Ostatnie cztery dni Roch spędził w domu; raz, że miał prezydencką przypadłość, a dwa, że padał deszcz. Padał on non-stop, przez cztery dni, a wszelkie przerwy były na tyle krótkie, że Roch nie zdążył się ubrać i zejść z rowerem na dół. Jednak dziś udało znaleźć się taką "chwilę", która była na tyle długa, że Roch zdążył wskoczyć w spodenki i trochę pojeździć.
Na początku Roch pojechał do Miasteczka Śląskiego i to miał być koniec jego podróży, ale pogoda nie psuła się więc Roch podjął męską decyzję, że jedzie dalej. I pojechał do Żyglina, a stamtąd do Brynicy i wylądował pod lotniskiem, ale nie jechał "pod płot", bo niedawno był przecież tam był, a trzeba zostawić sobie trochę przyjemności na weekend, bo właśnie wtedy Roch planuje odbyć spotting.
Po powrocie do domu, znowu trochę popadało, ale wygląda na to, że są to resztki i kolejne dni będą bardziej słoneczne i mniej mokre. Jeśli prognoza Rocha się sprawdzi, to jedna z weekendowych notek będzie lotniskowa.
Roch pozdrawia Czytelników.
PS.
Photoshopa dalej nie ma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz