Roch powoli rozkręca się, a w raz z nim rozkręca się blog, który przez zimę zarósł trochę pajęczyną, ale tak to jest jak ma się sezonowe hobby. Dzisiejsza pogoda była jeszcze lepsza niż wczoraj i dlatego Roch odważył się założyć kask. Trochę wiatr przeszkadzał, ale Roch nie będzie aż tak marudził, bo idealne warunki zdarzają się niezwykle rzadko i trzeba korzystać z tego, co się ma, a zaczyna się mieć coraz więcej.
Roch wybrał się do Świerklańca, bo to jedyna droga, która w całości jest wyłożona asfaltem i można bezpiecznie i sucho jechać. W pewnym momencie Roch podjął próbę wjechania w las, ale po tym jak przednie koło zapadło się w błocie stwierdził, że to nie ma sensu, bo jeszcze jest grząsko, a błotna kąpiel to żadna przyjemność. Po dojechaniu na miejsce Roch chciał wyjąć telefon i zrobić zdjęcie, ale ostatecznie nie schodził z siodełka, bo była szansa na to, że ponownie nie usiądzie na nie. Niestety, jeszcze trochę boli, ale już nie tak jak za pierwszym razem.
Na weekend pogoda zapowiada się zacnie i już pojawiają się pierwsze plany uskutecznienia wypadu w szerszym gronie. Ile z tych planów wyjdzie to okaże się w chwili ostatecznego dogadania szczegółów, ale Roch nie ukrywa, że wspólny, rowerowy, wypad z Koyocikiem byłby dopełnieniem sezonu, który Roch chyba już zaczął na dobre.
Dziś udało się przejechać 22 km ze średnią prędkością 23,15 km/h, ale na początek nie ma co się napinać, bo rowerowa mądrość mówi, że “udany sezon rowerowy to taki, który został zaczęty spokojnie i bez szaleństw”, co Roch usilnie wdraża w życie.
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz