się przejaśni, ale nie ma co liczyć na ISO mniejsze niż 400 więc wyjazd na zdjęcia nie ma większego sensu. Roch siedzi w domu i zastanawia się co z sobą począć. Żadnego projektu elektronicznego nie ma w planach, płytka robota jeszcze leży w kopercie i czeka na zamówienie układu.

Jutro jest cień szansy na ładniejszą pogodę to może uda się podskoczyć na lotnisko, a jeśli będzie tak jak dziś to Roch ponownie spędzi dzień w domu nudząc się niemożebnie i czekając na poniedziałek, kiedy jest więcej możliwości na zagospodarowanie sobie czasu. O wszystkim Roch postara się pisać.

Roch pozdrawia Czytelników.

czwartek, 18 listopada 2010

Naprawa przez destrukcję

Wczesnym rankiem Roch zawitał do zaprzyjaźnionego PWiK żeby pochwalić się swoim ostatnim projektem, czyli Koyocikowym termometrem. Brakuje jeszcze podstawki pod baterię, ale i bez niej układ działa (w teorii póki co). Na widok brakującej podstawki "Elektroniczny Guru" zaproponował Rochowi że da mu taką podstawkę. Roch nie wiedział, że podstawka będzie przylutowana do płyty głównej, a ta przykręcona była do obudowy, którą trzeba było zdjąć z półki. W końcu Roch uporał się z oporną materią, płyta była wykręcona z komputera, a kurz przeniósł się na Rocha.

W domu Roch, korzystając z faktu posiadania płyty, która nadaje się do wyrzucenia, postanowił, że poćwiczy wymianę kondensatorów i wylutowywanie elementów SMD. W końcu płyta była pozbawiona wszystkiego, co Roch potrafił wylutować. Podstawka przydała się, kilka tranzystorów wróci do ofiarodawcy płyty, bo jemu bardziej się przydadzą. Pozostaje tylko czekać, aż znajdzie się wolny termin i Roch spotka się z Koyocikiem.

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Książka została przeczytana, pora rozejrzeć się za nową.

wtorek, 16 listopada 2010

Trochę nudno

Jeszcze matryca nie ostygła po ostatniej wizycie na lotnisku, a Roch już odlicza dni do następnego weekendu i obserwuje pogodę, bo ta musi dopisać. Rower już będzie stał, od czasu do czasu Roch go z kurzu przetrze, bo nie można pozwolić żeby rower, który woził Rocha cały (no prawie cały) rok, stał pod warstwą kurzu. Od niedzieli Roch siedział nad zdjęciami, kilka z nich wskoczyło do Flickr, a reszta znalazła swoje miejsce na dysku.

Trzeba jakieś czary zacząć odprawiać w intencji ładnej pogody, bo takiej jesieni już dawno nie było. I niech tak będzie jak najdłużej, bo śnieg to tylko dodatkowe kłopoty, szaliki, rękawiczki i lód, na którym można się poślizgnąć. Z drugiej strony lepszy śnieg niż deszcz więc Roch sam nie wie, co byłoby lepsze. I z tą rozterką zostawia i Was.

Roch pozdrawia Czytelników.

niedziela, 14 listopada 2010

Pogoda sprzyja spottingowi

Wiadomo już, że Roch nie jeździ na rowerze lecz, jeśli pogoda pozwoli, to stara się odwiedzić lotnisko. Tak było i dziś. Dzięki uprzejmości Michała, który zobaczył z głównej drogi i na dłuższą chwilę zawitali na lotnisko. W nagrodę dostali możliwość pooglądania startującego CargoJet`a, który wynagrodził dłuższą chwilę bez ruchu lotniczego. W końcu udało się Rochowi zrobić mu zdjęcie en face, a jako bonus strzelił mu jeszcze profil. Na powiększeniu widać "pasażera na gapę", który zdaje się machać Rochowi, a na pewno patrzy się na niego.

Oby pogoda utrzymała się jeszcze długi czas, bo Rocha ponownie dopadła ochota na samoloty, więc może w tygodniu wyrwie się na lotnisko, a na pewno w przyszły weekend będzie stał pod płotem i czekał na jakiś przylot lub odlot, bo Roch ma odlot na punkcie samolotów i tak już mu chyba zostanie. Dziś tylko CargoJet trafił się, ale warto było jechać. Dzisiejszy wypad sponsorował Michał, za co należą się wielkie dzięki.

Na zakończenie CargoJet:

Boeing 767-223(SF)

Roch pozdrawia Czytelników.

piątek, 12 listopada 2010

Buty pora schować

Nadchodzi taki czas, że trzeba zacząć chować różne rowerowe rzeczy bowiem jak się nie jeździ to się kurzy. Ostatnio do kartonu poszedł kask, a dziś Roch schował buty, które też kurzyły się i tym samym kończy się powoli sezon rowerowy, który i tak powinien się już dawno skończyć. Pewnie w okolicach Świąt lub tuż po nich Roch zabierze się za rower, który trzeba umyć, wymienić kilka rzeczy i przesmarować.

A zima upłynie Rochowi pod znakiem elektroniki, może uda się skończyć (a wpierw zacząć) robota, którego Roch chciałby zrobić. Nowy sezon już za pasem więc nie ma co tęsknić za rowerem, tylko planować przyszły sezon i liczyć na to, że ochota na jeżdżenie będzie większa niż w tym roku, ale na to jest jeszcze czas.

Roch pozdrawia Czytelników.

środa, 10 listopada 2010

Kuń jaki jest każdy widzi

Po katarze pozostało już tylko wspomnienie (odpukać - puk, puk) dlatego Roch postanowił przewietrzyć trochę mózgownicę. Ci, którzy myślą, że Roch jeździł na rowerze mylą się albowiem Roch chodził po okolicy i szukał czegoś, co można sfotografować. Oczywiście można było jechać na lotnisko, ale w baku Megi widać dno i trzeba zacisnąć pasa (do następnego tankowania oczywiście).

W związku z tym Roch wypuścił się "za miedzę" i trafił na jakąś zagrodę gdzie pasł się koń. Z braku innych pomysłów Roch przywołał bestię, która to zrozumiała i przyszła. Widać swój swojego pozna, a nawet dogada się bez większych problemów. Roch cyknął parę zdjęć i poszedł do domu, bo słońce zaszło i zrobiło się zimno, a widmo kataru jeszcze nad Rochem wisi. Na koniec zdjęcie:


Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 8 listopada 2010

Jest chętny do pomocy Rochowi

W jednej z ostatnich notek Roch żalił się, że jego osobiste osiemnaście złotych poszło z dymem ponieważ musiał "odciąć" układ od płytki, przy czym i ją trochę uszkodził. Długo Roch myślał nad tym jak podejść do drugiej płytki i układu, który Roch niebawem zamówi. W końcu poszedł do swojego Guru Elektronicznego, zrobił słodkie oczy i szczerze powiedział, że potrzebuje pomocy starszego i bardziej doświadczonego kolegi bowiem on sam sobie nie poradzi. Odpowiedź była krótka "przynieś, zrobimy". W tym momencie Roch jeszcze bardziej utwierdził się w tym, że może polegać na swoich Przyjaciołach.

Tak więc pozostało kupić układ i zacząć lutować, bo długie zimowe wieczory trzeba jakoś przeżyć, a programowanie procesorów -- i nie tylko ich -- to jest to co Roch lubi najbardziej. Rower, wszystko na to wskazuje, będzie już odpoczywał, bo kolejnego kataru Roch nie przetrzyma, a więc: rower odpoczywa, aparat robi zdjęcia, a kompilatory wszelakie kompilują kod. Zima będzie nasza!

Roch pozdrawia Czytelników.

piątek, 5 listopada 2010

Gdzie Rochów sześć, tam nie ma co jeść

Katar nie chce opuścić Rocha, na zewnątrz też wieje więc Roch, jeśli nie musi, to z domu nie wychodzi. A w domu też zbytnio nie ma co robić, książka nieuchronnie się kończy i powoli trzeba będzie rozglądać się za jakąś nową pozycją. Z tego wszystkiego Roch postanowił nauczyć się gotować. Akurat w gazecie był prosty przepis na sojowe kotleciki, czyli w sam raz na piątkowy obiad. Cały algorytm gotowania Roch pominie, bo szkoda miejsca na opisywanie tego, że zmywania było jak z całego tygodnia.

-- "My, informatycy, musimy trzymać się algorytmów" -- Pomyślał Roch i postanowił, że nie będzie improwizacji. Jak napisali "dwa jajka", to tyle Roch wbił. Do pewnego czasu szło dobrze, kiedy napisali, że trzeba zapiec Roch wyjął patelnie i zapiekał. Efekt był następujący: dwa pierwsze kotleciki rozpadły się, kolejny rozpadł się w momencie przewracania, dwa następne się spaliły na popiół, a ostatni, który ocalał był jak kapeć, ale trzeba było go zjeść i udawać, że był dobry.

Morał z dzisiejszego gotowania jest następujący: Rochowi lepiej wychodzi jeżdżenie na rowerze, a żeby dożyć słusznie zaawansowanego wieku Roch będzie musiał nauczyć się gotować lub znaleźć kobietę, która zaakceptuje go wraz z wszystkimi wadami i zaakceptuje to, że Roch jest "akulinarny". I wyszło ogłoszenie matrymonialne.

Roch pozdrawia Czytelników.

środa, 3 listopada 2010

Rower stoi

Katar i ogólne otępienie Rocha nie opuszcza, a co za tym idzie Roch siedzi w domu i nie rusza się z wygodnego fotela ani na krok. Szczęście, że jeszcze trochę książki do przeczytania zostało i nie musi siedzieć przed komputerem. Roch stał się delikatny, kiedyś nie kończył sezonu rowerowego, robił tylko przerwę na Święta i od stycznia zaczynał jeździć. Teraz wystarczy mu wyjść na 30 min, przejechać 10 kilometrów i Roch jest gotowy.

W tym roku jest wielce prawdopodobne, że Roch już nie wyjdzie na rower, który będzie stopniowo aktualizowany i naprawiany. Tymczasem Roch skupi się na zdjęciach, one przynajmniej są bezpieczne, bo trzymając aparat Roch jeszcze się nie przeziębił. A od przyszłego roku Roch poweźmie solidne postanowienie poprawy kondycji i zahartowania się.

Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 1 listopada 2010

Jedna z ostatnich wizyt na lotnisku

Póki nie spadnie śnieg to Roch będzie czynił starania, aby co jakiś czas pojawić się na lotnisku, lecz co z tych starań wyjdzie to nikt nie wie. Dziś było w miarę ładnie, ciepło i Roch wybrał się na lotnisko. Poza jednym startem ruch był minimalny więc Roch siedział w samochodzie i plotkował z towarzyszem, z którym odbył wycieczkę. Efektem dzisiejszej wizyty jest Antonov An-26B.

Jeśli chodzi o sprawy rowerowe to Roch ma niezły orzech do zgryzienia. Oczywiście chodzi o przednią piastę, którą Roch musi wymienić. W międzyczasie pojawiła się propozycja odkupienia hamulców tarczowych więc Roch musiałby kupić przednią piastę w wersji "disc", czyli z mocowaniem na tarczę hamulcową, i wymienić tylne koło. Koszta drastycznie rosną, ale odpada częsta wymiana klocków, starta obręcz, a Roch zyskuje większą siłę hamowania, działanie w każdych warunkach i lans.

I teraz jest problem, bo trzeba wyważyć wszystkie wady i zalety i podjąć decyzję, czy iść w tarcze i hydraulikę, czy zostać przy tradycji i zaoszczędzić na wymianie kół. Dobrze chociaż, że Roch ma czas na myślenie, bo nie musi martwić się, że ktoś mu hamulce podkupi. Trzeba usiąść do cennika i policzyć ile będzie kosztowała taka przyjemność. Wizyta w zaprzyjaźnionym Adventure też nie zaszkodzi.

Na zakończenie zdjęcie Antonov`a:

Antonov An-26B

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Roch na śmierć zapomniał o statystykach. Październik można zobaczyć tutaj: Październik 2010. Nie ma o czym pisać, bo Roch nie jeździł.