I jest długo wyczekiwana sobota; Roch umysłowo odpoczywa od tych wszystkich ramek, modbusów, crc z którymi na co dzień ma do czynienia. Mentalnie Roch nastawiał się na wypad do Lublińca, o którym pisał tu, tu, tu, tu i jeszcze tu. Jednak Koyocik miał inny plan; dziś rekreacyjna jazda, a jutro ostateczny atak na legendarny Lubliniec, o którym Roch pisze i pisze. Rochowi nawet to odpowiadało, bo dziś odpocznie i przygotuje się do jutrzejszego wysiłku, który niechybnie go czeka, ale pogoda ma dopisać wiec jakoś to będzie, oby tylko było z górki.
Skoro dziś była rekreacja to punktami na trasie były miejsca, w których można było wypić kawę, posiedzieć i pogadać o różnych rzeczach. W końcu wyszło na to, że Roch to mściwa bestia albowiem jedzie do Lublińca nie tylko dla przyjemności, ale też dla własnych interesów, żeby komuś zrobić na złość i pokazać, co straciła. Konkluzja całej tej rozmowy była następująca: "nie możesz być cyniczny, musisz się jeszcze rozmnożyć" i coś w tym jest.
Jutro zatem, o ile pogoda dopisze, wielki dzień -- Roch jedzie do Lublińca, albo w innym, alternatywnym, kierunku ponieważ Koyot przygotowuje trasę w kierunku Siewierza, a dodatkowo zobowiązał się do zorganizowania żeńskiego dopingu, który umilałby i uatrakcyjniał wypad.
Roch pozdrawia Czytelników.
PS.
Dzisiejszy ślad GPS: Sobotnia rekreacja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz