niedziela, 29 maja 2011

Rowerem na lotnisku

Niedziela okazała się dużo ładniejsza niż sobota więc Roch nie czekając na to, aż ktoś się odezwie w sprawie rowerowania wskoczył na rower i pojechał na lotnisko. W niedzielę nie ma wielkiego ruchu, ale sam fakt posiedzenia pod płotem jest już wystarczająco relaksujący. Wystartowały zaledwie dwa samoloty, a w dodatku nie było CargoJeta, ale i tak opłaciło się przejechać 40 kilometrów.

Co tu dużo pisać: na Flickr pojawiły się dwa zdjęcia, dużo to nie jest, ale też Roch nie wrócił z pustymi rękoma. Jutro zaczyna się nowy tydzień i znowu rower będzie stał, a i blog będzie rzadziej aktualizowany, ale za to przyszły weekend będzie stał pod znakiem wypadu w Jurę (o ile pogoda się nie zepsuje) więc będzie o czym pisać.

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Niektórzy mieli ciężki powrót do domu:

sobota, 28 maja 2011

Victor(ek)

Od czwartku szamani od pogody straszyli, że nad południe nadciąga straszny Victor, który sieje chaos i spustoszenie, ale na szczęście nie gwałcił. Miał być deszcz, wiatr i grad. Jednym słowem miał być armagedon. Z całego Victora ostał się jeno deszcz, ale za to mocny. Na tyle mocny, że pozatykane odpływy w Megi nie podołały i trochę wilgoci przedostało się do wnętrza. Podszybie nadaje się do czyszczenia, co Roch zrobi w poniedziałek, czyli będzie druga wycieczka autobusem do pracy gdyż samochód pojedzie do mechanika.

W sobotę Roch robi zamiennie dwie rzeczy: jeździ na rowerze albo śpi; dziś robił to drugie, bo ślady po Victor(ku) nie wyschły i Rochowi nie chciało się brnąć przez kałuże. Jutro jednak pogoda ma być dużo ładniejsza, a asfalt dużo suchszy więc Roch nie odpuści okazji i trochę pojeździ na rowerze. Może nawet podjedzie na lotnisko z aparatem, bo dawno już tam nie był. Wszystko to uzależnione jest od pogody i od tego, czy Victor(ek) przestanie "straszyć".

Roch pozdrawia Czytelników.

czwartek, 26 maja 2011

Deadline

Jak wszystko na świecie tak i projekty nad którymi Roch pracuje mają swój ostateczny termin; jednak Roch stara się zrobić wcześniej i mieć czas na spokojne testowanie, a także na oglądanie zdjęć samolotów na dwóch 22 calowych monitorach, które doskonale sprawdzają się przy dużych zdjęciach. Tydzień zbliża się ku końcowi i Roch musiał zameldować się w "Centrum Sterowania Wszechświatem" jak zwykł nazywać "centralę".

- "Skończyłem poprawki, ale nie wiem czy jeszcze mam czas na dopieszczenie" -- Zawiadomił Roch Szefa.
- "Do poniedziałku masz spokój, chłopaki jeszcze kończą swoją część" -- Odpowiedział Szef.
- "Na poniedziałek będzie na serwerze" -- Odpowiedział Roch.

Czyli Roch ma całe dwa dni na sprawdzenie, czy nowe ramki dobrze są skonstruowane, czy CRC-16 jest dobrze liczone i kilka innych rzeczy, które odpowiadają za poprawną komunikację między kartą, a oprogramowaniem. Kolejnym, najważniejszym, impulsem do ciężkiej pracy jest kończąca się na dniach umowa, którą "Szef wszystkich Szefów" mu przedłuży (oby).

Na koniec najlepsze życzenia dla wszystkich mam, tych obecnych i tych przyszłych, z okazji Waszego święta. Pociechy z dzieci i wnuków, skoro Roch nie stara się to może Wasze pociechy się przyłożą.

Roch pozdrawia Czytelników.

niedziela, 22 maja 2011

Niedziela bardziej rowerowa

Niedziela okazała się dużo bardziej rowerowa niż sobota, ale nie ma co się dziwić skoro na niebie nie było prawie żadnej chmurki. Roch chciał powtórzyć nieudany wypad na lotnisko, ale ostatecznie pojechał do Świerklańca, stamtąd do Piekar Śląskich, później do Radzionkowa i tam zadzwonił Koyocik z informacją, że właśnie pedałuje do Świerklańca. Roch zawrócił i ponownie pojechał do Świerklańca i tam odbył rekreacyjne spotkanie z Koyotem i nowo poznanym Utkiem.

Ze Świerklańca pojechali na Chechło i tam rozjechali się każdy w swoim kierunku. Roch, korzystając z tego, że był nad wodą pooglądał sobie co nieco i wrócił do domu. Trasa całkiem niezła, a końcówka spontaniczna, bo Roch planował zaliczyć jeszcze Dolomity, ale spotkanie okazało się bardziej kuszące. Tradycyjnie kilometrów Roch nie poda, bo nie wie ile przejechał; ślad GPS też jest oszukany, bo podczas drugiego pobytu w Świerklańcu Roch wyłączył zapis śladu.

Ogólnie rowerowanie było udane, choć trudów wycieczki nie wytrzymał pedał, który prawdopodobnie uległ awarii, która objawia się skrzypieniem. Albo zmieliły się kulki albo zrobił się słynny wżer. Trzeba będzie go, tego pedała, rozkręcić i sprawdzić, ale jak dobrze pójdzie to Roch kupi całkiem nowe i lanserskie "ubijaki do jaj" oczywiście w kolorze niebieskim żeby rower nabrał większego smaczku. Tylko skąd wziąć 120€?

Roch pozdrawia Czytelników.

sobota, 21 maja 2011

Przerwa burzowa

Wolna sobota więc Roch chciał wyjść na rower, ale od początku było mu pod górkę. Raz, że nikt nie chciał jeździć, a dwa, że trochę zachodziło chmurami, ale Roch planował pojechać na lotnisko. Kiedy wyszedł i spojrzał na drugą połówkę nieba odechciało mu się jazdy na lotnisko, bo pewnie nie dojechałby. Granat nieba zapowiadał burzę, ale skoro już Roch był ubrany, zniósł rower to wypadało przejechać choć parę kilometrów coby nie wyjść na totalnego lenia.

Żeby być blisko domu Roch kręcił się po okolicach Tarnowskich Gór, aż stwierdził, że takie jeżdżenie nie ma sensu i wrócił do domu. Nie minęło więcej niż dwie godzinki i już grzmi. Ktoś powie, że w dwie godzinki Roch mógł pojechać na lotnisko i wrócić, ale Roch temu komuś odpowie, że gdyby pojechał na lotnisko to pewnie teraz towarzyszyły by mu gromy, deszcz i wiatr, bo taki już Rochowy pech.

Zapis dzisiejszej "wycieczki"Burzowa przerwa

Roch pozdrawia Czytelników.

Wszystkim kierowcom dedykuję

Nowelizacja kodeksu drogowego jeszcze nie ostygła, a więc warto "kuć kodeks póki gorący"; być może nie wszyscy kierowcy -- co Roch też pisze, na pewno nikt z kierowców tego nie zrobił -- zapoznali się z nowym kodeksem drogowym, który jest ukłonem w kierunków rowerów i ich jeźdźców. Zatem drodzy kierowcy, a szczególnie Wy - wiecznie spóźnienie przedstawiciele handlowi od jogurtów, TIRowcy i kierowcy autobusów, którym wydaje się, że większy może więcej - od teraz rowerzysta może wyprzedzać Was z prawej strony co zobowiązuje Was do używania prawego lusterka i lusterek w ogóle, a także sygnalizowania zamiaru skrętu w prawo poprzez włączenie prawego kierunkowskazu (drążek z lewej strony kolumny kierownicy należy przesunąć do góry).

Dla wszystkich, którym czytanie i rozumienie tego co się czyta nie jest obce kilka linków: Nowe przepisy od dziś - uwaga na rowerzystów (Onet.pl) i Zmiany w Prawie o Ruchu Drogowym – bardzo ważne dla polskich rowerzystów (Rowerowemiasto). Dla pozostałych, czyli dla tych którym czytanie jest obce i jedynie ruchomy obraz do nich przemawia film, jeden z wielu jakie można znaleźć na profilu użytkownika pitagorpl):


Do ideału jeszcze daleko, ale to dobry krok w słusznym kierunku. Jednak Roch nie byłby sobą gdyby nie napisał, że jeszcze dużo paliwa w baku upłynie zanim nasi "dzielni kierowcy" zaczną nas, rowerzystów, traktować inaczej niż zło konieczne, które w każdy sposób należy tępić i uczyć kto jest "panem i królem na drodze".

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Sprawa jest na tyle ważka, że zasłużyła na osobną notkę, a może nawet osobną stronę.

piątek, 20 maja 2011

"Na kiedy to zrobisz?"

Od wczoraj rana Roch zastanawia się nad słowami "na kiedy to zrobisz", jeszcze bardziej interesująca jest reakcja kiedy Roch podaje termin. Wszystko zaczęło się od tego, że jeden -- już skończony -- projekt trzeba poprawić, bo w sterownikach się pozmieniało i poprawki trzeba wprowadzić w oprogramowaniu. Roch spojrzał na dokumentację i stwierdził, że dużo roboty nie ma i zrobi to na przyszły tydzień, choć lepiej jakby zrobił to "na już". Poza poprawkami czeka go nowy projekt i jeszcze jedne poprawki, czyli pracy po łokcie albo i wyżej.

Poza tym Roch nie jeździ na rowerze, bo jak przyjeżdża to najczęściej idzie spać albo przynajmniej włącza tryb "standby". W weekend obowiązkowo Roch będzie pedałował, może nawet z kimś, bo pogoda zapowiada się całkiem znośnie. Notki z roweru oczywiście będą obszerniejsze bo i będzie o czym pisać.

Roch pozdrawia Czytelników.

niedziela, 15 maja 2011

Ładnej pogodzie już dziękujemy

Wczoraj było jako tako, ale dało się jeździć, co Roch intensywnie udowadniał. Dzisiaj już nie jest tak kolorowo, bo od rana pada deszcz i końca, tego opadu, nie widać. Do tego jest zimno, czyli z rowerowania nici. W zamian Roch funduje sobie solidną dawkę odpoczynku, bo przed nim cały tydzień wstawania rano i próbuje "wyspać się na zapas".

Długiej notki nie będzie, bo w zasadzie nie ma o czym pisać, a jak wygląda leniwa niedziela to każdy chyba wie. Pewnie zła pogoda to wynik planowanego przylotu, o którym Roch pisał i jak zawsze nic z tego nie wyszło. Informacja jest taka, że miał lądować o 1515 i do tej pory jest cisza. Pewnie jak zdjęcia wyjdą spod Photoshopów to wypłyną gdzieś na forach.

Roch pozdrawia Czytelników.

sobota, 14 maja 2011

Co by było gdyby...

Historia powtarza się zdecydowanie za często i znowu Roch przez tydzień nie odzywał się, ale po części jest usprawiedliwiony tym, że Blogger też przez jakiś dzień był "tylko do odczytu". W różnych serwisach dla geeków można było przeczytać, że to problemy z wdrażaniem nowego panelu administracyjnego, ale dla prostego użytkownika, a takim jest Roch, oznaczało to, że nie działa i tyle, ale nie ma co pastwić się nad Bloggerem, bo nawet najlepszym zdarzają się wpadki. Pora nadrobić zaległości i napisać kilka zdań o tym, co Roch robił w sobotnie popołudnie, a robił sporo.

Na początek Roch nadrabiał zaległości z całego tygodnia, czyli tankował samochód, załatwiał jakieś dziwne sprawy i inne pomniejsze i nieważne rzeczy, aż w końcu nastała godzina około 1300 i Roch był gotowy iść na rower. Koyocik dojeżdżał do Tarnowskich Gór i mogli spotkać się rekreacyjnie w "Szwejkowej Gospodzie" gdzie posiedzieli i nadrobili dwutygodniowe zaległości w ploteczkach bowiem i stuprocentowe samce, które zamiast miodu żują pszczoły, potrzebują poplotkować. Roch miał jeszcze jeden powód, którym jest "Pani zza baru", która bardzo Rochowi przypadła do gustu. Dziś był już progres bowiem Roch odważył się odezwać i nawet nie wyszedł na totalnego ignoranta. W takim tempie w okolicach roku 2012 Roch będzie znał imię owej Pani.

Po ploteczkach, rekreacyjnie, pojechali do Świerklańca, gdzie Roch patrzył w dekolt następnej "Pani zza baru", która przygotowywała kawę dla Koyocika i Rocha, ale ta nie nie była nawet w 1% taka jak Pani ze "Szwejkowej" więc Roch wyobraził sobie tylko "co by się działo gdyby...", wziął dwie kawy i poszedł. Po dawce kofeiny pojechali w kierunku Chechła i tam się rozjechali, każdy w swoim kierunku.

Na przyszłą niedzielę planowana jest Jura, o ile Roch da radę dojechać, bo z jego kondycją jest tragicznie i są szanse na to, że Roch ustanie gdzieś w połowie drogi i nic go nie zmotywuje do dalszej jazdy. Co będzie to jeszcze się okaże, a wszystko i tak zweryfikuje pogoda, bo Rocha już nic nie zaskoczy. Nawet śnieg w lipcu. Na zakończenie zapis śladu GPS z dzisiejszej przejażdżki, trzeba kliknąć:


Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 9 maja 2011

Czyżby trzeci prawdziwy spotting?

Seria "prawdziwych spottnigów" trwa w najlepsze. Po tym jak Roch ogłosił drugi prawdziwy spotting pojawia się trzecia okazja do tego aby zobaczyć Ił-96. Pierwszy raz pogoda pokrzyżowała Rochowi plany, teraz jest nadzieja na to, że się uda szczególnie, że będzie to najbliższa niedziela, w godzinach popołudniowych, a dokładnie napisali wszechwiedzący pracownicy lotniska:
"Czeka nas piękny dzień. Poniedziałek będzie słoneczny, bez opadów deszczu i ze znakomitą widzialnością powyżej 10 km. Temperatura powietrza osiągnie 19°C, wiać będzie ze wschodu z prędkością do 10 km/h, ciśnienie na poziomie 1031 hPa, wieczorem zacznie powoli spadać.

Na zdjęciu Ił 96-400T rosyjskiej linii lotniczej Polet Flight. Fotografia wykonana w lutym tego roku. Maszyna ta ponownie odwiedzi Katowice Airport w najbliższy weekend."
Wynika z tego, że najbliższy weekend ponownie Roch spędzi na podkładach czekając na samolot. Informacja o przylocie poszła już "wewnętrznymi kanałami" i może ktoś z Rochem wybierze się na lotnisko. W pracy Roch nie ma dostępu do bloga toteż jest on ostatnim, ale najważniejszym, kanałem komunikacyjnym.

O szczegółach będzie na bieżąco.

Roch pozdrawia Czytelników.

niedziela, 8 maja 2011

Dookoła Dolomitów

Po wczorajszych wojażach Roch chciał ponownie zaliczyć lotnisko i zobaczyć lądującego (lub startującego) CargoJet’a, ale doszedł do wniosku, że dziś pojeździ po krzakach tak aby zmienić kierunek wypraw. Wybór padł oczywiście na Dolomity i oczywiście Roch jeździł sam, nawet mp3grajka nie brał bo chciał żeby i słuch miał odpoczynek. Zabrał za to telefon z włączonym GPSem dlatego dziś będzie można kliknąć w link do zapisanego śladu i zobaczyć, gdzie Roch był.

Na początek Roch wybrał się we wcześniej wspomniane Dolomity, potem chciał zaatakować Świerklaniec, ale wiało niemiłosiernie i Roch postanowił, że jak nie będzie trzeba, to nie wyjedzie z krzaków. Lasem dojechał do Rept i pierwszy raz w tym “roku rowerowym” Roch pojeździł po Reptach. Niedziela to i ludzi było pełno, ale Rochowi to nie przeszkadzało i szybko wyjechał z lasów w teren bardziej otwarty. Wiatr nie przestawał wiać i Rochowi przestało chcieć się jeździć. Wrócił do domu i zajął się swoimi sprawami, czyli leżeniem i jedzeniem ciasta z rabarbarem.

Poniżej znajduje się obiecany link do dzisiejszej trasy. Gdyby ktoś chciał pojechać śladami Rocha to można ją chyba zapisać, a jeśli nie to Roch chętnie udostępni plik źródłowy.

Roch pozdrawia Czytelników.

sobota, 7 maja 2011

Ruch jak w ulu

Znowu upłynęło trochę czasu od ostatniej notki, ale Rochowi nie chce siedzieć się przed komputerem po pracy, a w pracy zaliczył już "kontrolę" dyrektora i urodziny Prezesa (wielka litera nie jest przypadkowa), poza tym wszystko po staremu, a skoro nastał weekend to Roch wsiadł na rower hołdując zasadzie "My bike is my office", którą wprowadził w życie Tom Ritchey. Koniec końców sam pedałował, a skoro tak już się stało to Roch pojechał na lotnisko, bo dawno nie oglądał samolotów, a pogoda dopisała i "coś" mu mówiło, że zostanie wynagrodzony.

Ledwo przyjechał już było lądowanie, chwilę później pierwszy start, potem przerwa, aż w końcu spod terminala wytoczyły się wszystkie cztery samoloty; Roch poczuł się jak na jakimś ZURICH AIRPORT, zrobiła się kolejka, a samoloty potulnie, jeden za drugim, toczyły się na koniec pasa. W tym momencie Roch poczuł, że to co robi sprawia mu ogromną przyjemność. Ruszył się z miejsca i czekał na rozwój sytuacji. Wpierw poszły dwa WizzAir, z czego jeden zrobił niespodziankę i leciał z otwartym podwoziem, przez co Roch miał całkiem niezłe zdjęcie Airbus'a z wysuniętym podwoziem. Potem jeszcze TravelService (wyjątkowo na Airbus A320) i Eurowings, którego lądowanie Roch widział.

W międzyczasie startował EnterAir i trafiła się prywatna Cessna 172. Wizyta opłacała się, tyle startów Roch dawno nie oglądał, pogoda również dopisała ponieważ wiało z dobrej strony. Jutro Roch planuje wizytę na CargoJet'a, o ile pojawi się o jakiejś rozsądnej godzinie Może uda popedałować się w jakimś towarzystwie, a jeśli nie to Roch zabiera mp3grajka i pedałuje sam. Na koniec slajdy z samolotami, a całą galerię można oglądać na znanym już Flickr.


Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 3 maja 2011

Majówka pod znakiem deszczu

Tak coś Rochowi podpowiadało, że dziś będzie dzień pod znakiem deszczu i spania i już wczoraj popołudniu pojeździł na rowerze za wczoraj i za dziś. Od razu po pracy wskoczył w ciuszki rowerowe i poszedł pojeździć. Pogoda słoneczna, ale zimno, a miejscami bardzo zimno szczególnie, że dzień miał się ku końcowi. Ale nie przeszkadzało to Rochowi żeby popedałować z Michałem gdzieś w chechelskie lasy. Czasami wydawało mu się, że już się zgubili lub zaraz się zgubią, ale z każdym razem wyjeżdżali przy jakiejś asfaltowej drodze.

Raz udało się wyjechać przy Świerklańcu to i pojechali do parku posiedzieć chwilę po czym ponownie wjechali w las i znowu wyjechali gdzieś w okolicach Nowego Chechła. Niestety robiło się późno, a tym samym zimno i Roch w koszulce zaczynał marznąć. Do domu przyjechał gdzieś w okolicach godziny 2000 i nawet nie chciało mu się włączać komputera, który przez dwa dni stał nie włączony, o czym przypomniał Rochowi Microsoft Security Essentials.

Roch pozdrawia Czytelników.

niedziela, 1 maja 2011

Deszczowa przejażdżka

Pogoda w dalszym ciągu nie rozpieszcza, ale Roch powiedział "dość" i poszedł na rower ryzykując to, że zostanie zmoczony. Chcąc zminimalizować to ryzyko kręcił się w bezpiecznej odległości od domu, tak żeby móc wrócić w miarę suchym. Takie jeżdżenie to sztuka dla sztuki, ale przecież nie będzie Roch siedział w domu i odsypiał, bo już wszystko co miał odespać to odespał wczoraj.

Zapakował do plecaka telefon z włączonym GPSem i poszedł przewieźć się po okolicy; nagle niebo zaszło chmurami i zaczęło kropić, ale Rochowi nie chciało się wracać do domu i parę kilometrów przejechał w mżawce. Nie ma zbytnio o czym pisać, bo to tylko "parę metrów", ale zawsze jakaś odskocznia od siedzenia w domu i oglądania sufitu.

Dla zobrazowania tych "kilku metrów" ślad GPS, który trzeba kliknąć, bo osadzony w poście spowalnia wczytywanie bloga więc trzeba obejść się smakiem i -- niestety -- klikać: Przejażdżka.

Roch pozdrawia Czytelników.

Ludu pracujący miast i wsi!