Roch nie mógł postąpić inaczej jak tylko zjeść śniadanie i iść na rower. Punktualnie o 1000 był już w siodle i rączo pedałował na Repty, gdzie wczesnym rankiem nikogo jeszcze nie było. Na Reptach objechał dwukrotnie standardową trasę i udał się na Pniowiec. Drogi zaskakująco puste świadczą o mszalnym czasie, w który wstrzelił się Roch.
Z Pniowca pojechał do domu na obiad. W między czasie (pomiędzy jednym daniem, a drugim) zobaczył wyścigi motocykli, czyli MotoGP, które są bardziej pasjonujące niż F1 (śmiała teza, ale dzisiejszy wyścig klasy 250ccm jest na to dowodem vide pojedynek Bautisty z Simoncellim i "wspólny" wypadek). Po wyścigu Roch wsiadł na swoją ryczącą maszynę, o napędzie jądrowym i jednym pręcie paliwowym i pognał w kierunku Świerklańca.
Na Świerklańcu była jakaś wystawa pieców, a to Rocha wybitnie nie interesuje więc pojechał na tamę i uciekł ze Świerklańca. Uciekł do Piekar Śląskich, a stamtąd pojechał sobie na Kopiec i do Radzionkowa.
Po drodze zażywał kondycji w umiarkowanych ilościach tak żeby wystarczyło jej na cały dystans. Z Radzionkowa udał się na Repty i tam dłużej zagościł.
W krzakach też było dużo ludzi, ale większość z nich była zroweryzowana to nie tworzyły się jakieś gigantyczne korki. Gdy już wracał z Rept spojrzał na licznik. Ten wskazywał 70 kilometrów. W tym momencie Rochem zaczęły targać wątpliwości, czy pozostać przy 70-u kilometrach, czy iść na całość i zajeździć się na amen.
Długo zastanawiał się, ale w końcu doszedł do wniosku, że raz się żyje i można spróbować dobić do 100 kilometrów. Cel: ponownie Pniowiec, ale tym razem lasem. W lesie oczywiście dreptacze z psami co dodatkowo motywowało Rocha do szybszej jazdy.
Będąc już pod domem Roch spojrzał na licznik i przeżył zawód. Okazało się bowiem, że wyszło marne 85 kilometrów, a nie planowane 100. Ponownie pojawiły targające Rochem wątpliwości, ale tym razem nie dał się. Jutro też jest dzień i trzeba sobie zostawić trochę ochoty na jazdę.
Skoro Roch chwali się cyferkami to w trzy miesiące zrobił 2015 kilometrów. Dziś licznik przeskoczył i wskazał 2015 kilometrów.
I tak zakończył się rowerowy dzień Rocha. Na koniec dowód:
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz