Wczoraj Roch nie chciał zasiadać przed blogiem, bo miał drżące ręce, a to z powodu psikusa jaki pogoda mu sprawiła. Jak już wcześniej pisał na weekend zaplanowany był wypad rowerowy z Koyocikiem, ale pogoda zdecydowała inaczej i to w momencie zapinania kasku, a więc już na końcu, bo Roch ubiera się od stóp do głów. Rozpadało się i nie było widać końca tych opadów, a dzięki temu Roch musiał siedzieć w domu, bo przecież w deszczu – przynajmniej w marcu – to żadna przyjemność.
Dziś też pogoda była niepewna więc Roch siedział w domu, bo nie warto ryzykować powrotu w deszczu lub, co gorsza, rozbierania się jak już się ubrało. Jednak dzień wcale nie był stracony, bo okazało się, że do Rocha przyszedł gadżet, o którym pisał i pisał i nic z tego pisania nie wynikało. Teraz może oficjalnie ogłosić, że Roch zanabył drogą kupna pulsometr, który ułatwi mu powrócenie do swojej normalnej wagi. Jutro pierwsza próba, a jak wszystko się uda i Roch przegryzie się przez instrukcję obsługi to może w statystykach pojawią się nowe pozycje. To się okaże.
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz