wtorek, 22 czerwca 2010

Dookoła lotniska

Pogoda ponownie zachęciła Rocha do wdrapania się na rower, co jest utrudnione przez tłuszczyk, którym Roch systematycznie obrasta. Póki nie przekracza limitu wagowego ustalonego dla Bomberka to wszystko jest w porządku, choć Rocha trochę demotywuje fakt brzuszka, który chcąc nie chcąc się pojawił. Żeby trochę się go pozbyć i podtrzymać kondycję Roch wybrał się dookoła lotniska, bo dawno już wioskami nie jechał. Na towarzysza Roch wybrał swojego "guru lotniczego", który też kilometry uskutecznia, a w grupie - jak wiadomo - jest raźniej.

Żeby utrudnić sobie życie Roch jechał pod wiatr praktycznie całą drogę. Jak nie wiało z przodu, to rzucało Rochem na boki, a poruszyć Rocha to nie lada wyczyn. Dopiero w drugiej połowie dystansu przestało wiać i zrobiło się spokojniej, a i Roch zaczął jechać prosto. Za Zadniem (Zadzieniem?) było już z górki i nogi Rocha trochę odpoczęły.

Ponownie doszło do szaleństwa kilometrowego ponieważ 73 km ze średnią prędkością 24 km/h to jest szaleństwo szczególnie, że Roch kilka dni nie jeździł i jutro nogi mogą boleć, ale to dopiero jutro.

Roch pozdrawia Czytelników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz