Nie jest tak, że Rochowi nie chce się już prowadzić bloga i nie jest też tak, że Rochowi nie chce jeździć się na rowerze; obie te czynności Roch wykonuje z dziką pasją tak, jakby robił to po raz pierwszy, ale nie zawsze wystarcza czasu na napisanie notki po tym jak Roch wróci z roweru. Tak też było wczoraj. Na początku Roch jeździł sam, objechał Chechło, pooglądał co nieco i pojechał do Świerklańca. Tam trochę pojeździł i wrócił do domu, bo samemu jeździ się nie fajnie. I już miał zabierać się za blog, ale zadzwonił Koyocik z propozycją sobotniej kawy w Świerklańcu.
Roch ochoczo przystał na propozycję i ponownie pojechał w kierunku Świerklańca. Wszystko to odbywało się w późnych godzinach i po powrocie Roch nie miał już ani czasu ani ochoty na włączanie komputera. W drodze powrotnej postraszył go jeszcze deszcz, więc Roch podwoił prędkość i tym samym zmęczył się też dwukrotnie. Sobota, wbrew zapowiedziom szamanów od pogody, była (za)ciepła i pogodna, choć parna i duszna, ale póki się pedałuje póty wiatr chłodzi.
Cykl "Roch kupuje ramę" trwa dalej, ale już widać światełko w tunelu. Rower ma przyjechać na początku przyszłego tygodnia i wtedy Roch pozna cenę swojego kaprysu. Doszło też do tego, że Roch z ramą weźmie korbę bo i tak musi przez zimę wymienić napęd. Jednak ta zachcianka będzie na kredyt, bo Roch nie chce wyczyścić konta, a we wrześniu będzie kolejny zastrzyk gotówki.
I na koniec pora pochwalić naszych dzielnych "tourowców". Jeśli idzie ucieczka to zawsze jest jakiś polak, który z nią się zabiera, ale póki co nie ma mocnych na Petera Sagana, Marcela Kittela i ubiegłorocznego zwycięzcę Daniela Martina. Roch proponuje aby -- wzorem naszych "piłkarzy" -- dać im obywatelstwo polskie i niech jeżdżą dla polski.
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz