Nastała pogoda umożliwiająca wyjście na rower. Rano jednak Roch pojechał opłacić kilka rachunków, ale ten najcenniejszy zostawił sobie na później. Po obiedzie zadzwonił Koyocik, który uskuteczniał rower i zaproponował, żeby razem pojeździć.
Roch wskoczył w kalesonki i ruszył w umówione miejsce. Z nim jechał rachunek za telefon, który jako ostatni pozostał do zapłacenia. Wraz z Koyotem udali się w kierunku jakiegoś lasu. Jednak w pewnym momencie w Koyocikowym rowerze zepsuł się, za przeproszeniem, pedał.
Wizyta w Adventure, a przy okazji w salonie Plusa. W salonie oczywiście była Pani z Plusa, ale zajęta, a i Rochowi się śpieszyło ponieważ mając wybór między Panią z Plusa, a Koyocikiem zawsze wybierze tego drugiego.
Po załatwieniu wszystkich formalności można było uderzyć w las. Lasem dojechali do Miasteczka Śląskiego i dalej na Chechło. Tam zażyli kondycji i rozjechali się w swoją stronę. Roch udał się jeszcze do Świerklańca i na Repty. Dzięki temu wyszło szalone 50 kilometrów z czego Roch bardzo się cieszy.
Jurajskie plany pozostają bez zmian, a w planach są kolejne rowerowe plany, ale o tym Roch napisze jak faza planowania planów zostanie zakończona.
Roch pozdrawia Czytelników.
P.S: Rękawiczki są wypasione.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz