Czasem bywa tak, że trzeba wsiąść w samochód i przypomnieć sobie drogę do Sosnowca. Roch zawitał tam w okolicach 1400, aby spotkać się z Promotorem i przedstawić niemalże skończoną pracę. Niemalże skończoną dlatego, że Promotor znalazł kilka szczegółów, które trzeba poprawić.
No cóż, bez tych szczegółów też działa, ale jak Promotor każe tak Roch musi zrobić więc trzeba poprawić schemat, projekt płytki, trzeba wydrukować projekt płytki, trzeba uruchomić żelazko, trzeba wytrawić płytkę, trzeba przelutować elementy tylko dlatego, że doszła jedna ścieżka.
W drodze powrotnej Roch rozmyślał jak to fajnie byłoby na rowerze ponieważ słońce wyszło, termometr pokładowy wskazał 15 st. C. Jednak Roch musiał wydostać się z Sosnowca, co w godzinach szczytu wcale nie jest takie łatwe. Korek za korkiem, a z nimi korek do korka tak wyglądała sytuacja na drogach. Pełni szczęścia dopełniła eLka, która wyskoczyła przed Rocha i snuła się 40km/h i żadne krzyki i płacze nie spowodowały zwiększenia prędkości.
W końcu udało się wyprzedzić, ale co Roch się nagadał to tylko on wie. W końcu upragnione Tarnowskie Góry, godzina jeszcze sensowna, a i pogoda się utrzymała. Roch zacierał ręce bo wiedział, że zaraz po przyjeździe wyskoczy na rower.
Tyle co wyłączył silnik i zaczął padać deszcz. Z roweru nici, ale po drodze minął kilka "grzybiarek" to i wzrok nacieszył.
Motoryzacyjnie wyszło, Roch przeprasza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz